Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wojtuś Krysiak
Wojtuś Krysiak , 3 months old

Wojtuś potrzebuje pilnej diagnostyki – liczy się czas❗️

Jeszcze do niedawna byłam przekonana, że nieprzespane noce będą naturalną konsekwencją bycia mamą. Dziś nie mogę spać, ale nie dlatego, że budzi mnie mój Wojtuś, tylko dlatego, że nie mogę przestać się o niego martwić. Zawsze wyobrażałam sobie macierzyństwo, jako szczęśliwy, radosny czas pełen spełniających się marzeń. Synek był moim pragnieniem i długo wyczekiwanym cudem. Lekarze nie dawali mi większych szans na zajście w ciążę, więc kiedy dowiedziałam się, że zostanę mamą, poczułam, że los wreszcie się do mnie uśmiechnął.  Poród był ciężki. Pępowina zakręciła się Wojtusiowi wokół szyi, a mój świat się zatrzymał. Stres, jaki wtedy mi towarzyszył, wynagrodziły mi pierwsze dwa miesiące życia synka. Wspominam je, jako najpiękniejszy okres w moim życiu. Byłam pewna, że to koniec zmartwień. Niestety, do naszej codzienności wkradły się nieproszone problemy... W trzecim miesiącu życia Wojtuś przestał sygnalizować swoje potrzeby – dzisiaj już nie płacze, kiedy jest głodny. Mój synek przestał przybierać na wadze, a ponadto wykazuje zaburzony odruch ssania. Opieka nad Wojtkiem stała się bardzo czasochłonna. Jest prawdziwym więzieniem schematycznych czynności - godzina karmienia, godzina noszenia, dwie godziny przerwy, powtórka. Wszystko po to, by utrzymać masę ciała Wojtusia. Piękne dni, które powinna wypełniać radość, wypełnia rozpacz i stres. Bardzo boję się o przyszłość mojego synka. Nasze życie zmieniło się w nieustanną tułaczkę po lekarzach i placówkach medycznych. Każdego dnia jestem coraz bardziej bezradna. Nikt nie wie, co dolega mojemu małemu synkowi, gdyż stan Wojtusia może wskazywać na wiele, całkiem różnych od siebie przypadłości. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy trafiliśmy do trzech szpitali, a do naszej dokumentacji trafiały kolejne ogólnikowe diagnozy i potencjalne rozpoznania. Niestety bez specjalistycznych, drogich badań, nie możemy ruszyć z leczeniem. Lekarze są bezradni. Moja codzienność to nieustanne zachęcanie Wojtusia do przyjmowania pokarmu i wdrażanie fizjoterapeutycznych ćwiczeń, by pobudzić jego buźkę. W momentach największej bezradności patrzę w jego piękne oczka i na wesoły uśmiech, który daje mi nadzieję, że specjalistyczne badania dojdą do skutku i rozwiążą nasze problemy. Mój Wojtuś dopiero zaczyna się rozwijać, więc szybko postawiona diagnoza to wielka szansa na eliminację dalszych, potencjalnych problemów. To prawdziwa walka z czasem! Teraz kiedy piękny sen o długo wyczekiwanym rodzicielstwie zamienił się w koszmar bezradności i niemocy, pragnę poprosić Was o pomoc. Każdy darczyńca jest dla nas bohaterem, który dołącza do misji ratunkowej o przyszłość mojego małego synka. Proszę, pomóżcie nam! Mama Wojtusia

0,00 zł ( 0% )
Still needed: 31 915,00 zł
Marcel Herman
Marcel Herman , 8 years old

Nasz synek cierpi na rzadką chorobę genetyczną! Pomóż!

Każdy rodzic pragnie, aby dziecko urodziło się zdrowe i aby z biegiem czasu mogło samodzielnie podążać swoją drogą. Dla nas to marzenie jest nieosiągalne. Jednak każdego dnia robimy wszystko, by choć odrobinę poprawić komfort życia naszego synka.  Marcelek urodził się z mutacją genu GRIN1, co poskutkowało porażeniem czterokończynowym. Synek nie mówi, nie chodzi, nie siedzi, ma problemy z odżywianiem, a komunikuje się za sprawą płaczu lub krzyków. Takich dzieci jak on jest zaledwie kilkadziesiąt na całym świecie. Specjaliści, do których trafialiśmy, byli bezradni. Radzono nam, aby pogodzić się z niepełnosprawnością i licznymi chorobami dziecka.  Tylko jak można pogodzić się z chorobą, która niczym potężny hamulec, blokuje zarówno ciało, jak i umysł? Poza padaczką lekooporną i niedowładem, Marcelek zmaga się również z brakiem koordynacji, ma problemy ze wzrokiem, niedoczynność tarczycy, problemy z trawieniem i wiotkość mięśni. Malec potrzebuje pomocy neurologa, okulisty, urologa, gastroenterologa, endokrynologa, ortopedy, neurologopedy. Walczymy wspólnie z rehabilitantami i lekarzami. Chcielibyśmy, by Marcelek mógł pojechać na turnus rehabilitacyjny, jednak koszty takiego wyjazdu są wysokie… Marcelek i jego mama są nierozłączni – synka nie można pozostawić choćby na minutę. Nieustannie przy nim czuwamy, nieustannie o niego dbamy, pielęgnujemy. Mieszkamy z Marcelkiem i jego starszym bratem na zaledwie 35 metrach. Tata zadbał o to, aby każdy centymetr mieszkania był wykorzystany jak najlepiej. Sprzęt medyczny synka oraz podstawowe przedmioty codziennego użytku, to jedyne, co może zmieścić się w tym maleńkim mieszkaniu.  Patrzymy na nasze dziecko i tak bardzo chcemy mu pomóc, ale powoli staje się to niemożliwe. Zawsze będziemy bezgranicznie kochać synka, ale nie jesteśmy już w stanie zaspokoić jego wielu potrzeb. Tak bardzo chcemy zapewnić mu wszystko, co sprawi, by czuł się dobrze, by każdy jego dzień był szczęśliwy. Prosimy, pomóżcie nam uzbierać pieniądze na rehabilitację i sprzęt dla Marcelka. Rodzice

0,00 zł ( 0% )
Still needed: 30 022,00 zł
Małgorzata Gruchała
Małgorzata Gruchała , 39 years old

Kosztowne leczenie trzyma nowotwór w ryzach❗️Ale kończą się środki❗️

Kilka lat walki ze złośliwym nowotworem, a zaczęło się w 2021 roku od uczulenia pod piersią. Sprawdzając je, wyczułam guza w drugiej i potem poszło szybko. Lekarz, badanie i diagnoza – nowotwór złośliwy piersi HER2 3+. Nowotwór zaatakował też węzły chłonne i miał 22 milimetry. Pierwsza chemioterapia wywołała u mnie ostry ból kości i niedługo potem wyszły przerzuty do kości. Dziś skończyłam już chemię, ale do końca życia będę kontynuować leczenie peliatywne.  Co 3 tygodnie przyjmuję wlewy immunoterapię i szereg leków. Nowotwór na całe szczęście się zatrzymał, ale wciąż tam jest. Musi być stale monitorowany, czy przypadkiem pewnego dnia nie postanowi wrócić. W międzyczasie muszę kontynuować leczenie, którego koszty, krótko mówiąc, powalają. Leki, suplementy, czasem rehabilitacja, specjalistyczna dieta… Wszystko, by trzymać tego potwora w ryzach. Proszę o pomoc, ponieważ będąc na rencie, przestaje starczać mi na to środków pieniężnych. Renty mam zaledwie 1800 złotych. Mój organizm jest cały czas w napięciu. Muszę przyjmować leki i wlewy, ale kiedy brakuje środków, muszę skupić się na potrzebach moich dzieci. Nie zamierzam się poddać w walce z nowotworem i wszelka pomoc finansowa uratowałaby moją sytuację.  Małgorzata

0,00 zł ( 0% )
Still needed: 53 192,00 zł
Antoninka Dróżdż
Urgent!
Antoninka Dróżdż , 4 years old

PILNE❗️Dziewczyna, która pewnej nocy straciła WSZYSTKO!

Antoninka w maju skończy 5 lat. Ma cztery siostry, trzech braci, niezwykłą Mamę, wspaniałego Tatę oraz ukochane psy. To wszystko nadal ma, choć oni wszyscy chwilowo nie mają Antoninki... Przed Wielkanocą dzieci złapały infekcję, zwykłą, typową, żołądkową. Mama wszystkich doglądała, aż skończył się dzień i rodzina poszła spać. W nocy niestety Antoninka poczuła się na tyle źle, że trafiła do szpitala, a tam już nastąpił ciąg tragicznych zdarzeń: diagnoza pękniętego żołądka, nagłe zatrzymanie krążenia i reanimacja przez 20 minut – na szczęście zakończona przywróceniem funkcji życiowych. Później operacja ratująca życie, wstrząs septyczny i śpiączka farmakologiczna. I cisza, straszna cisza czekania. I kolejne informacje: obrzęk mózgu i potrzeba nawiercenia czaszki, obrzęk krtani i tracheotomia... Wreszcie parametry się ustabilizowały i można było próbować wybudzać Antoninkę. W międzyczasie rezonans wykazał duże uszkodzenie mózgu, na skutek wcześniejszego zatrzymania krążenia. Antoninkę w końcu wybudzono, oddycha samodzielnie, ale teraz musi wrócić do tej dziewczynki, którą była: dziewczynki, roześmianej, rozgadanej, chodzącej, po prostu sprawnej. Antoninka ma siły do walki (udowodniła to w szpitalu, wprawiając lekarzy w zdumienie), ma najbardziej kochającą drużynę przy sobie: Mamę, Tatę, rodzeństwo i dwa psy. Potrzebuje tylko (i aż) pieniędzy na rehabilitację, na ciężką pracę minuta po minucie, godzina po godzinie. Ale tego w jej domu nikt się nie boi. Już robią, co mogą, ale nie wszystko mogą zrobić sami – mama razem z Antoninką niedługo przeprowadzają się na 4-12 miesięcy do Kliniki Budzik, żeby nie zmarnować ani minuty i ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć – aż grymas na twarzy stanie się uśmiechem, aż pojawią się pierwsze słowa, pierwszy krok itd. Rodzeństwo Antoninki (najmłodsza Hania ma 3 lata) zostanie w tym czasie w domu pod opieką Taty, który musi zmierzyć się z samodzielną opieką nad dziećmi i pracą. To wszystko, co udaje się zrobić własnymi rękoma, swoim czasem, siłą, miłością – z tym dadzą sobie wszyscy w rodzinie radę. A największą robotę robi sama Antoninka. Ale resztę trzeba opłacić i stąd ta zbiórka. Antoninka wróci do nas, a z nią wróci dobro. Dziękujemy, Mama Gosia, Tata Jacek, Siostry: Zuzia, Zosia, Hania, OlaBracia: Piotrek, Staś, Kacper oraz wierne psy Phoebe i Rufus.    

132,00 zł ( 0.03% )
Still needed: 425 400,00 zł
Patryk i Emil Rutka
Patryk i Emil Rutka , 9 years old

Nie pozwól, by moje dzieci były już na zawsze skazane na cierpienie! Pomocy!

Los nie był dla moich synów łaskawy. Nie jest im dane przeżyć dzieciństwa radośnie i beztrosko. Wręcz przeciwnie… Każdy dzień to ból, bezsilność, frustracja i zmęczenie. Moje dzieci są całkiem zależne od mojej pomocy. Boję się, co będzie, gdy mnie zabraknie! Patryk urodził się jako pierwszy. Przyszedł na świat już w 27. tygodniu ciąży! Każdy dzień po porodzie był walką o jego życie. Pojawiło się wodogłowie. Byłam przerażona! Wszystko działo się tak szybko. Jednocześnie każda godzina oczekiwania na kolejne informacje od lekarzy, zdawała się wydłużać w nieskończoność. W myślach błagałam Patryka, żeby jego malutki organizm się nie poddał! Gdy w końcu stan synka się ustabilizował, poczułam ogromną ulgę. Niestety, przeszywający strach wrócił wraz z nową diagnozą. U Patryka stwierdzono mózgowe porażenie dziecięce spastyczne czterokończynowe. Później wykryto również padaczkę i głęboką niepełnosprawność intelektualną. Mój świat się zawalił. Ból, który wtedy czułam, był nie do opisania… Strach o życie dziecka wrócił do mnie wraz z przedwczesnym porodem drugiego syna, Emila. Wtedy na szczęście nie stwierdzono żadnych poważnych nieprawidłowości. Jednak po swoich 2. urodzinach synek nagle przestał mówić. Zaczęły pojawiać się także częste, niekontrolowane wybuchy agresji. Specjaliści byli zgodni – u niego również zdiagnozowano niepełnosprawność intelektualną, a dodatkowo jeszcze autyzm.  Miałam wrażenie, że zalewa mnie lawina złych wiadomości. W miarę jak chłopcy dorastali, wszystko stawało się tylko trudniejsze. Patryk potrzebuje całodobowej opieki. Może poruszać się tylko na wózku. Często pojawiają się u niego ataki padaczki. Emil również wymaga ciągłej uwagi. Gdy występują napady autoagresji, może stać się zagrożeniem nawet dla samego siebie. Nie chcę, by moje dzieci były już na zawsze skazane na cierpienie! Staram się, jak tylko mogę, by zapewnić im wsparcie specjalistów – aby ich życie było choć odrobinę łatwiejsze. Patryk potrzebuje stałej rehabilitacji, natomiast Emil regularnych zajęć z neurologopedą. To wszystko generuje ogromne koszty. Nie jestem w stanie pokryć ich samodzielnie. Czasami brakuje mi sił, by dalej walczyć o lepsze jutro dla moich chłopców. Nigdy się jednak nie poddam, ale potrzebuję wsparcia. Z całego serca proszę Was o pomoc! Jesteście naszą jedyną nadzieją! Mama

0 zł
Filip Nowak
Filip Nowak , 25 years old

Tragiczny wypadek zmienił życie mojego syna na zawsze❗️POMOCY❗️

Okrutny los zesłał na nas wiele tragedii… Najpierw, kiedy byłam jeszcze w ciąży z Filipkiem, nagle zmarł jego tata. To był ogromny cios, bałam się, że nie dam rady samodzielnie wychować syna, a do tego straciłam tak bliską mi osobę! A kiedy nasze życie zaczęło się w końcu układać – zdarzył się wypadek!   Niedługo minie 20 lat od tego strasznego zdarzenia. W 2005 roku Filipek wracał z moją mamą z przedszkola. Wystarczyła tylko chwila i nagle obydwoje stali się ofiarami wypadku komunikacyjnego!  Stan mojego synka był jednak o wiele cięższy, niż mamy. Miał niecałe 6 lat, był jeszcze taki mały! Lekarze musieli walczyć o jego życie! Filip doznał silnego urazu czaszkowo-mózgowego. Od razu został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Musiał przejść też poważną operację mózgu. Bałam się, że go stracę! Po długiej walce na szczęście jego stan się ustabilizował, jednak z konsekwencjami tego wypadku, mój syn musi żyć do dziś! Obecnie syn nie potrafi się komunikować w żaden sposób, nie chodzi, nie może wykonać najprostszych czynności. Jest w 100% zależny od mojej pomocy. Nasze życie to ciągła walka o kolejny maleńki sukces. Jest bardzo ciężko, a niedawno doszły kolejne problemy… U Filipa nasiliły się ataki padaczki, które robią ogromne spustoszenie w jego głowie. Jeden taki atak potrafi zniszczyć wszystko, nad czym pracowaliśmy latami… To jest straszne! Do tego mój syn stał się bardzo emocjonalny. Nie potrafi się komunikować, więc na gorsze samopoczucie reaguje agresją. Czuję wtedy bezsilność, chciałabym móc mu pomóc, ale często nawet nie wiem jak! Filip wymaga stałej i intensywnej rehabilitacji. Niestety pochłania ona olbrzymie sumy pieniędzy, dlatego z całego serca proszę o pomoc! Wiem, że razem ze wsparciem ludzi dobrych serc, będę w stanie dalej walczyć o moje dziecko! Bardzo mocno wierzę, że jeszcze będzie lepiej!  Dorota, mama Filipa

200,00 zł ( 0.93% )
Still needed: 21 077,00 zł
Liliana Godlewska
Liliana Godlewska , 21 months old

,,Kochanie, nie bój się…" - prosimy o wsparcie w walce o dobrą przyszłość naszej córeczki!

Lila urodziła się w lipcu 2022 roku. Doskonale pamiętamy tamten dzień, po brzegi wypełniony szczęściem i nieskończoną miłością. Pamiętamy też obezwładniający strach, kiedy rok później otrzymaliśmy wyniki tomografii komputerowej – uszkodzenie istoty białej mózgu w obu półkulach.  Ciąża z Lilą przebiegała spokojnie. Dopiero pod koniec wszystko zaczęło się komplikować, a nasze dziecko musiało przyjść na świat przez cesarskie cięcie. Wtedy kłopoty zaczęły napływać lawinowo! Lilianka mierzy się wieloma dolegliwościami, które bezwzględnie odbierają jej beztroskie dzieciństwo. Lilka po urodzeniu nie potrafiła jeść i nie przybierała na wadze. Ciągle płakała, a my razem z nią, bezsilni. Co jakiś czas w jej rozwoju pojawiał się olbrzymi regres. Córeczka znów, niczym noworodek, całymi dniami leżała na plecach i patrzyła w sufit. Kolejne miesiące przyniosły ataki silnego lęku, nadwrażliwość na bodźce wzrokowe i słuchowe oraz wybiórczość pokarmową. Najgorsze są jednak ataki agresji i autoagresji. Wpadamy w otchłań rozpaczy, widząc, jak nasza kruszynka próbuje zrobić sobie krzywdę! Reakcje emocjonalne Lilki są nieadekwatne do sytuacji. Córeczka często płacze z przerażenia, nawet w sytuacjach, w których jest całkowicie bezpieczna. Wtedy mocno przytulamy Lilę i staramy się ją uspokoić, jednak jest to bardzo trudne. Neurolodzy, z którymi konsultujemy stan córeczki, rozkładają ręce – zmiany w jej mózgu są bardzo rzadkie i jeszcze nieopisane w medycynie. Nie ma jednostki chorobowej, która mogłaby nam powiedzieć, co dolega naszemu dziecku i jak mu pomóc! Jedynym ratunkiem jest dla Lilki terapia i rehabilitacja, z której korzysta obecnie w bardzo ograniczonym zakresie, w ramach Funduszu Zdrowia. Specjaliści alarmują, że to nie wystarczy, by pomóc córeczce. Niestety, koszty prywatnych wizyt przekraczają nasze możliwości finansowe… Wiemy też, że Lila będzie potrzebowała rehabilitacji i terapii przez najbliższych kilka lat. Nasze dziecko potrzebuje ścisłej opieki logopedy, psychologa, terapeuty SI, fizjoterapeuty oraz neurologa. Czas jest dla nas kluczowy. Każdy dzień bez terapii odbiera córeczce szanse na dobre funkcjonowanie. W walce o lepszą przyszłość Lili czeka nas wiele wydatków, którym sami nie podołamy. Wierzymy, że dzięki Wam w naszym domu, zamiast rozdzierającego serce płaczu, wreszcie zagości śmiech dziecka. Prosimy, pomóżcie. Rodzice

225,00 zł ( 1.05% )
Still needed: 21 052,00 zł
Bartuś Dzięcioł
Bartuś Dzięcioł , 11 years old

Pomóż, by pomoc przyszła na czas❗️ Bez tego sprzętu Bartuś może się UDUSIĆ❗️

Medycyna jest bezradna! Nie istnieją żadne leki, które mogłyby uleczyć moje dziecko! Bartuś jest więc dzieckiem leżącym i w każdej czynności potrzebuje całodobowej pomocy! Dystrofia Bartusia doprowadziła do degeneracji jego mięśni szkieletowych, a co gorsza, także oddechowych! Choroba jest genetyczna i wiąże się z niedoborem lub też całkowitym niedoborem białka LAMA2 w mięśniach.  Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy mogliśmy zakupić dla Bartka wózek. Niestety, wciąż bardzo potrzebujemy Waszego wsparcia. W zeszłym roku Bartek przeszedł bardzo ciężkie zapalenie płuc. Spędziliśmy w szpitalu prawie 40 dni! Po tej chorobie stan Bartka znacznie się pogorszył. Przy każdej  najmniejszej infekcji w związku z brakiem odruchu odkrztuszania wymaga wspomagania asystorem kaszlu. Obecnie jest możliwość wypożyczenia go z wypożyczalni, ale zdarza się, że są wypożyczone i trzeba czekać, aż wrócą od pacjentów. Obawiam się jednak, że może zdarzyć się tak, że stan syna się pogorszy przy nawet drobnej infekcji i możemy nie zdążyć go wypożyczyć i syn się UDUSI. Bartek musi mieć asystor kaszlu w domu do codziennego użytku. Od tego sprzętu zależy jego życie. Niestety, koszt tego urządzenia jest bardzo wysoki i nie ma do niego żadnej refundacji – w całości koszt musi pokryć rodzic. Nasze dochody w całości idą na pokrycie bieżących opłat i dodatkowo na dosyć kosztowną rehabilitację domową. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc w zakupie sprzętu, który gwarantuje, że pomoc w krytycznym momencie przyjdzie na czas. Każda wpłata jest dla nas niezwykle ważna. Mama Bartusia

535,00 zł ( 2.04% )
Still needed: 25 636,00 zł
Agatka Kowalewska i Ola Ziółkowska
Agatka Kowalewska i Ola Ziółkowska , 3 years old

Nasze córeczki walczą z licznymi diagnozami! Pomóż!

Marzyliśmy o wielkiej, szczęśliwej rodzinie. Każdego dnia walczymy, by dzieci miały jak najlepsze szanse, na dobrą przyszłość. Nie jest to jednak proste zadanie, bo nasze córeczki zmagają się z wieloma problemami zdrowotnymi... Nasza starsza córka – Aleksandra, od 3 roku życia cierpi na epilepsję. Ma również zdiagnozowany autyzm dziecięcy. Jednak największym problemem jest niepełnosprawność fizyczna… U Oli stwierdzono chorobę Scheuermanna oraz dyskopatię kręgosłupa. Łamią się nasze serca, gdy widzimy, jak dolegliwości bólowe utrudniają naszemu dziecku normalne funkcjonowanie.  Córka będzie musiała przejść operację kręgosłupa (osteotomię z usztywnieniem). Wiemy, że ratunkiem dla naszego dziecka jest intensywna rehabilitacja, jednak Ola nie zakwalifikowała się na turnus rehabilitacyjny... Ponad wszystko zależy nam, aby mogła otrzymać konieczne wsparcie, jednak nie stać nas na opłacenie turnusu, ani zapewnienie dalszej fizjoterapii. Szczególnie że to jedynie kropla w morzu potrzeb naszej rodziny…  Gdy nasza córka Agatka skończyła 2 lata, również zdiagnozowano u niej autyzm. Do dziś towarzyszą jej zaburzenia mowy. Swoje potrzeby komunikuje w sposób niewerbalny, korzystając z wypożyczonego sprzętu „mówik”. Gdyby nie komunikacja alternatywna, nie zrozumielibyśmy potrzeb naszej córeczki.  Agatka ma też zaburzenia integracji sensorycznej, atopowe zapalenie skóry i liczne alergie pokarmowe. Lekarze podejrzewają u niej rzadką chorobę – mukopolisacharydozę. Obecnie jesteśmy w trakcie diagnostyki. Nie ukrywamy, że obawiamy się tej choroby, gdyż terapia jest bardzo kosztowna. Wydatki spowodowane stanem zdrowia naszych dzieci, zaczynają nas przerastać. Dlatego prosimy o wsparcie… O iskierkę nadziei, która pomoże nam w walce z tak trudnymi chorobami córeczek. Każda wpłata to dla nas nieoceniona pomoc, za którą z całego serca dziękujemy! Rodzice

105,00 zł ( 0.36% )
Still needed: 28 683,00 zł

Follow important fundraisers