Tylko pilna operacja uratuje małe serduszko❗️ Pomóż w walce o najwyższą stawkę

operacja wady serca w klinice w Munster
Zakończenie: 30 Października 2020
Opis zbiórki
Podczas ostatniej kontroli usłyszałam od lekarzy, że operacja powinna odbyć się jak najszybciej. Największy problem polega na tym, że na pomoc w ramach standardowej opieki nie możemy liczyć. Skomplikowana wada serca i udar, który przeszedł mój synek, skutecznie utrudniają nam walkę o zdrowie i życie...
Boję się. Każdy dzień to mniejszy lub większy strach, który czai się gdzieś w głębi mojego serca. Patrzę na Olusia i podświadomie korzystam z każdej wspólnej minuty. Jego choroba w bardzo brutalny sposób uświadomiła nam, jak zmienny bywa los. Jak niewiele trzeba, by życie zamieniło się w prawdziwą tragedię…
Kiedy dowiedzieliśmy się, że oddziały zostały otwarte, a wykonanie badań serca jest możliwe, nie mogliśmy powstrzymać emocji. Wiele miesięcy niepewności spowodowało, że w naszych głowach kłębiły się możliwości i scenariusze. Niestety, informacje nie są dobre. Lekarze tylko potwierdzili, że czas nam się kończy. Właśnie to przeraża nas najbardziej. Jeśli stan się pogorszy, co w przypadku tej wady jest bardzo prawdopodobne, specjaliści będą mogli udzielić naszemu synowi tylko pierwszej pomocy. Doraźne działanie nie uratuje mu życia…
W tej beznadziejnej sytuacji pojawił się promyk nadziei. Poszukiwanie pomocy wreszcie przyniosło rezultaty! Klinika w Munster to jedyne miejscem, w którym Oluś może zyskać niezbędną pomoc i szansę na nowe życie. Lekarze z niemieckiej placówki uratowali już wiele maleńkich serc. Również tych, którym inni nie dawali szans. Kwalifikacja, niezbędne dokumenty i informacja, która przyniosła ulgę - operacja jest możliwa jeszcze w tym roku! Niestety, słońce w naszym życiu zaświeciło tylko na krótką chwilę, bo wraz z informacją o możliwości przeprowadzenia leczenia otrzymaliśmy kosztorys. Ponad 100 tysięcy za życie naszego dziecka. Ogromna kwota, której potrzebujemy, by ratować naszego synka. Sami nie jesteśmy w stanie zdobyć takiej sumy.
Czas działa na naszą niekorzyść. By zarezerwować termin zabiegu, musimy pokryć jego koszty. Zdecydowaliśmy się prosić o pomoc! Dla naszego dziecka jesteśmy w stanie zrobić wiele, ale w tym przypadku nawet wszystko to za mało. Jedyna nadzieja w tym, że znajdziemy setki lub tysiące dobrych ludzi, którym los Olusia i naszej rodziny nie jest obojętny.
Czasem z zazdrością patrzę na mamy, które opatrują zranione ręce i kolana swoich dzieci. Bardzo chciałabym mieć podobne zmartwienia… Chciałabym funkcjonować w tej zwyczajnej rzeczywistości, w której strach nie dominuje codzienności, a plan dnia nie jest podporządkowany chorobie. Jestem pewna, że większość mam zrozumie, o czym mówię. Teraz, z perspektywy czasu, mogę przyznać jedno: nigdy nie poznałam tak wielkiego strachu, jak ten o życie własnego dziecka.
Przeszliśmy razem już tak wiele. Oluś pokonał drogę, z której nie można zawrócić. Pozostaje nam tylko jedno: kroczyć w stronę życia. To nieznana ścieżka, pełna zakrętów i przeszkód, ale jesteśmy pewni, że na końcu czeka ratunek. Drugiej szansy na życie nie dostaniemy, proszę dołącz do naszej armii! Bez ciebie nam się nie uda…