Zatrzymać mamę przy życiu

pertuzumab
Zakończenie: 30 Grudnia 2015
Rezultat zbiórki
Z przykrością zawiadamiamy, że w dniu 27 maja 2016 roku, po godzinie 23, po długiej i ciężkiej walce z chorobą odeszła od nas ANIA STAROWICZ. Dziękujemy Wszystkim za udzielone wsparcie i modlitwę. Pogrążona w żalu rodzina.
Taka wiadomość dotarła do nas z Facebooka Pani Ani. Za każdym razem, gdy przychodzi nam zmierzyć się z taką informacją, mamy świadomość, że przegraliśmy tę najważniejszą walkę. Widząc ogromne wsparcie ze strony ludzi o wielkich sercach i wielką wiarę zawartą w słowach wsparcia od pomagających musimy pamiętać o tych, o których życie znów przyjdzie nam walczyć. Rodzinie Pani Anny składamy najszczersze kondolencje.
Opis zbiórki
Jak pech, to pech. W życiu bywa różnie. Gdyby tylko nie dzieci... Fakt, że patrzą - a właściwie fakt, że widzą - ból i cierpienie rodzica, który powinien być niezniszczalny, jest druzgocące. Taty już nie ma. Odszedł po roku ciężkiej walki z nowotworem. A mama. No właśnie, mama. To będzie historia o Ani. Mamie, bohaterce, która została sama na polu bitwy o zdrowie, o życie, o dzieci. Jeśli Ania nie da rady, nie pokona choroby, Julia i wojtek zostaną sierotami.
Z Anią nie chcę rozmawiać tylko o chorobie. Historię medyczną mam przed sobą. Wiem, że to rak i że nie odpuszcza. Wolę rozmawiać o Ani. Jestem nią zafascynowana. Jej siłą. Ile można w życiu znieść, udźwignąć. To dla mnie lekcja na temat: „Jak odnaleźć w sobie siłę”. Los dla Ani jest bezlitosny. Odbiera ukochaną osobę i największe wsparcie. Ale Ania daje radę. Wie, że skoro dzieci widzą jak rodzic słabnie pod naciskiem choroby, to trzeba im pokazać siłę charakteru. Zapewnić, że z miłości do nich nie podda się aż do ostatniego tchu.
Jesień 2012 roku. Wtedy Ania i jej mąż dowiedzieli się, że mają nowotwór. Po równo. Każdy po jednym, Mąż Ani po roku ciężkiej walki i ogromnym rozsiewie choroby zmarł w straszliwych cierpieniach. Marek – uśmiechnięty, cichy, jego niebieskie oczy coraz bledsze, ciało coraz szczuplejsze. Nie było miejsca w hospicjum, morfina stała się jak woda - potrzebna, lecz zwyczajna. Tak oczywista, jak chleb dla normalnych ludzi. Morfina stała się częścią Marka. Człowiek w 60 procentach składa się z wody, ale nie Marek. On składał się z morfiny i tkanki rakowej… Morfina zaprzyjaźniła się z rakiem – wszak stały się jednym ciałem - i Markowi pomagała bardzo niewiele…
Ania, po dwóch operacjach w 2012 r., otrzymała chemioterapię, radioterapię i hormonoterapię. Lekarze orzekli, że jest wyleczona, a ten typ raka piersi rzadko daje przerzuty, więc Ani pozostało regularnie chodzić na wizyty i badania kontrolne. Była więc duża nadzieja, że Julka i Wojtek – dzieci Ani i Marka – będą mogły być spokojne o jedno z rodziców.
Ania w tym czasie, gdy jeszcze żył Marek, każdego dnia, każdej nocy czuwała przy Mężu. Nieprzespane doby, kobiece ramiona niosące skulonego w bólu męża, woda, bandaże, lekarstwa…i Marek - już nie ten sam. Dzieci mocno przeżywały ostatni okres życia taty. Widziały jego cierpienie i co choroba robi z człowiekiem. Bezsilność, ból, powolne umieranie. Marek zgasł 30 grudnia 2013 roku. Dzieciom została tylko mama. Mama, która podobno jest już zdrowa.
Niestety rok później. Ania znalazła guzek na węzłach chłonnych szyi i tak walka zaczęła się ponownie. Badanie PET - CT wykazało liczne przerzuty do wielu węzłów chłonnych i wątroby. Biopsja wątroby wykazała, że nowotwór zmienił się i stał się bardziej "złośliwy". Po rezonansie kości okazało się, że przerzuty są też w całym kręgosłupie i miednicy.
Ania jeździ do szpitala na leczenie cotygodniowe. A potem każdego dnia zmaga się ze skutkami ubocznymi, które wywołują cytostatyki – bóle w jamie brzusznej (zwłaszcza bóle wątroby i jelit), zakażenia grzybicze w jamie ustnej i na skórze, bóle kostne i mięśniowe, zmęczenie, senność. A przed kolejnym podaniem cytostatyków stres, bo może znów spadł poziom białych krwinek, które to leczenie skutecznie niszczy. Wtedy Ania wraca do domu – chemioterapia nie może być podana i leczenie zostaje przesunięte na następny tydzień, a w zamian – seria zastrzyków, które podniosą poziom białych krwinek. Co około 8-9 tygodni kontrolne badanie KT klatki piersiowej i jamy brzusznej i ciągły lęk, czy tym razem wynik będzie lepszy czy gorszy. Czy leczenie jest skuteczne, czy nie...
„W leczeniu chorych na HER 2 – dodatniego rozsianego raka piersi lewej wyniki badań naukowych jednoznacznie dowiodły, że dołączenie leku PERTUZUMAB do powyższego schematu chemio-immunoterapii pozwoliło na znaczące wydłużenie czasu przeżycia całkowitego i czasu wolnego od nawrotu choroby, bez wzrostu toksyczności terapii. Stanowi to ogromny, wręcz przełomowy postęp w leczeniu onkologicznym na świecie” (przyp. Ani lekarz prowadzący). Niestety lek ten (PERTUZUMAB), mimo iż tak skuteczny, w Polsce nie jest refundowany.
Ania została sama z dwójką dzieci w wieku 10 i 8 lat. Ściszonym głosem opowiada – „nie jest mi łatwo, jako osobie chorującej onkologicznie, utrzymać siebie i dzieci. Wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak ludzie, nawet całkowicie dla mnie obcy, potrafią razem zorganizować się, by mi pomóc we wszystkim. Brakuje mi słów, by podziękować w równie wielkim stopniu. Najprostsze słowo - dziękuję - wydaje mi się zbyt banalne. Bóg zapłać wszystkim”.
Pomóżcie mi przetrwać. Uśmiechać się bez łez, zobaczyć Pierwszą Komunię córki, być z Julką i Wojtkiem, cieszyć się tym, czego na co dzień się nie ceni… iskierką życia, szczęścia, miłości…
Konto zbiórki Ani (środki widoczne są na pasku zbiórki po zaksięgowaniu).
Fundacja Siepomaga
Tytuł: 2889 Anna Starowicz
BPH: 65 1060 0076 0000 3380 0013 1425
IBAN: PL SWIFT: BPHKPLPK