Stawiamy Anię na nóżki

leczenie bioder i nóg w klinice ortopedycznej w Aschau
Zakończenie: 29 Kwietnia 2017
Rezultat zbiórki
Dzień dobry
Chciałam bardzo podziękować za pomoc w zbiórce dla Ani. Jest po obu operacjach bioder, które poszły świetnie i ma niemieckie zaopatrzenie ortopedyczne, w którym...stoi! Załączam zdjęcie. Jeszcze się trochę boi, to dla niej nowa sytuacja, ale wszystko jest na dobrej drodze. Ania jest dużo stabilniejsza, siedzi pewnie i bez asekuracji, widzimy ogromne efekty leczenia. Jeszcze daleka droga przed nami, ale już widać, że warto było zaufać niemieckim lekarzom i zawalczyć o leczenie w Aschau :)
Pozdrawiam serdecznie
Małgorzata Koźba – mama Ani
Opis zbiórki
01.02.2017.
Operacja przebiegła bardzo dobrze. Biodro zostało ustawione i zespolone śrubami. Ania całkiem dobrze zniosła czas po operacji, między innymi za sprawą profesjonalnej opieki przeciwbólowej - przez dwie doby po operacji miała wprowadzony do kręgosłupa cewnik, przez który pompa podawała stale środek znieczulający. Dzięki temu nie cierpiała i mogła być rehabilitowana już dobę po operacji! Dwa dni po zabiegu została posadzona na brzegu łóżka, w trzecim dniu na wózku, a czwartego dnia sama tym wózkiem wyjechała z sali. To są rzeczy u nas niewyobrażalne. W Polsce musiałaby leżeć w gipsie przez sześć tygodni, a mięśnie traciłyby z każdym dniem swoją moc, w biodrach mogłyby pojawić się zrosty, nie mówiąc o ogromnym umęczeniu niezmienioną pozycją.
W Aschau, dzięki ścisłej i kompleksowej współpracy lekarzy, fizjoterapeutów, pielęgniarek i specjalistów od zaopatrzenia ortopedycznego, podejmowana jest wczesna rehabilitacja, która daje doskonałe rezultaty. Obecnie Ania trzy razy dziennie jest sadzana na wózek, może w tej pozycji jeść posiłki i trochę się bawić. Leży też na brzuchu. Ma ćwiczone nóżki kilka razy w ciągu dnia, a pozostały czas spędza leżąc w specjalnym bloku i tak też śpi. Rodzice są w klinice przeszkalani jak mają opiekować się dzieckiem w domu, dzięki czemu wszystko przebiega bezpiecznie.
Druga operacja zaplanowana jest na 27 lutego. Po niej dwa tygodnie pobytu w klinice i wyjazd do domu. Po kolejnych 6 tygodniach powrót do Aschau na kontrolę, dobór ortez i rozpoczęcie pionizacji. Ortezy będą kosztować kilkadziesiąt tysięcy złotych. Musimy zgromadzić jeszcze ogromne sumy aby leczenie mogło być kontynuowane. Błagamy o pomoc, bo wiemy, że w niemieckiej klinice Ania ma szansę, jakiej nie dostanie nigdzie indziej. Ostatnio Ania powiedziała: "Mamo, kiedy wrócimy do Aschau żeby mi naprawili druga nóżkę i żebym mogła chodzić?" Tak pięcioletnie, dzielne dziecko znosi ból i wszystkie niedogodności. Bo ma cel! Pomóżcie nam go zrealizować!
––––––––––––––––––––––––––––––––––
Śliczna dziewczynka, po której twarzy nie widać, przez jakie piekło przeszła, ile pokonała trudności i jak wiele cierpienia doświadczyła od urodzenia. Ania ma śliczny uśmiech, którym zaraża wszystkich dookoła, piękne mądre oczy i mózgowe porażenie dziecięce.
3 miesiące za wcześnie na świecie Ania przepłaciła chorobą, która skazała ją na wózek inwalidzki, właśnie wtedy, gdy dzieciństwo mogło być najpiękniejsze. Jakie emocje rodzą się w sytuacji, kiedy nikt nie umie powiedzieć, co będzie z dzieckiem dalej, wiedzą tylko rodzice. Najpierw jest rozpacz, ogromna niepohamowana i przeświadczenie, że choroba właśnie zakończyła wszystko. Później przychodzi opamiętanie i wyrzuty sumienia, bo przecież ta niepewność nie pozwoliła kochać dziecka tak, jak na to zasługuje od samego początku.
Tylko z drugiej strony jak się nie bać, kiedy choroba rozpoznana zaraz po porodzie stawia pod znakiem zapytania wszystko to, czego byśmy chcieli dla naszego dziecka. Przyszłość, z jaką przyszło nam się zmierzyć była niejasna, ale gdy tylko pomyśleliśmy, że mało brakowało a Ani nie byłoby z nami, wszystkie strachy ustępowały, odchodziły w niepamięć. Dzieciom kolejne umiejętności przychodzą łatwo, płynnie, podświadomie. My z naszym dzieckiem musieliśmy to wypracować. Postanowiliśmy, że nadrobimy wszystkie braki i jak lwy będziemy walczyć o każdy nowy zakres ruchu, nową umiejętność, że wyrwiemy nasze dziecko chorobie. Ta świadomość stała się głównym motorem napędowym, który zdeterminował całe nasze życie.
Ania rehabilitację zaczęła w zasadzie od urodzenia, a przez te cztery lata, cala lista szpitali, ośrodków, metod, prób, wprost nie do zapamiętania. Setki tysięcy przejechanych kilometrów, godziny rehabilitacji i prawie ⅓ roku poświęcona pracy. Dzisiaj Ania potrafi siedzieć, a nawet sama siadać. Mało? Dla zdrowego dziecka to niewiele, ale dla naszej córeczki to olbrzymie osiągnięcie okupione ciężką pracą. Gdy już wydawało się, że wszystko obrało dobry kierunek, gdy Ania trzymana za rączkę samodzielnie stawała, spadł na nas wielki cios.
Podczas jednej ze stałych kontroli ortopedycznych dowiedzieliśmy się, że Ania ma podwichnięte stawy biodrowe, jeden z nich w zasadzie prawie zwichnięty. Co teraz? Tyle przepracowanych godzin, które na nic się zdadzą, jeśli w najbliższym czasie nie dojdzie do operacji. Ma być operacja? No to będzie, bo nigdy nie poddamy się w walce o naszą córeczkę. Kolejne konsultacje, nowe opinie, spekulacje, pomysły na sam zabieg i ze wszystkich stron taka sama informacja. Wielotygodniowy gips od pasa w dół, który unieruchomi nie tylko operowane biodra, ale wszystkie mięśnie i stawy nóg na wiele długich dni i nocy. W normalnym wypadku to żaden problem, ale dla Ani oznacza to wielki krok w tył. Tyle dni bez ruchu to dla naszego dziecka kilkanaście miesięcy pracy wyrzuconej do kosza. Jeden z lekarzy dał nam do zrozumienia, że nigdy nie uda się nadrobić czasu, który stracimy. Zabieg fibrotomii, który zrobiliśmy Ani rok temu, dał jej trochę czasu na znalezienie optymalnego leczenia.
Udało się! Znaleźliśmy kontakt do Kliniki Ortopedii Dziecięcej w Aschau. Miejsca, które pomogło już kilku polskim dzieciom i setkom maluchów z całej Europy. Klinika, w której leczenie jest kompleksowe, a operacje są jednym ze środków do celu – postawienia Ani na nogi. Niemiecki lekarz nie miał żadnych wątpliwości co do sposobu postępowania – Ania musi przejść operację lewego biodra, po sześciu tygodniach operację prawego, a po kolejnych sześciu trzeba jej dobrać ortezy firmy Pohlig, wzmacniające nóżki na tyle by mogła zacząć stać i uczyć się chodzić. Teraz najważniejsze – po operacji nie będzie gipsu! Dla Ani zostanie wykonany specjalnie wyżłobiony blok, w którym będzie spała i leżała w ciągu dnia, ale będzie ją można z niego wyjmować do rehabilitacji. Jednak ktoś miał pomysł na to, jak uchronić naszą dzielną dziewczynkę przed skutkami długotrwałego unieruchomienia. Operacja ma Ani otworzyć drogą do sprawności, a nie ją zamknąć, dlatego decyzja nie mogła być inna.
W czym klinika w Aschau jest lepsza od innych? Przede wszystkim odpowiedzialność za zdrowie dziecka spoczywa w rękach wielu specjalistów, którzy ściśle ze sobą współpracują. Sama operacja jest jedynie etapem, od którego trzeba zacząć. Sami nie zaczniemy, bo kwota, która jest zarazem ceną ze zdrowe nóżki naszego dziecka, jest ogromna. Stoimy przed ogromną górą, na którą na pewno sami nie wejdziemy.
W sąsiednim kraju tysiąc kilometrów od nas jest szansa i nadzieja dla naszej córki. Tak blisko, a jednak bardzo daleko. Nie jesteśmy w stanie zapewnić tego leczenia ukochanemu dziecku. Jeśli nie uda nam się zebrać środków, Ania na zawsze już zostanie przykuta do wózka inwalidzkiego. Pomóżcie nam postawić nasze dziecko na nogi.