Daj mi szansę na życie. Walka z rakiem mnie wykańcza...

Terapia nierefundowanym lekiem Nivolumab - jedyna szansa na życie
Zakończenie: 21 Października 2019
Rezultat zbiórki
Dotarła do nas tragiczna wiadomość. Po długiej i wyczerpującej walce pełnej wzlotów i upadków Anna odeszła. Rak po raz kolejny zebrał bolesne żniwo.
Wszystkich, którzy zdecydowali się wesprzeć Annę w zbiórce na leczenie, bardzo dziękujemy, doceniamy Waszą wrażliwość.
Mężowi i Rodzinie składamy najszczersze wyrazy współczucia w tym trudnym czasie. Dla nich świat na chwilę się zatrzymał.
Opis zbiórki
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam diagnozę, myślałam, że to wyrok śmierci. Pierwsze zwycięstwo miało być dla mnie gwarancją długiego, szczęśliwego życia. Nie minął nawet rok, kiedy usłyszałam, że choroba wróciła z podwójną siłą. Teraz stoję nad przepaścią, na plecach czuję oddech śmierci… Jestem o krok od tragedii, pomocy!
Dokładnie 4 lata temu spadła na mnie pierwsza bomba. Podczas rutynowych badań usłyszałam przerażającą diagnozę: guz. Leczenie było długie i wykańczające, chemioterapia, kolejne konsultacje lekarskie i przerażająca wizja tego, że każdy dzień może okazać się ostatnim. Okazało się, że walka nie poszła na marne - po kilku miesiącach wreszcie usłyszałam najważniejszą wiadomość. O tym, że wygrałam.
Przez rok żyłam pełnią życia. Całą sobą cieszyłam się, że dostałam od życia drugą szansę. Nagle zdałam sobie sprawę, jak ulotne jest życie. Każda chwila była na wagę złota. Postanowiłam nie tracić już żadnej. Zbyt wielu rzeczy bałam się zaczynając odwiedzając onkologię za każdym razem. To był dla mnie moment zwrotny. Nigdy nie spodziewałam się, że nagle zmieni się w moim życiu wszystko.
Kiedy już miałam nadzieję, że onkologia pozostanie jedynie przykrym i bolesnym wspomnieniem, koszmar wrócił. W 2017 roku po raz kolejny usłyszałam diagnozę, tym razem rak pęcherza. Szok, niedowierzanie, przerażenie. I ta jedna myśl, że to musi być sen, potworna zmora, która mnie nawiedziła. Że obudzę się z krzykiem i wszystko wróci do normy. Niestety, po raz kolejny musiałam oswoić się z tą rzeczywistością...
Czerwiec 2017 roku miał być decydujący. Trudna operacja. Chemioterapia. Cały cykl nie wykończył mojego organizmu. Prowadziłam ciężką walkę, ale wtedy wiedziałam, że nie mogę się poddać. Być może pomogło to, że już raz to przechodziłam, że w pewnym sensie wiedziałam co mnie czeka. To jednak nie zmniejszyło strachu. Przerażającej wizji tego, że rak w każdej chwili, może powiedzieć ostatnie słowo. Na to nie da się przygotować… Gotowa na pożegnanie? W moim słowniku nie było takiego sformułowania. Wciąż myślałam, że jeszcze mam szansę, że nie wszystko stracone. I choć szala zwycięstwa mocno przekrzywiała się na jedną lub drugą stronę. Grunt usunął mi się spod stóp jeszcze bardziej, gdy w 2018 roku dowiedziałam się, że choroba atakuje cały organizm, pojawiły się przerzuty do kości i szpiku kostnego. Szybko podjęto decyzję, że niezbędna jest kolejna chemioterapia. Niestety organizm wyczerpał limit sił, każdy kolejny cykl chemii był jak cios… Rak zaczął wygrywać, odebrał siły i nadzieję.
W końcu usłyszałam od lekarzy, że się poddają. Na powiększające zmiany jedynym ratunkiem medycznym jest kolejna chemioterapia. Niestety, istnieje szansa, że tej nei przeżyje. Jeśli nie wykończy mnie rak, żniwo zbierze chemioterapia. By jeszcze raz zawalczyć o zdrowie potrzebuję nowoczesnej immunoterapii. Lek nie jest refundowany. Moje życie zostało wycenione na ogromną kwotę! Błagam, pomóż mi, to ostatnia walka, której muszę i mogę się podjąć. Inaczej w ciszy będę czekać, aż przyjdzie śmierć….
Ten lek to szansa na życie! Ty jesteś moją nadzieją.
Mąż Anny: Kiedy patrzę jak uchodzi z niej życie nie wiem, co robić. Wspominam nasze wspólne chwile, jej energię, uśmiech… Wszystko, o czym marzę to przeżyć z nią jeszcze takie chwile, z dala od onkologii, leczenia. Cieszyć się z codzienności? Już nie potrafię. Chcę tylko jednego: by Anna znów była moją Anną. Proszę, pomóż!