❗Matka czwórki dzieci i guz mózgu - dramatyczna walka o życie Ani! Pomocy!

Anna Kozłowska

❗Matka czwórki dzieci i guz mózgu - dramatyczna walka o życie Ani! Pomocy!

Cel zbiórki:

leczenie onkologiczne i badania PET-CT

Zgłaszający zbiórkę: Fundacja KAWAŁEK NIEBA
Anna Kozłowska, 44 lata
Wrocław, dolnośląskie
Guz mózgu z przerzutami do wątroby
Rozpoczęcie: 8 Czerwca 2021
Zakończenie: 30 Czerwca 2023

Rezultat zbiórki

Z nieopisanym żalem zawiadamiamy, że 26 czerwca 2023 roku Anna odeszła... Nie napiszemy, że przegrała walkę z chorobą. Każdy dzień odebrany nowotworowi, każda chwila z rodziną, siła i chęć do życia były zwycięstwem! Guz mózgu jednak jest okazał się być zbyt ciężkim przeciwnikiem, zabierając Annę od rodziny i przyjaciół. Zbyt szybko... Dziś w sercach porozrywanych na kawałki została nieopisana pustka...

Rodzinie i bliskim Anny składamy najszczersze wyrazy współczucia. 

Opis zbiórki

Nie mam już siły, wstaję z łóżka jeszcze tylko dla nich. Nie myślę już o sobie, tylko o tym, co z nimi będzie, gdy mnie zabraknie? Czworo przerażonych par oczu liczy na mnie. Co mam im powiedzieć, że rak wygrał i to już koniec, że będą wychowywać się bez mamy? Nie mogę – walczę, nie dla siebie, ale dla nich…

Wiktor ma 8 lat, Nadia 7, najmniejsza jest Lenka… Nie odstępuje mnie na krok. Jest jeszcze Piotrek, ma 18 lat… Formalnie dorosły, dla mnie wciąż dziecko. To moje cztery skarby, cztery fundamenty mojego świata, który dzisiaj rozsypuje się w pył. Choroba zawsze była z naszą rodziną, zawsze żyliśmy w jej cieniu, w jej przekleństwie. Trojgu moich dzieci Bóg oszczędził daru zdrowia… Wiktor jest dzieckiem autystycznym, wymaga opieki przez cały czas. Podobnie Lenka, która niedosłyszy. Chory jest też Piotr, niedowidzi, ma padaczkę. Przez całe życie walczyłam o zdrowie moich dzieci. Nigdy nie sądziłam, że przyjdzie mi walczyć o własne. Przez wiele lat oszczędzała mnie choroba. Nie sądziłam, że gdy zaatakuje, to zrobi to w jednym celu – by mnie zabić.

Anna Kozłowska

To, co miało być zwykłym bólem głowy, spowodowanym przez przemęczenie i stres, okazało się guzem mózgu. Nowotwór – to słowo padło w 2016, zabrało wszystko, zniszczyło wszystko. Najpierw było podejrzenie. Nie wierzyłam. Czekałam na badanie, starając się żyć normalnie, pełna nadziei, nie strachu. Przy czwórce dzieci nie można usiąść i się załamać, nie ma na to czasu. Musiałam być mamą, która nie tylko przytula, odgania smutki, zaplata włosy, kładzie do snu, ale też zabiera na rehabilitację, pomaga ćwiczyć, pilnuje podawania leków. Nie było miejsca na chwile zwątpienia i łzy. 

Wtedy byłam silna, dziś już nie jestem. Badanie potwierdziło najgorsze podejrzenia lekarzy. Co więcej, okazało się, że guz zlokalizowany jest w bardzo trudnym miejscu, rośnie w zastraszającym tempie i ma charakter glejowy – bardzo śmiertelny, bardzo niebezpieczny. Z mamy czwórki dzieci, w tym trójki chorych, stałam się mamą, która umiera na nowotwór… Mamą z łysą głową, słaniająca się na nogach, która nie ma siły wstać, jeść, nawet wymiotować.

Anna Kozłowska

Przeszłam udar mózgu, z którego wyszłam chyba cudem… Przeszłam też wyniszczające leczenie chemią. Przeszłam operację na mózgu. Nikt nie chciał się zdecydować. Każdy się bał. Operacja była obciążona ogromnym ryzykiem. Nie pozostawiono mi złudzeń – najmniejszy błąd będzie oznaczać jedno: śmierć. Operacja mogła mnie zabić, ale brak operacji zabiłby mnie na pewno… Pozostawienie guza, który miałam w głowie, było równoznaczne z wyrokiem. 2, może 3 lata życia… A potem koniec.

Gdy jechałam na salę operacyjną, myślałam tylko o twarzach moich dzieci, o ich oczach, uściskach, śmiechu. To była jedyna szansa, bym mogła z nimi być, bym dożyła ich kolejnych urodzin, by nie zostały same… Przeżyłam. Nie udało się jednak. Przegrałam… Guz odrasta. Rak jest silniejszy od umiejętności lekarzy i od mojej woli życia… Wyniszczony chemią organizm zaczyna się sypać… Wiem, że walczę o życie. I bardzo się boję. Rokowania nie są już złe, one są praktycznie żadne… 

Anna Kozłowska

Po operacji jestem niepełnosprawna, mam niedowład lewej ręki, lewej nogi, padaczkę. Chwilami zapominam, co robię i gdzie jestem, mam zaniki świadomości. Nie mogę zostać sama z dziećmi, staram się, jak mogę, ale czasem sama wymagam opieki jak dziecko. Jest ciężko, bardzo, ledwo wiążemy koniec z końcem. Potrzebuję leczenia, ale mam troje chorych dzieci, które wymagają tego samego… W kolejce w aptece często muszę wybrać – czy zapłacić za leki dla nich, czy dla siebie? Gdy mam wybierać między swoim zdrowiem a ich, wybór jest oczywisty… One mają jeszcze przed sobą całe życie. Ja nie. 

Ostatnio znów wylądowałam w szpitalu. Niestety wykryto kolejny nowotwór, zmianę wielkości prawie trzech centymetrów... Sądząc po opisie, jest złośliwy. Ciągły ból brzucha i głowy sprawia, że  leżę w łóżku i praktycznie się nie ruszam. Gdy moje dzieci zasypiają, wtedy dopiero przychodzi rozpacz… Poddałabym się, ale wciąż walczę – dla nich.

Gdy myślę o tym, że nie zobaczę, jak Nadia i Lenka stają się nastolatkami, jak Wiktorek otwiera się w końcu na innych, nie umiem powstrzymać łez. Nieważne, jak cierpię, ważne jest tylko to, że po moim odejściu to oni będą cierpieć… Dlatego proszę o pomoc, bo nie chcę umierać, chcę żyć – dla nich… Błagam już nie ze względu na siebie, ale na moje dzieci – pomóż mi.

Obserwuj ważne zbiórki