25 Lutego 2021, 16:38
Już za kilka dni Artem będzie w Hiszpanii! Dziękujemy Wam za wszystko!
Mieliśmy bardzo mało czasu - tym bardziej dziękujemy Wam za każdą pomoc!
Niestety, nie mogliśmy przedłużyć zbiórki, bo Artem jak najszybciej musi znaleźć się w Hiszpanii, a do tego konieczne było przelanie całej kwoty na konto kliniki.
Udało nam się zebrać jednak naprawdę dużo!
Pozostałą kwotę rodzice chłopca zgromadzili samodzielnie za pomocą przyjaciół i rodziny oraz pożyczek.
Leczenie może się rozpocząć przede wszystkim dzięki Wam - to najważniejsze.
Dziękujemy!

Trzy miesiące temu nasz świat legł w gruzach. Wtedy okazało się, że mój 5-letni synek umiera! Artem zachorował na złośliwy nowotwór - mięsaka prążkowano-komórkowego. Umieramy ze strachu o życie synka i robimy wszystko, by go ocalić! Największa nadzieja czeka w klinice w Barcelonie - w miejscu, gdzie lekarze uratowali już tak wiele dzieci, które u nas w kraju miały znikome szanse przeżycia. Niestety, cena samego leczenia to ponad 220 tysięcy euro!
Nie mamy takich pieniędzy, nie jesteśmy w stanie sami zapłacić za szansę na ocalenie Artema, dlatego błagamy każdego, kto może nam pomóc - nie przechodź obojętnie. Każdy gest dobra daje nam nadzieję…

12 listopada synek zaczął skarżyć się na ból brzuszka i nogi. Tego samego dnia pojechałem z nim do szpitala w Chmielnickim - na Ukrainie, skąd pochodzimy. Już badanie USG sprawiło, że ogarnęło mnie przerażenie - w brzuszku mojego syna jest ogromny, 15-centymetrowy guz! W takich chwilach najpierw jest szok. Nie mieści się w głowie, że coś takiego wydarzyło się naprawdę - nie nam, nie naszej rodzinie, nie naszemu dziecku! Prawa jest jednak brutalna, w końcu trzeba ją sobie uświadomić. Przełknąć łzy, których żadna siła nie da razy powstrzymać i walczyć - stawka jest najwyższa.
W szpitalu wykonano badania i biopsję guza. Diagnoza nie pozostawiała złudzeń - zarodkowy mięsak prążkowano-komórkowy w jamie brzusznej.

Obecnie jestem z synkiem w Okręgowym Szpitalu Dziecięcym w Chmielnickim na oddziale hematologicznym. Ukraińscy lekarze dają 50% szans przeżycia. To jak gra w ruletkę - albo się uda, albo nie. Nikt nie daje pewności, jednak prawda jest taka, że tutaj mój mały synek właściwie nie ma szans…
Rozpaczliwie szukając ratunku, trafiliśmy na rodziców dzieci z podobnymi diagnozami, które leczą się (z sukcesami) w Barcelonie. Dzięki nim także trafiliśmy do Fundacji Siepomaga i zdecydowaliśmy się na zbiórkę i poproszenie o pomoc Was - obcych nam ludzi z sąsiedniego kraju. Mamy w Polsce przyjaciół, którzy zamotywali nas do działania. Wierzę, że wielu rodziców, by ratować swoje dziecko, także zrobiłoby wszystko, co w ich mocy. I ja robię…

Niestety, koszt leczenia w Barcelonie to astronomiczna kwota ponad 220 tysięcy euro. Nie liczymy już nawet pobytu i dojazdu tam - i tak nas nie stać na taki wydatek. Jednak stawką jest życie Artema, mojego małego synka… Jesteśmy prostą, zwyczajną rodziną. Do tej pory żyliśmy jak większość z Was - dom, praca, wspólny czas. Szczęście. To szczęście jest już tylko mglistym wspomnieniem, które chce zabrać śmierć. A my nie możemy jej oddać synka… Błagamy z całego serca o pomoc.
Oksana, mama Artema