Chcemy wygonić raka z naszej rodziny - pomóż nam!

roczna rehabilitacja oraz schodołaz
Zakończenie: 26 Sierpnia 2018
Rezultat zbiórki
Radość przegroomna! Wreszcie możemy swobodnie się poruszać, mimo istniejących schodów. Schodołaz, który zakupiliśmy dzięki szczodrości darczyńców, pozwala nam o wiele łatwiej funkcjonować i wychodzić na upragnione spacery wtedy, kiedy dusza zapragnie.
Dziękujemy, dziękujemy, dziękujemy! Słowa nie oddadzą naszej wdzięczności. Nie poddajemy się i nadal walczymy o zdrowie męża. To wspaniałe, że jesteście z nami!
Ola - żona Artura
Opis zbiórki
Nasza walka z rakiem trwa już 17 lat. Piszę “nasza”, bo choroba męża jest wspólnym wyzwaniem dla całej rodziny. Mamy za sobą już kilka wygranych bitew, ale każda z nich zostawia po sobie zniszczenia, których czasami nie da się już odbudować. Artur nie porusza się samodzielnie. Jedyną szansą na przemieszczenie się z punktu A do punktu B jest wózek inwalidzki. Niestety, mieszkanie na pierwszym piętrze bez windy jest dla nas przeszkodą niemal nie do pokonania. Dlatego, żeby móc wyjść do świata, potrzebujemy schodołazu.
Pierwsza bitwa sprzed 17 lat pozostawiła po sobie wielką bliznę na głowie i niedowład prawej nogi. Mąż przeszedł wówczas resekcję guza mózgu i radioterapię. Ogromny strach, niepewność, przerażenie stało się naszych chlebem powszednim. Na szczęście udało się. Artur dzielnie dawał sobie radę. Zajmował się domem i wychowaniem syna Michała, który urodził się kilka miesięcy przed operacją. Rozejm w walce z chorobą udało się utrzymać przez 11 lat.
W 2012r. podstępny guz wypowiedział warunki pokoju i wytoczył cięższe niż poprzednio działa. Zaczęło się atakiem padaczki i kilkunastodniowym pobytem w szpitalu. Pogłębił się niedowład prawej strony i problemy z mową. Rezonans sugerował wznowę, ale neurochirurg zrzucił to na karb powikłań po radioterapii. Wpadliśmy w błędne koło i do 2015r. sześciokrotnie trafialiśmy na oddział neurologiczny. Te same objawy (plus silne bóle głowy) i ten sam schemat leczenia. W końcu spotkaliśmy panią endokrynolog, która przepisała mężowi sterydy. Nastąpiło długo wyczekiwane zawieszenie broni - stan Artura się ustabilizował. Mieliśmy nadzieję, że teraz już pójdzie z górki. Niestety…
Rozpoczęła się kolejna kampania, tym razem pod kryptonimem “5 x W”: Wrzesień 2017r. = wznowa = wróg = wojna = walka. Choroba zaatakowała ze zdwojoną siłą. Pierwotne przypuszczenia sprzed kilku lat się potwierdziły. Meldunek bojowy z pola bitwy: Przeciwnik ukrył się pod nazwą “skąpodrzewiak anaplastyczny” - glejak III stopnia, nieoperacyjny. Jedyna możliwa broń - chemia. Straty własne - ogromne. Szanse powodzenia - na szczęście wciąż duże. Główny cel - nigdy się nie poddamy!
Obecnie Artur jest po trzeciej chemii. Rezonans potwierdził, że masa guza uległa zmniejszeniu. Dla nas to znak, że idziemy w dobrą stronę. Nie da się jednak ukryć, że ostatnimi czasy choroba mocno dała się we znaki mężowi. Leki bardzo go zmieniły. Zatracił gdzieś radość z życia, której, mimo pogarszającego się zdrowia, nie wypuszczał dotąd z ręki. Nie potrafi się już samodzielnie podnieść z łóżka, a że przez sterydy mocno urósł, potrzebuje do tego pomocy przynajmniej dwóch silnych osób.
Żeby mieć szansę na skuteczną walkę z glejakiem, musimy popracować nad formą męża. Trzeba pilnie podreperować duszę i ciało. Jeśli odzyska chęci do życia, to i ciało będzie się chciało chętniej naprawiać. Problemem, z którym mierzymy się od lat, jest wyjście z domu. Mieszkamy na pierwszym piętrze w budynku bez windy. Artur nie da rady o własnych siłach wejść ani zejść po schodach. Pozostaje wózek, który jednak razem z mężem też trzeba wnieść, co jest bardzo trudnym zadaniem. Dlatego tak bardzo staramy się o schodołaz. Wierzymy, że łatwiejsze wychodzenie z domu, a także intensywna rehabilitacja, pomoże nam tchnąć nowe siły w jego mocno już zmęczone chorobą ciało. Niestety, to kosztuje, więc prosimy: wesprzyjcie nas.
Nie poddajemy się. Chociaż wieloletnia walka z chorobą nie złamała naszej rodziny, widzę, jak syn mocno przeżywa problemy zdrowotne swojego taty. Chciałby mu bardziej pomóc, częściej zabierać na spacer. Cały czas żyjemy nadzieją, że jeszcze to wszystko się odmieni. Że dostaniemy więcej wytchnienia, wreszcie wygramy tę nierówną walkę i podpiszemy pakt o nieagresji - na naszych warunkach. Do tego jednak potrzebujemy mieć naszego Generała w formie. Dzięki Waszemu wsparciu i Waszej pomocy, będzie to możliwe!
Ola - żona