Twoja przeglądarka jest nieaktualna i niektóre funkcje strony mogą nie działać prawidłowo.

Zalecamy aktualizację przeglądarki do najnowszej wersji.

W portalu siepomaga.pl wykorzystujemy pliki cookies oraz podobne technologie (własne oraz podmiotów trzecich) w celu, m.in. prawidłowego jego działania, analizy ruchu w portalu, dopasowania apeli o zbiórkach lub Fundacji do Twoich preferencji. Czytaj więcej Szczegółowe zasady wykorzystywania cookies i ich rodzaje opisaliśmy szczegółowo w naszej Polityce prywatności .

Możesz w każdej chwili określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.

Jeśli kontynuujesz korzystanie z portalu siepomaga.pl (np. przewijasz stronę portalu, zamykasz komunikat, klikasz na elementy na stronie znajdujące się poza komunikatem), bez zmiany ustawień swojej przeglądarki w zakresie prywatności, uznajemy to za Twoją zgodę na wykorzystywanie plików cookies i podobnych technologii przez nas i współpracujące z nami podmioty. Zgodę możesz cofnąć w dowolnym momencie poprzez zmianę ustawień swojej przeglądarki.

Uciec chorobie

Dawid Chocianowski
Zbiórka zakończona
Cel zbiórki:

terapia psychologiczno-logopedycznej

Dawid Chocianowski
Brwinów, mazowieckie
autyzm wczesnodziecięcy
Rozpoczęcie: 30 Listopada 2015
Zakończenie: 18 Lutego 2016

Rezultat zbiórki

Zbiórka została zakończona wcześniej na prośbę rodziców. Gdy tylko otrzymamy od rodziców chłopca rezultat z wydatkowania zebranych środków, zamieścimy go na stronie.

Opis zbiórki

Jak reagować, kiedy dziecko „nie słyszy”, choć badania słuchu wykazały, że słuch ma doskonały. Co zrobić, gdy nadpobudliwość nie pozwala maluchowi na chwilę beztroskiej zabawę, za to bez problemu potrafi skupić na kilka godzin uwagę w wirujący bęben pralki? Jak ustrzec przed zagrożeniem, gdy nie piśnie słowem na oparzenie, nie zazna lęku przed bezpańsko biegającym psem, za co w środku nocy histeryczny płacz przemieni w przerażający krzyk? I jak pomóc, gdy beztroskie bieganie, zamieni w niecierpliwą gonitwę w kółko… Zbyt wiele pytań, na które była tylko jedna poprawna odpowiedź. Były to objawy czegoś złego, co działo się w główce tego malutkiego chłopca. Informacje te wydawały się na tyle przerażające, że rodzice przez cały czas łudzili się, że to nie jest prawda. Potrafili znaleźć miliony wymówek, dlaczego ich synek jeszcze nie mówi, nie dopuszczając do siebie myśli, że mógłby być chory…
 


Dziecko, maluszek nie większy niż torebka cukru, bobas, w którego główkę mogłam się wtulić, do snu zaśpiewać kołysankę, przewijać i obserwować każdego dnia. Dla mnie był zawsze idealny, być może dlatego na wszystko dawałam mu czas, nie dostrzegając pierwszych symptomów choroby, które na jednym z rodzinnych spotkań zwróciła uwagę jedna z ciotek:  „Czy on zawsze tak w kółko biega?”.  Niby niewinne pytanie, ale dziwnie zakłuło, bo przecież każde dziecko, gdy już zacznie chodzić, troszkę biega, ale dlaczego bieganie naszego synka okazało się na tyle szczególne i dlaczego właśnie od tego pytania wszystko musiało się zacząć…

Dawid Chocianowski

 

 

Jak tylko nauczył się chodzić, wszędzie biegał. Rano wyskakiwał z łóżka, biegiem do łazienki i kuchni, dookoła stołu i po korytarzu. Energiczne dziecko – tak wówczas myślałam. Wychodziliśmy na podwórko, na boisko i plac zabaw, żeby się wybiegał, bo jak się wybiega, to dobrze będzie spał, tak mówili… Zaniepokoiłam się na poważnie dopiero wtedy, kiedy mimo bardzo aktywnego spędzania czasu na świeżym powietrzu Dawidek nie mógł spokojnie spać. W środku nocy budził go przeraźliwy płacz, zamieniający się w krzyk. Zaciśnięte oczka, zasłonięte rączkami uszka… Wyrywanie włosków, uderzanie główką w ścianę i bezradność. Nie mogłam go dotknąć ani przytulić, jakby moja dłoń parzyła jego ciało, cichy i z możliwych najbardziej spokojny szept wzbudzał w nim nadzwyczajne pokłady agresji. Przesiadywałam całe noce obok jego łóżeczka i choć byłam tak blisko, czułam, że dzieli nas cała otchłań, skryta w tym przeraźliwym płaczu. Sąsiedzi, jedni z troski, poniektórzy ze zwykłej ciekawości, pytali co u nas tak głośno każdej nocy.


Na każdym kroku podczas spacerów towarzyszyło nam niebezpieczeństwo. Dawidek biegał, ale też uciekał. Ot, tak bez strachu i lęku przebiegał przez drogę, nie zważając na ruch na ulicy, potrafił przez bramę przełożyć rękę do każdego psa, nadal nie chciał mnie chwycić za rękę, a na każdy zakaz lub ostrzeżenie reagował histerią. A co najgorsze, nadal nie mówił… Gdy niepokojące objawy zaczynają przysłaniać radość dzieciństwa, człowiek chwyta się wszystkiego, byleby tylko ze wszystkich możliwych scenariuszy, ten najgorszy - choroba dziecka, nie okazał się prawdziwy. Przeczytałam w internecie o przypadkach, w których zbyt krótki języczek dziecka opóźniał naukę mowy. Cieszyłam się, że to "tylko" problem krótkiego języka. Każdego dnia wyczekiwałam zwykłego „mama”, aż przyszedł moment, gdy za namową męża udałam się z wówczas niespełna 2-letnim Dawidkiem do lekarza. Nie reagował na swoje imię, za to niezwykle zainteresowany był wszystkimi klamkami i pokrętłami od grzejników. Wówczas padło podejrzenie, które po kilku kolejnych badaniach przemieniło się w diagnozę – autyzm.

 


Jak dalej potoczyła się nasza historia? Od drzwi do drzwi, metodą prób i błędów korzystałam ze wszystkich porad, które przeczytałam w internecie, doświadczeń innych rodziców, instynktu rodzicielskiego. Szukanie skutecznej terapii, to jak błądzenie w ciemności, szukając promyka, w stronę którego pragnie się dążyć. Minęło kilka miesięcy, nim udało nam się znaleźć to „światełko”. Pełne pogardy pytania „Czy on coś mówi w ludzkim języku?”, „Czy on jest na jakiś lekach?”, „Chłopak do mówienia się nie garnie”, zamieniliśmy na indywidualną terapię. Odnaleźliśmy w tej otchłani ciemności, światełko nadziei dla naszego synka i w jego kierunku pragniemy dążyć. Po kilku miesiącach nadpobudliwe bieganie zamieniliśmy w spokojny, ale pełen energii marsz, ciszę w pierwsze słowa, a nawet pytania. Koszmary nocne, co prawda pojawiają się, jednak nie budzą każdej nocy krzykiem. Wierzymy, że to światełko, to jedyna szansa na to, aby uciec chorobie i nadrobić wszystko to, co choroba skryła w ciemności i nie pytając nikogo o zdanie odebrała naszemu synkowi.  Mama Dawidka zrezygnowała z pracy, oddając się bezgranicznie terapii syna, aby w przyszłości mógł „wyjść na ludzi” i dać sobie radę. Nie pozwólmy, przerwać terapii, która jest jedyną szansą na wyjście z cienia choroby. 

Ta zbiórka jest już zakończona. Wesprzyj innych Potrzebujących.

Obserwuj ważne zbiórki