Pomóżmy naprawić serduszko Basi

Cewnikowanie serca w Munster
Zakończenie: 15 Lipca 2016
Opis zbiórki
Basia to urocza dwuletnia dziewczynka, która żyje tylko dzięki uporowi swoich rodziców. Gdy uśmiechnięta bawi się z bratem lub idzie z rodzicami na spacer, nie przeczuwa, że nadal grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo. –Kiedyś opowiemy jej o chorym serduszku, ale wierzymy, że wtedy będzie już zupełnie zdrowa.
Z wytęsknieniem oczekiwana córeczka przyszła na świat z bardzo poważną wadą serca. W dzisiejszych czasach medycyna ratuje takie dzieci jak Basia i daje im szanse na normalne życie. Wada serca - tetrologia Fallota, teoretycznie operowana jest w większości ośrodków kardiochirurgicznych w Polsce. Niestety w tym wypadku teoria nie pokrywa się z praktyką. Basia ze względu na bardzo wąskie tętnice płucne, w Polsce tej szansy nie dostała.
W drugim miesiącu życia przeszła plastykę zastawki tętnicy płucnej. To jednak było wciąż za mało. Jej serduszko wymagało operacji, do której nie została zakwalifikowana. Rodzice dziecka z wadą serca mają zupełnie inne priorytety, a radość z macierzyństwa odkładają na później. Pierwsze miesiące życia ich dziecka to nieustanny wyścig z czasem, wytężona uwaga, i ogromne wyczekiwanie na jakąkolwiek pomoc. Konsultacja z ordynatorem kardiochirurgii CZD nie przyniosły oczekiwanej informacji o kwalifikacji do korekty wady serca. Basi zaproponowano jedynie operację wstępną-paliatywną. To nie było to, na co wszyscy czekali. Rodzice chcieli, by w ciele ich dziecka zaczęło bić zoperowane, zdrowe serduszko. Nadzieja przyszła z ICZMP w Łodzi. Lekarze owszem zakwalifikowali dziewczynkę do operacji, jednak uznając jej stan za stabilny, odwlekali ostateczną decyzję w czasie.
–Paradoksalnie nasza córka miała zostać zoperowana w momencie, kiedy jej stan znacząco się pogorszy. Chcieliśmy Basie leczyć, a nie ratować, kiedy będzie już naprawdę źle. – mówi mama. Dziewczynka nie miała czasu, by czekać. Rodzice nie chcieli widzieć swojego dziecka ratowanego przed śmiercią w ostatniej chwili, a lekarze jak mantrę powtarzali: „nie mamy na państwa córkę pomysłu”, „z takimi tętnicami wasze dziecko nie nadaje się do operacji”, „stan całkiem dobry, obserwujemy”, a czas uciekał. Dziecku w stanie zdrowia Basi, pozostawionemu bez operacji, zagrażają nieodwracalne zmiany w sercu. Po miesiącach odbijania się od drzwi znaleźliśmy człowieka, który wypowiedział wyczekiwane słowa, „ryzyko związane z czekaniem jest większe, niż ryzyko operacji dlatego zoperuję państwa dziecko”. Udało się!
W sierpniu 2015 roku, w Klinice Uniwersyteckiej w Munster w Niemczech, Basia dostała od lekarzy nowe życie. Jej serduszko dzięki dobrym ludziom, ale i wspaniałym fachowcom stało się takie, jakie powinno być od początku. Z sali operacyjnej dziewczynka wróciła różowa, samodzielnie oddychająca. To był dla rodziców wymarzony scenariusz. Niestety szczęśliwy koniec tej historii cały czas się oddala. Wąski tętnice Basi nie rosną tak szybko, jak u zdrowego dziecka, dlatego wymagają systematycznego poszerzania, by zapewnić rosnącej dziewczynce odpowiednią ilość tlenu. Sam zabieg jest dużo bezpieczniejszy niż operacja, jednak cewnikowanie serca to też ogromne ryzyko u małego dziecka. Gdyby cokolwiek poszło nie tak, chirurdzy będą musieli otworzyć serce dziewczynki.
–Panu profesorowi Malcowi i Pani docent Januszewskiej raz już oddaliśmy pod opiekę nasz największy skarb. Ufamy im bezgranicznie i nie wyobrażamy sobie, by ktoś inny zabezpieczał zabieg naszej córeczki. Dlatego bardzo nam zależy, aby zespół lekarzy, który uratował nasze dziecko, czuwał nad nim do momentu, kiedy Basia będzie zdrowa.
Wielomiesięczne konsultacje, wyjazdy i leczenie naszego dziecka, spowodowały, że nie mamy już pieniędzy, od których zależy życie Basi. Dlatego zwracamy się o pomoc do wszystkich ludzi, którzy wierzą w to, że nasze dziecko będzie kiedyś zdrowe.