Kto wie, może gdyby ktoś wówczas małej Basi poświęcił więcej czasu, otoczył troską i uwagą, teraz byłaby zdrową i samodzielną kobietą. Rodziny się nie wybiera… Przez wiele lat obserwowała bolesne awantury, pijackie wieczory i przemoc. Żyła w strachu. Na drodze krętej usłanej bólem i rozpaczą nie przypuszczała, że może ją spotkać coś wyjątkowego. Za zamkniętymi drzwiami pragnęła odzyskać, zaburzane przez wiele lat, poczucia bezpieczeństwa...
Pani Basia, w dniu narodzin została skazana przez najbliższych na samotność. Mama powróciła do dawnego życia, w którym nie było miejsca dla maleństwa. Dziadkowie przez wiele lat pragnęli odbudować to co dla dziecka jest najważniejsze, a czego nie otrzymała od rodziców – poczucie bezpieczeństwa i zaufanie.
Po 12 latach o córce przypomniała sobie mama i jej nowy partner. Nadużywanie alkoholu, przemoc i ciągłe awantury stały się codziennością, w której zostało jej odebrane dzieciństwo. Obarczona problemami dorosłych, których nie rozumiała, płakała. W miejscu miłości pojawił się alkohol, bezpieczeństwo zamieniło się w obezwładniającą przemoc i brak uwagi w niedostrzeżeniu niepokojących objawów chorobowych. A dziecko z bólem się budziło i z bólem kładło do snu. Na wszystko „najlepszy” antybiotyk. Dużo antybiotyków, na które w pewnym momencie organizm w ogóle przestał reagować. Reagować zaczęły za to nerki, wątroba i kręgosłup, które ogromne dawki leków kompletnie wyniszczyły. Na ból brzucha i głowy, na swędzącą wysypkę i łzawiące oczy. Miało przestać boleć. Nie przestało. W pełnoletność wkroczyła samotnie, uciekła. Pragnęła jedynie normalności, bez ciągłych awantur i alkoholu.
Samodzielność, dla tak młodego człowieka jest bardzo trudna. Niemal dobrnęła do dna. Bezdomność, brak nawet jednego ciepłego posiłku i perspektyw na przyszłość. Postanowiła pomagać, wspierać. Marzyła o tym by stać się kimś, kogo w tych najtrudniejszych chwilach jej brakowało. Kogoś kto znajdzie sposób by tak zwyczajnie w świecie pomóc, tam gdzie ta pomoc jest najbardziej potrzebna. Pomagała. Uczestniczyła w wielu grupach wsparcia. Właśnie tam jej droga nabrała promiennego blasku, odnalazła szczęście i miłość. Dwoje ludzi, których los mimo wielu chorób, nieszczęśliwych doświadczeń złączył, nadając sens ich życiu.
Pan Mirek walczy z zespołem pozakrzepowym żył głębokich. Niegojące się rany na całych nogach, obrzęki nie pozwalające wyjść na spacer. Skutki uboczne wieloletniego leczenia każdej dolegliwości bólowej antybiotykami Pani Basi zakończyły się astmą oskrzelową, zwyrodnieniem kręgosłupa, problemami z nerkami i żołądkiem i wózkiem. Żyją z jednej renty Pana Mirka oraz dodatku mieszkaniowego za kwotę 1006 złotych. Po opłaceniu rachunków oraz zakupieniu wszystkich leków dla nich dwojga, na przeżycie całego miesiąca zostaje 150-200zł. Co oznacza, że w najlepszym wypadku na wyżywienie pozostaje 50 złotych tygodniowo. W XXI wieku szybciej umrzemy z głodu, niż wyniszczą nas kumulujące się od lat choroby.
Historia miłości napisana atramentem cierpienia i bólu. Miłość pozwala przetrwać każdy kolejny wspólny dzień. Szczęścia zaczęło przybierać szary obraz polskiej schorowanej biedy. Na chorowanie w Polsce stać tylko najbogatszych.
Nie oceniajmy ludzi patrząc przez pryzmat ich statusu materialnego, bo taka ocena nigdy nie będzie sprawiedliwa. Na statut wpływa bardzo wiele czynników, ale jakże często właśnie na te czynniki nie mamy żadnego wpływu. Zdrowie, a właściwie jego utrata odziera człowieka z godności. Choroba uniemożliwia pracę. Brak pracy doprowadza do skrajnej biedy. Brak środków do życia odbiera nam wolę życia. Błędne koło rozpaczy nakręca się i nie sposób go zatrzymać. Pomóżmy zapewnić wszystkie niezbędne leki oraz podstawowe środki higieny i żywność dla Basi i Mirka.