Zamiast fundamentów gleba przykryta wykładziną. Zamiast stabilnych murów, gliniane ściany. Zamiast ciepłej wody, piec chlebowy, który ma zadanie ogrzać 7-osobową rodzinę. Zamiast łazienki, istnieje niewielka miska i wychodek na polu. I najważniejsze - zamiast pełnej rodziny, zastępcza rodzina już od wielu lat…
--------------------------------------------
Obejrzyj reportaż TTV o Mateuszu i Marku

Lepianka, w której mieszka 14-letni Marek oraz 10-letni Mateusz to nie obraz za czasów wojny, to codzienność rodziny, dla której to jedyne schronienie przed zimą. Chłopcy od urodzenia zmagają się z ataksją móżdżkowo-rdzeniową. Tuż po narodzinach drugiego z nich, po niespełna roku, mama która sama również ze względu na swój stan zdrowia wymagała opieki, wyszła z domu i już nigdy do niego nie wróciła. Do dzisiaj rodzina nie ma informacji gdzie przebywa. Tata zmagający się również z ataksją oraz upośledzeniem w stopniu umiarkowanym nie był w stanie zaopiekować się i wychować chłopców. By uchronić braci przed jednym z najtrudniejszych doświadczeń - zabraniem od najbliższych i umieszczeniu w domu dziecka, dziadkowie, chociaż sami już są w podeszłym wieku, zdecydowali się pomóc, na ile starczy im sił. Od 2006 roku pełnią funkcję rodziny zastępczej dla braci.

Cała rodzina utrzymuje się ze wsparcia socjalnego i jednego żywiciela - dziadka chłopców - pana Stasia. Choroba dała się silnie we znaki w sprawności fizycznej, jednak pozostawiła zdrowy sprawy umysł, dlatego udało się znaleźć pracę w zakładzie pracy chronionej, za najniższą krajową zarobić na przysłowiowy chleb. Dziadkowie poza chłopcami zajmują się również dwoma swoimi synami, którzy również zmagają się z chorobą, która ze względu na trudne warunki socjalne bardzo szybko postępuje. Niewielka pensja starcza na potrzeby bieżące, ciepły obiad, zakup podstawowych środków higieny. Niestety, ze względu na ogromne ograniczenia fizyczne dziadka oraz upośledzenie umysłowe mężczyzn nie sposób zająć się remontem budynku, który od kilkunastu lat według nadzoru budowlanego powinien być rozebrany, a który w tej chwili jest jedynym schronieniem. 4 lata temu dziadkom udało się zakupić kontenery, do których rodzina miała się wyprowadzić. Niestety, formalności przy załatwianiu podłączenia mediów, dostosowania kontenerów do warunków mieszkaniowych oraz brak środków finansowych stanęło w miejscu. Rodzina bez wsparcia finansowego ale również w formalnościach sobie nie poradzi. Pomoc wielu wspaniałych ludzi z najbliższego otoczenia ułatwiła rozpoczęcie przystosowywania kontenerów do warunków mieszkaniowych dla braci. Po pierwszym etapie udało się zamontować dach. W tej chwili kolejny etap to podłączenie mediów, przystosowanie łazienki. Koszty są ogromne, a rodzina samodzielnie nie poradzi sobie z trudnościami przerastającymi ich możliwości. Tragiczne warunki nie ułatwiają walki z postępującą chorobą chłopców. Choć wychowywani bardzo ubogo, dziadkowie dbają o edukację chłopców oraz systematyczną rehabilitację. Ze względu na chorobę całej rodziny i ratowanie zdrowia chłopców na wszystkie inne potrzeby zabrakło środków finansowych. Niestety, sytuacja w której się znaleźli, przerasta dziadków.

W rodzinnym miejscu zamieszkania (gdyż lepiankę, w której mieszka rodzina ciężko nazwać domem), najsilniejszym fundamentem, o który od lat starają się dla chłopców budować dziadkowie, jest miłość. Do jej tworzenia nie są potrzebne pieniądze, a otwarte serce i bezinteresowne wsparcie, które jest ponad wszystkim. Miłość dziadków pozwala przetrwać każdy nowy dzień, zapewnić poczucie bezpieczeństwa i mimo wszystkim przeciwnościom stworzyć „domowe ciepło” w ich sercach. Warunki, w których mieszkają, są nieludzkie. Wspólnie możemy przystosować kontenery i stworzyć nowy bezpieczny dom, aby ich życiu nie zagrażało śmiertelne niebezpieczeństwo.