Mirosław raz jeszcze potrzebuje pomocy! Razem musi się udać!

Fibrotomia na Ukrainie
Zakończenie: 30 Marca 2020
Opis zbiórki
Mirek urodził się w 1963 roku. Wtedy nie słyszano o rehabilitacji dzieci - takie maleństwo można było jedynie zostawić w szpitalu... Koło Miśka trzeba zrobić wszystko. Dosłownie. Umyć, ubrać, nakarmić, posadzić. Mój brat to wspaniały człowiek, otwarty na ludzi, który raz jeszcze potrzebuje operacji na Ukrainie...
Moja Mama nie zostawiła brata w szpitalu. Zabrała go do domu. Od tamtej chwili całe leczenie Mirka odbywało się właśnie tam. Do takich zabiegów jak usuwanie zepsutych zębów potrzebny był cały zastęp specjalistów. Przychodził dentysta w asyście chirurga, pielęgniarki i internisty, a zwykły pokój zamieniał się w salę zabiegową.
Misiek choruje na czterokończynowe mózgowe porażenie dziecięce. Nie mówi, a całe swoje życie spędził na wózku. Najbardziej dokucza mu ta nieszczęsna, silna spastyka. Zdrowym ludziom trudno sobie wyobrazić, że całe ciało pozostaje w ciągłym napięciu i nie ma się nad nim kontroli. Dzieciństwo Mirka naznaczone było długimi, nieprzespanymi nocami, a on mógł tylko płakać. Ból, którego nawet nie miał szansy opisać słowami. Może gdyby urodził się w lepszych czasach…
Bratem przez wiele opiekowali się nasi rodzice, którzy jednak z każdym rokiem byli coraz starsi i słabsi. A Misiek rósł, aż stał się w końcu dorosłym mężczyzną. Od dziesięciu lat temu to ja się nim opiekuję. Zmieniłam mu wózek i staramy się codziennie chodzić na spacery. Zaczęliśmy też pielgrzymowanie po lekarzach. Był neurolog. Był stomatolog, który usunął wszystkie zęby. Był też okulista i okazało się, że brat ma jaskrę. Bardzo dużo trudnych doświadczeń jak na jedną, i tak już mocno doświadczoną przez los, osobę.
Misiek jest człowiekiem nie z tej ziemi i w naszym małym miasteczku wszyscy go znają. Spójrzcie tylko na jego zdjęcie. Mimo ogromu cierpień, które doświadcza, jednym uśmiechem potrafi odgonić najciemniejsze nawet chmury. Robię dla niego dosłownie wszystko - ubieram, myję, karmię, przebieram. Niestety pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie przeskoczyć. Spastyka dokuczała mu każdego dnia, a najgorsza była prawa strona i noga, która praktycznie cały czas wisiała w powietrzu.
Dzięki wsparciu wielu osób udało się przeprowadzić dla Mirka zabieg fibrotomii na Ukrainie. Jego efekty przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Liczyłam na jakieś 5-10% poprawy. Ale to, co jest w tej chwili... Jeszcze rok temu, gdyby mi ktoś powiedział, że będą takie efekty, nie uwierzyłabym. Lekarze na Ukrainie nie mogli wyjść z podziwu, że Mireczek ma 57 lat i żyje. U nich z tym schorzeniem, MPD umierają przed czterdziestką...
Niedawno okazało się, że konieczny będzie drugi i ostatni wyjazd na Ukrainę. Marzy mi się, aby tym razem lekarze wyprostowali mu stopy. Wtedy, kto wie, może po raz pierwszy w życiu stanie na swoich nogach. Kolejna operacja zaplanowana na 30 marca to kolejne koszty. Dlatego raz jeszcze proszę o pomoc.
Czasami się zastanawiam, co by nam powiedział, gdyby umiał mówić i jestem pewna, że byłyby to same dobre rzeczy. Bo Misiek jest po prostu wspaniałym człowiekiem. Co prawda zamkniętym w niedoskonałym, niepełnosprawnym ciele, ale wciąż gotowym do dzielenia się swoim dobrem z całym światem. Mamy szansę, żeby choć trochę ułatwić mu życie. Proszę, pomóżcie ją wykorzystać. Mirek naprawdę na to zasługuje. Z Waszym wsparciem będzie to możliwe.
Wanda - siostra Mirka