Cudem przeżył udar mózgu – walczy, by odzyskać wszystko, co stracił

Leczenie i intensywna rehabilitacja aby Szczepan wrócił do życia po udarze mózgu
Zakończenie: 14 Stycznia 2021
Opis zbiórki
Szczepan otwiera oczy. Przez chwilę dochodzi do siebie i odwraca głowę w stronę okna. To jeden z niewielu ruchów, które może wykonać. Widzi tam kawałek ogrodu i drzewa. Czasem gałęzie są łyse i smutne, a za oknem jeszcze szaro. Czasem pojawiają się na nich zalążki liści, a do okna dochodzą leniwe promienie słońca. Innym razem buchają zielenią, a słońce błyszczy na nich niczym brokat. Bywają też kolorowe, albo zasłonięte ścianą deszczu. Zdarza się, że przysiada na nich ptak. Ten widok to jedna z niewielu rzeczy, która w jego życiu się zmienia. Poza tym dni są do złudzenia podobne.
Pobudka i niecierpliwe oczekiwanie na mamę. Śpi ze Szczepanem w jednym pokoju, żeby zawsze móc zareagować na jego potrzeby. Czasami, kiedy musi za długo czekać, delikatnie ją pospiesza. Chce zacząć działać. Szkoda mu czasu na leżenie.
Najpierw dokładna toaleta. Mama go myje, goli, układa fryzurę. To dla Szczepana bardzo ważne. Jest sparaliżowany, owszem, ale nie chce patrzeć w lustrze na chorego. To on kontroluje sytuację.
Czas na śniadanie. Mama odrywa kawałek chleba i wkłada do ust syna. Przesuwa go palcem między zębami, żeby mógł go przeżuć. Dla jego języka to za trudne. Tak kęs po kęsie, popijając wodę małymi łyczkami, wspólnie opróżniają talerz do czysta.
W końcu przychodzi najważniejszy moment dnia. Rozlega się pierwszy dzwonek do drzwi. To rehabilitant, który przez dwie godziny będzie gimnastykował bezwładne ciało, pobudzał je do pracy, przypominał, że jest młode i silne. Później czas na logopedę. Szczepan nie może mówić. Komunikuje się pisząc na komputerze przy pomocy oczu. Ale chętnie dośpiewuje refreny znanych szlagierów, szczególnie te z wokalizami, czym dostarcza obecnym mnóstwo radości.
Bo taki już jest. Lubi żartować, umie znaleźć dystans do swojej trudnej sytuacji.
Po dwóch godzinach ćwiczeń logopedycznych czas na ulokowanie w pionizatorze. Szczepan spędza w nim codziennie trzy godziny. Choć nie jest to łatwe ani wygodne. Jest bardzo zawzięty i zdeterminowany. Wierzy w to, że będzie lepiej. Nawet na moment nie traci nadziei. Jest odważny i bierze sprawy w swoje ręce walcząc o samodzielność. W pionizatorze czyta lub ogląda telewizję. Najbardziej lubi boks i wiadomości. Może jest zamknięty w więzieniu własnego ciała, ale świat się ciągle kręci, trzeba być na bieżąco.
Po całym dniu rehabilitacji często siada na wózku przed domem i ogląda zarysowane w oddali góry. Góry, które kocha, ale choć ma je na wyciągnięcie ręki, są dla niego całkowicie nieosiągalne.
Poza tym musi wygospodarować sobie czas w internecie. Samodzielnie prowadzi na Facebooku stronę na temat swojej choroby. Koordynuje i organizuje akcje charytatywne gdzie zbierane są fundusze na jego leczenie. Ale przede wszystkim spotyka się z przyjaciółmi, osobami z całej Polski, którym udar namieszał w życiu tak jak jemu.
Bo dni Szczepana nie zawsze tak wyglądały. Jeszcze całkiem niedawno, zaledwie dwa lata temu był szczęśliwym dwudziestosześciolatkiem. Miał narzeczoną, z którą planował wybudować dom. Nawet wybrali działkę. Bardzo chciał mieć rodzinę, to był jego najważniejszy plan.
Grał na gitarze basowej w kapeli, którą założył z kumplami. Muzyka była jego prawdziwą pasją, zaraz obok boksu. Kiedy patrzysz na jego zdjęcie w bokserkach i rękawicach, widzisz energię przepływającą przez ciało, nie możesz uwierzyć, w to, co go spotkało. Jak to możliwe? Taki młody, aktywny, zdrowy człowiek?
A jednak...
8 maja 2017 r. Szczepan poczuł się gorzej. Zaczął mieć trudności z mową, potem tracił władzę w nogach. Niestety w szpitalu, do którego trafił diagnoza była opieszała i zbyt późno skierowano go do placówki specjalistycznej. W końcu zapadł wyrok - udar niedokrwienny.
Rodzice usłyszeli, że powinni pożegnać się z synem. Szczepan jednak nie zamierzał się poddać. Przeżył trzy najtrudniejsze doby, potem przeżył komplikacje po zapaleniu płuc. I tak trwa i walczy do dziś.
Kiedyś wchodził na deski dla rozrywki. Nie podejrzewał, że któregoś dnia jego życie stanie się ringiem, na którym codziennie będzie toczył walkę. Ale Szczepan to twardy zawodnik, nie opuści rękawic do samego końca.
Niestety, sama wola walki to nie wszystko. Mieszkając w małej małopolskiej wsi Szczepan ma utrudniony dostęp do odpowiedniej rehabilitacji. Specjaliści z okolicy, którzy przyjeżdżają do domu, szybko zamieniają się z terapeutów w przyjaciół, bo trudno oprzeć się pozytywnym wibracjom pacjenta.
Raz na dwa miesiące, jeśli uda im się uzbierać fundusze, Szczepan z mamą jeżdżą do Krakowa na prawdziwy turnus rehabilitacyjny, który może przynosić postępy, a na pewno sprawiać, że stan Szczepana nie będzie się pogarszał.
Miesięczny koszt leczenia to 15 tysięcy złotych.
Jest to suma, której rodzina Szczepana nie jest w stanie osiągnąć z własnych dochodów.
No i jest jeszcze wózek.
Wyraz wolności na twarzy Szczepana kiedy jechał nim po raz pierwszy. Sam decydował gdzie jedzie. W końcu mógł coś kontrolować od początku do końca. Choć odrobina samodzielności, o którą tak uporczywie codziennie walczy.
Trudno było znaleźć odpowiedni model. Szczepan jest wysoki i mieszka w trudnym terenie, to musiał być wyjątkowy egzemplarz. Udało się wybrać idealny. Wymarzona fura Szczepana ma duże, szerokie opony, jest stabilna i bez problemu wspina się pod górkę.
Taki inwalidzki wózek elektryczny, na prowadzenie którego pozwala niewielka sprawność manualna, kosztuje 30 tysięcy złotych.
Być może już w grudniu marzenie się spełni.
Teraz musi wystarczyć zwykły wózek, na którym mama usadza Szczepana na ganku. On patrzy na góry i zaciska pięści. Wyobraża sobie, że znów ma na dłoniach rękawice, stoi na sali przed olbrzymim skórzanym workiem i wyprowadza serię szybkich ciosów. Lewy sierpowy, prawy prosty, unik, prawy sierpowy, lewy hak. Każdy cios jest mocny i precyzyjny. Każdy wyzwala z ciała pokłady złości i bólu nagromadzone przez te dwa lata. Każdy przynosi ulgę. Na koniec Szczepan pada zmęczony na deski, pot płynie mu po czole, a z kącika oka spływa łza. Znowu jest wolny.
W rzeczywistości może tylko podrapać się po nosie, ale wierzy, że ta scena kiedyś się wydarzy. Potrzebuje do tego tylko pomocy dobrych ludzi.