❗️"Nowotwór zmienił wszystko, ale nie to, że wciąż chcę żyć" - ratujemy życie Doroty!

Leczenie, rehabilitacja, sprzęt
Zakończenie: 12 Lutego 2023
Opis zbiórki
Mam na imię Dorota i jeszcze do niedawna cieszyłam się urokami codzienności oraz chwilami, spędzanymi z moją rodziną... Przeszłam na emeryturę, jednak jesień życia, zamiast być czasem zasłużonego odpoczynku, stała się dramatyczną walką o życie... Walką, w której potrzebuję Twojej pomocy, ponieważ od kilku miesięcy nie opuszcza mnie strach, czy wygram.
Sen z powiek czasami spędzała mi walka z cukrzycą - była trudnym przeciwnikiem, a leczenie znacząco odbijało się na naszym budżecie domowym... Wydawało się jednak, że dzięki wieloletniej walce nauczyłam się, jak z nią żyć. Wieści o kolejnej chorobie jednak zupełnie się nie spodziewałam...
Mięsak. Nowotwór złośliwy... Ta wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Ból okazał się symptomem śmiertelnego nowotworu... Ognisko było w lewej nodze, w łydce. Nie było czasu rozpaczać, od razu zaplanowano operację. Jak najszybciej chciałam rozpocząć leczenie, w którym pokładałam ogromne nadzieje. Wieść o chorobie nowotworowej była ogromnym szokiem i dla moich bliskich... Walczę nie tylko siebie, ale i dla nich, nie chcę ich zostawić...
Podczas trudnej operacji usunięto ogromną część mięśnia lewej łydki. Miała mnie czekać rehabilitacja i rekonwalescencja. Niestety nie był to koniec przykrych wieści, choroba szykowała kolejny cios... Przerzuty na płucach... Kilka ognisk, które zaczynały się już rozsiewać. Lekarze zaplanowali chemioterapię. Przed pierwszym cyklem okazało się, że zmiany namnażają się w zastraszającym tempie...
Silną chemioterapię przechodziłam naprawdę źle. Wiedziałam, że to toksyczne leczenie, zabijające nie tylko komórki nowotworowe, ale i zdrowe... Musi takie być, żeby pokonać śmiertelnego wroga, jakim jest nowotwór. Wiedziałam, że wiąże się ze złym samopoczuciem, wymiotami, zmianą wyglądu, utratą włosów... Niestety powikłania w moim przypadku okazały się dużo gorsze. Pierwsza chemia bardzo źle wpłynęła na moje serce. W połowie lekarze zrezygnowali z jej podawania i zmienili ją na inną, lżejszą wersją, która nie wyrządzi aż takie spustoszenia, niestety wiąże się z gorszymi rokowaniami...
Wygląda na to, że udało mi się pokonać główną przyczynę mojej choroby - mięsaka łydki, bo noga jest "czysta". Bardzo się z tego cieszę. Niestety, przerzuty na płucach wciąż stanowią śmiertelne zagrożenie... Jeden z guzów na płucach, które wcześniej miały około 13 milimetrów, powiększył się do 8 centymetrów! Cierpię na bezdechy, mam zatorowość płucną... Jestem w szpitalu, niestety mój stan jest tak zły, że oprócz leczenia nowotworu konieczne jest również podawanie tlenu. Bardzo tęsknię za rodziną...
Chcę żyć! Chcę móc cieszyć się każdą chwilą... W obliczu tak tragicznej choroby docenia się, jak piękny potrafi być każdy dzień, który można spędzić z dziećmi, bez obawy o jutro... Szukam sposobu, by powstrzymać chorobę i ocalić życie, jednak każdy z nich będzie z pewnością bardzo drogi. Błagam o Twoją pomoc, nie chcę jeszcze odchodzić...
Dorota