To nie czas na rozstanie

zabieg ratujący życie, nano-knife
Zakończenie: 23 Września 2015
Opis zbiórki
Jest taki rodzaj szczęścia, którego nie da się opisać słowami. Widzę to w jego oczach, gdy słyszy tupot małych stópek lub gdy maleńkie rączki przewieszone na jego szyi przytulają go najmocniej, jak tylko potrafi półtoraroczna dziewczynka.
Tego szczęścia doświadcza mój tata, a od niedawna również ukochany „Dziadziś” dla mojej córeczki. Wzywa go tak setki razy dziennie, a on przybywa na każde wezwanie swojej Księżniczki. By zawsze czuła się bezpieczna, by niczego nie zabrakło, by wiedziała, jak bardzo ją kocha...
On zawsze był przy mnie, trwał przy łóżeczku, kiedy byłam mała, ocierał łzy, gdy płakałam, nosił mój tornister do szkoły. To moja ostoja i opoka, bo jest zawsze blisko w najtrudniejszych momentach życia. Człowiek, którego serce zawsze gotowe jest pomóc osobie słabszej, bezbronnej.
Gdy usłyszałam słowa lekarza, że zostało mu 3, może 6 miesięcy życia... serce mi pękło. Chciałam krzyczeć, tupać nogami z niezgody, jak małe dziecko. To mój tata i nie można mi go zabrać! Płacz odebrał mi oddech na długo, bardzo długo…
Zaczęło się w maju, kiedy „Dziadziś” zachorował. Ot, zwykły półpasiec... Leki zadziałały na chorobę, choć bardzo go osłabiły. Oczywiście złe samopoczucie nie mogło być powodem, by zawieść Lenkę i nie pojechać na zaplanowane wakacje. Tęskniłby zbyt mocno. Nawet przez chwilę tata nie pomyślał, że jego świat wywróci się do góry nogami. Że pojawi się strach przed śmiercią, rozłąką na zawsze, tęsknota, której nie można ukoić.
Pod koniec wakacyjnego pobytu samopoczucie zmusiło „Dziadzisia” do wizyty u lekarza. Diagnoza - żółtaczka mechaniczna. Zabieg oczyszczenia kanalików żółciowych, wstawienie ich protezy i wypis ze skierowaniem na TK. Dwa tygodnie po badaniu przerażona zawiozłam tatę do szpitala z bólem brzucha. Ogromnym. Nigdy nie widziałam, by ktoś tak cierpiał. Kamica woreczka żółciowego - operacja resekcyjna. Miało być lepiej, a przyszło to, co najgorsze. Guz trzustki – jeden z najstraszniejszych nowotworów. Zaproponowano resekcję organu w całości. Wtedy też usłyszałam słowa, które nie pozwalają mi zasnąć każdej nocy. Sprawiają, że każdego wieczoru odliczam - 3 do 6 miesięcy życia.
Lenka miała juz nigdy nie ubrać choinki z „Dziadzisiem”, już nigdy nie pojechać z nim na wakacje, nigdy nie stawiać bałwana ani nie jeździć na sankach. Jak go ratować? Jak oddalić wyrok? Zapłakana szukałam pomocy wszędzie…
Nano - Knife, to nowatorski zabieg polegający na nowoczesnym, małoinwazyjnym niszczeniu komórek nowotworowych za pomocą prądu o wysokim napięciu. Aparatura Nanoknife oddziałuje prądem elektrycznym w postaci mikrosekundowych impulsów wysokiego napięcia na chore tkanki. Jego głównym atutem jest możliwość leczenia zmian nowotworowych, które ośrodki wyposażone w tradycyjny sprzęt uznają za nieoperacyjne.
Tata przeszedł kwalifikację do tego zabiegu. Pierwsza radość i łzy szczęścia. Nadzieja, to dla nas bardzo dużo. Na drodze do pokonania mamy kolejne przeszkody. Koszt zabiegu nie jest refundowany przez NFZ. Tata jest pracownikiem krakowskiej AWF, a mama zajmuje się Lenką, abym ja mogła pracować na utrzymanie siebie i córeczki. Nie mamy takich pieniędzy.
Nie jest łatwo poprosić innych o pomoc. Ale wiadomym jest, że dla wielu życie ludzkie jest wartością najwyższą. Raz utracone jest nie do odzyskania. Dlatego trzeba o nie walczyc do końca. Z całego serca proszę o szansę na życie dla mojego taty.
56 lat to jeszcze nie czas aby żegnać się na zawsze. Odkąd dowiedzieliśmy się o chorobie, widzę, jak na słowo „Dziadziś” oczy taty stają się szkliste. Powstrzymuje jednak łzy, aby Lenka ich nie widziała. On tak bardzo chce z nami pozostać. Teraz, kiedy wychowuję córeczkę sama, potrzebuję go bardziej niż kiedykolwiek w życiu. Tak bardzo proszę o szansę, aby był z nami, aby słowo „Dziadziś” w ustach Lenki nie umilkło na zawsze…
… i jego Księżniczka mogła znów go zawołać, zawsze mając pewność, że „Dziadziś” przybędzie na ratunek. Na każde wezwanie…