Rowerem po samodzielność - marzenie Emilki

przypinka rehabilitacyjna do wózka inwalidzkiego
Zakończenie: 23 Sierpnia 2016
Opis zbiórki
Emilka nigdy nie poznała swojej siostry. Starsza o rok dziewczynka została aniołkiem, zanim Emilka przyszła na świat. Lekarze prognozowali, że z nią będzie tak samo. Emilka jednak żyje, ma dziś osiem lat. Możemy przychylić jej nieba, spełniając jedno marzenie - dla innych prozaiczne, dla niej najważniejsze na świecie...
Dziecko będzie zdrowe, nic złego się nie dzieje – powtarzał mamie lekarz. Po śmierci pierwszego dziecka zwracała uwagę na najmniejszą nawet nieprawidłowość. W 28. tygodniu ciąży, na początku stycznia, zaczął ją boleć brzuch. Szybka decyzja o pojechaniu do szpitala. Skurcze, rozwarcie na trzy palce, rozpoczęcie akcji porodowej – usłyszała. I jeszcze jedna rzecz: dziecko będzie mieć wodogłowie.
Mama Emilki nie widziała jej nawet po urodzeniu. Usłyszała tylko, że wodogłowie to nie wszystko. Że dziecko ma rozszczep kręgosłupa, że jej go nie pokażą. Dziewczynkę, zanim zabrano ją do odległego o 2 godziny szpitala, widział przez chwilę tylko tata. Mała kruszynka walczyła o życie. Tata wyszedł z sali blady jak kartka, uklęknął na ziemi i płakał. Powiedział, że Emilkę trzeba szybko ochrzcić. Nie przeżyje – kręcili głową lekarze.
Tydzień po porodzie był najdłuższym tygodniem w życiu rodziców Emilki, którego nie chcą nawet wspominać. Mama nie była w stanie się podnieść, miała 14 szwów od pasa w dół. Codziennie tylko wisiała na telefonie, sprawdzając, czy jej dziecko żyje. Kilka razy powiedziano jej, że nie – okazało się, że pielęgniarka pomyliła nazwisko. Innym razem – że to na pewno koniec, że mała jest na granicy, że zaraz przestanie oddychać.
Po tygodniu od narodzin w końcu mogła zobaczyć Emilkę. Mała została zoperowana już w pierwszej dobie swojego życia, zamknięta została przepuklina. Kolejnym zabiegiem było wczepienie zbiornika Richama, aby odprowadzać płyn z wodogłowia. Później wszczepiono zastawkę komorowo-otrzewną. Malutka miała główkę normalnej wielkości, ale na rodziców czekał kolejny cios – okazało się, że Emilka ma niedowład kończyn. Przez tydzień lekarze łudzili się, że może mała poruszy nózką, ale niestety – okazało się, że Emilka nie ma i nie będzie mieć czucia w nóżkach.
1 kwietnia wiadomość: Emilkę można zabrać do domu. Rodzice trzy razy musieli upewnić się, że to nie prima aprilis. Na odchodne dostali listę specjalistów, do których należy się udać i instrukcje, jak postępować z Emilką. Do doktora mama przyszła z zeszytem z zapisanymi kartkami pełnymi pytań. Swieżo upieczeni rodzice sami są jak dzieci błądzący we mgle – dopiero wszystkiego się uczą. A gdy ma się niepełnosprawne dziecko, jest jeszcze trudniej.
Trudno jest do dzisiaj, ale wystarczy jeden uśmiech Emilki i mama wiem, że warto. Mała nie chodzi, czasem ma problemy z koncentracją, ale intelektualnie rozwija się świetnie. Chodzi do szkoły razem ze zdrowymi dziećmi. Jest niezwykle spokojna i grzeczna. Mama wspomina, że gdy Emilka była mała, płakała tak niewiele, że czasami budziła ją w nocy, żeby sprawdzić, czy żyje... Tak się bała o córeczkę.
Dzisiaj Emilka jest w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Czyta i liczy tak dobrze jak inne dzieci, jej najgorsza ocena to trójka. Uwielbia decoupage, rysowanie, nawlekanie koralików, lepienie z plasteliny i modeliny. Nietypowo lubi też wszystkie obowiązki domowe – sama chce pomagać przy sprzątaniu, myciu naczyń, okien i podłóg. Jej największym marzeniem jest jednak rower.
Jej rodzice są zapalonymi rowerzystami. Dotychczas brali Emilkę na wyprawy w przyczepce, ale co to za frajda – tylko siedzieć i jechać tam, gdzie mama i tata. Czy dziecko sparaliżowane od pasa w dół może mieć swój własny rower? Rodzice szukali rozwiązania i znaleźli – specjalną przypinkę do wózka w postaci koła i kierownicy. Imituje ona rower, wykorzystując jako koła kółka wózka. Najważniejsze jest jednak to, że pedałuje się rękami, co ma też ogromne znaczenie rehabilitacyjne – wzmacnia mięśnie rąk i tułowia. Przypinka daje też Emilii nieporównywalnie większą swobodę ruchów - może kierować wózkiem, decydować, dokąd jedzie, skręcać, bez ryzyka, że małe kółka wózka dostaną się gdzieś w chodnik, unieruchomią ją. Co najważniejsze, będzie mogła sama jechać do sklepu, na spacer w lesie i do szkoły! Dzisiaj wszędzie akompaniuje ją mama, która musi ją kilka razy dziennie znosić po schodach...
Inne dzieci marzą o Playstation, o wyjazdach zagranicznych, Emilka marzy o przypince do wózka. Nie tylko umożliwi jej większą samodzielność, ale też spełni jej marzenia. Przypomnij sobie swój pierwszy rower, ten pęd powietrza we włosach, radosny śmiech i poczucie, że możesz wszystko – Emilka każdego dnia o tym marzy. Nie pozwólmy, by niepełnosprawność była przeszkodą, by to marzenie spełnić.