Zrobię wszystko dla synka

18-miesięczna intensywna rehabilitacja
Ends on: 09 March 2017
Fundraiser description
Za każdym razem coś we mnie umiera, kiedy widzę, jak igły strzykawek wbijają się w drobne ciało Adrianka, a on błagającymi, zapłakanymi z bólu oczkami, prosi mnie, swojego tatę, aby to się już skończyło. Choć jestem mężczyzną, mi również wtedy ciężko powstrzymać łzy, ale wiem, że to jedyna szansa na zdrowie mojego synka. Niczego więcej nie pragnę, niż tego, żeby Adrianek wstał, zawołał „tatusiu”, podszedł do mnie i się przytulił.
Najpiękniejszy dzień w moim życiu to dzień jego narodzin… Pamiętam każdy szczegół, każdy moment tego wydarzenia. 5 czerwca 2012 roku. Mój upragniony syn w końcu przyszedł na świat. Wszystko przebiegało wręcz książkowo – ciąża, poród… Był pewien strach, jak sobie poradzimy jako rodzice, ale nikt nie przypuszczał, nie obawiał się tego, że nasz synek może być chory… Adrian po narodzinach dostał 10 punktów w skali Apgar. Umieraliśmy ze szczęścia.
Wróciliśmy z synkiem do domu i powoli, każdego dnia, uczyliśmy się nowej codzienności, nowego życia w czwórkę. Dzięki niemu każdy dzień stał się inny, piękny, a każda spędzana z nim chwila – magiczna. Po około pół roku życia synka zaczęliśmy jednak zauważać, że coś jest nie tak. Adrian miał ogromne problemy z przełykaniem, bardzo napinał mięśnie, nie przewracał się na boki. Był również bardzo wiotki. Od lekarza dostaliśmy skierowanie na rezonans komputerowy głowy. Wtedy na naszych gardłach swoje zimne palce zacisnął niepokój. Na wynik w niepewności czekaliśmy kilka dni, pełni strachu, ale i nadziei, że to nic poważnego, że łatwo będzie można pokonać problem.
Byłem w pracy, kiedy zadzwonił telefon i usłyszałem słowa, których nigdy nie zapomnę. Diagnoza mojego synka, choroba, na którą nie ma lekarstwa. Wrodzona wada centralnego układu nerwowego i padaczka lekooporna. Nie byłem w stanie pracować dalej. Przez chwilę nie byłem w stanie w ogóle żyć.
Przez chwilę ogarnęła nas rozpacz. Setki najczarniejszych myśli, szukanie przyczyny, zadawanie pytań bez odpowiedzi „dlaczego my, dlaczego Adrianek? Co teraz będzie?” Nie mogłem i nadal nie mogę tego zrozumieć, dlaczego nikt wcześniej nie zauważył niepokojących objawów w zdrowiu Adusia. Ogarneła mnie przeraźliwa bezradność, że wobec tej diagnozy, tej wady niewiele można zrobić.
Nie chcąc się z tym pogodzić, zaczęliśmy szukać pomocy u różnych specjalistów, chwytać się każdej deski ratunku. Okazało się, że jedyne co może pomóc synkowi, to systematyczna rehabilitacja psychoruchowa oraz zabiegi botulinowe. Często nie śpię po nocach, bo myślę, jak jeszcze mógłbym pomóc Adrianowi w dojściu do większej samodzielności.
Kocham mojego synka ponad życie. Adrian jest bardzo pogodnym, uśmiechniętym i towarzyskim dzieckiem. Nawiązuje kontakt z otoczeniem i bardzo dużo rozumie. Nie umie jeszcze mówić, ale pomimo tego swoim zachowaniem sprawia, że jest bardzo lubiany przez dzieci i dorosłych.
Ogromnym problemem dla synka jest wzmożone napięcie mięśni, które ogranicza go ruchowo. Bardzo chcemy walczyć z chorobą Adriana. Staramy się zrobić wszystko, aby mógł postawić pierwszy kroczek, tylko brakuje środków na codzienną rehabilitację. Jedna godzina zajęć to 80 złotych. Po każdym zabiegu botulinowym Aduś ma zalecenie codziennej i intensywnej dwumiesięcznej rehabilitacji. Nie stać nas na to.
To dla mnie koszmar, że mimo moich starań nie mogę zapewnić mojemu synowi wszystkiego, czego bym chciał. Dlatego proszę o pomoc, bo to mój obowiązek, jako taty, zrobić dla niego wszystko. Tak bardzo chcę, żeby kiedyś stanął na nogach, kopnął piłkę albo po prostu podszedł do mnie i zarzucił mi ramiona na szyję. Jeśli uda się dzięki Tobie… moja wdzięczność nie będzie mieć granic.