By móc usłyszeć kiedyś najpiękniejsze słowa - mama i tata

roczna rehabilitacja ruchowa i logopedyczna
Ends on: 06 March 2021
Fundraiser result
Moi Drodzy!
Z całego serca dziękujemy wszystkim Darczyńcom. Dziękujemy każdemu, kto dał coś od siebie, aby pomóc w realizacji celu tej zbiórki. W sposób szczególny dziękujemy pomysłodawcom tegorocznej świątecznej akcji. W dniu urodzin Damianka na naszej zbiórce zaczęły dziać się rzeczy niezwykłe. Cudowna urodzinowo-świąteczna niespodzianka. Pełne zaskoczenie. Naszą radość trudno opisać. Cóż to były za emocje. Z zapartym tchem śledziliśmy rozwój wydarzeń. Wasze świąteczne życzenia, słowa otuchy, wzruszyły nas. To dzięki Wam, nasze Święta Bożego Narodzenia były niezwykłe. Przy tej okazji wracając do samych początków, dziękuję Tym, którzy tę zbiórkę utworzyli, chcąc nas wesprzeć w trudnych chwilach. Pamiętamy i dziękujemy.
Dzięki Waszemu wsparciu nasz synek zaczął chodzić, a my możemy kontynuować rehabilitację i terapię. Teraz walczymy komunikację i samodzielność. Nasz synek nadal nie mówi, ale najważniejsze, że jest nadzieja. Został osiągnięty cel zbiórki, ale nie cel terapii. Damianek ma już 3 latka. Mimo że synek robi postępy, to nasze potrzeby nie maleją. Zmieniają się tylko rodzaje terapii i priorytety. Dlatego zbiórka pozostaje jeszcze otwarta. Efekty terapii naszego synka możecie śledzić na bieżąco na FANPAGE'u
Dziękujemy!
Rodzice Damianka
Fundraiser description
Moje dziecko jest wyjątkowe i potrzebuje wyjątkowej opieki. Damianek urodził się z zespołem Downa i ten trzeci, dodatkowy chromosom w 21. parze, już zawsze będzie miał wpływ na jego życie. Nowe umiejętności, nawet te najprostsze, przychodzić mu będą z większą trudnością niż innym dzieciom. Godziny zajęć z rehabilitantami, dodatkowe wizyty u logopedy i mnóstwo miłości - od tego zależy jego przyszłość. Przyszłość wyceniona na dziesiątki tysięcy złotych…
Grudzień 2017 roku. Szykujemy się do porodu, wiedząc, że oprócz zespołu Downa, czeka nas również walka z poważną wadą serca - całkowitym ubytkiem przedsionkowo - komorowym… Uprzedzano nas, że będzie trudno, że Damianek może odejść w pierwszych godzinach po porodzie z powodu niewydolności oddechowej. Czujemy strach - ogromny i przytłaczający tak bardzo, że nie sposób go opisać.
Po porodzie dostajemy 7 pkt w skali Apgar, a pierwszy miesiąc wymaga wspomagania oddechu, dlatego spędzamy go w szpitalu. Operacja serca pierwotnie miała odbyć się w 4. miesiącu życia. Niestety, pojawiają się komplikacje… Infekcyjne zapalenie osierdzia niemal nie zabiło Damianka, konieczne jest prawie 2-miesięczna antybiotykoterapia. Szpital staje się naszym drugim domem, a synuś jeszcze nie wie, że istnieje inny świat poza tym oddziałowym.
Czekamy na zakończenie leczenia i upragniony wypis, ale w wyniku infekcji na zastawce powstała wegetacja, która w każdej chwili może się oderwać powodując śmierć. Sytuacja staje się dramatyczna - nie ma na co czekać, trzeba pilnie operować. Prognozy są kiepskie. Zabierają go na salę operacyjną, a ja zostaję za drzwiami i nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek zobaczę moje dziecko żywe… Operacja przeciąga się w nieskończoność, każda godzina trwa tydzień. Odchodzę od zmysłów, nie mam siły płakać. Wreszcie wychodzi chirurg - Damianek żyje, serce podjęło pracę. Ale to jeszcze nie koniec strachu…
Po operacji przenoszą go na intensywną terapię, skąd po 2-3 dniach miał trafić na zwykły oddział. Mijają kolejne dni, stan się nie poprawia, a dziecko wciąż utrzymywane jest w śpiączce farmakologicznej. W końcu maluch się wybudza. Wydaje się, że bardzo powoli wraca do siebie. Jednak pojawiają się powikłania, w osierdziu zaczyna zbierać się płyn. Leki nie działają. Konieczne jest ponowne otworzenie klatki piersiowej i założenie drenu. Zabieg przebiega z komplikacjami. Synek przestaje oddychać i podłączają go do respiratora. Śmierć jest blisko i nie chce odejść, czujemy jej oddech w każdej sekundzie. Ostatecznie na zwykły oddział trafia po 3 tygodniach, a ja wreszcie mogę czuwać w nocy przy swoim dziecku.
Opuszczamy szpital dopiero po 3 miesiącach, na zewnątrz czuć pierwsze powiewy wiosny. Od tamtych dni minął niemal rok. Damianek rozwija się wolniej niż rówieśnicy. Nie stoi, nie raczkuje, nie siedzi, nie gaworzy. Wszystko wymaga pracy i rehabilitacji. Głównym problemem jest bardzo osłabione napięcie mięśniowe. We znaki dało się też osłabienie spowodowane wadą serca, poważną infekcją (sepsa), operacją i długim pobytem w szpitalu.
Rehabilitacja i zajęcia logopedyczne pochłaniają ogromne kwoty. Rocznie ponad 20 tysięcy złotych. Nie mamy tak dużych pieniędzy, a musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby zapewnić Damiankowi jak najlepsze warunki do rozwoju. Żeby mógł być jak najbardziej samodzielny. Żeby potrafił w przyszłości porozumieć się ze światem. Nie mamy innego wyjścia. Nie po tych wszystkich walkach o życie, które wygrał. Dlatego prosimy Was o pomoc i wsparcie...
Mama