Tata sam walczy o moje zdrowie... pomożesz nam?

Pokrycie kosztów 12-miesięcznej rehabilitacji
Ends on: 22 March 2016
Fundraiser description
Samotny tata i trzy córki, trzy księżniczki – tak pewnie zaczynałaby się baśń o złotowłosej Gabi, która ma buzię idealną dla małej królewny. Ale życie to nie bajka. W prawdziwym życiu jest śmierć mamy i niepełnosprawność. I choć księżniczki nie istnieją, to nadal trzeba wołać o ratunek, żeby żyć.
21 stycznia 2009 rok. Gabi rodzi się jako wcześniak, w 28 tygodniu ciąży. Ma już dwie starsze siostry, Elwirę i Ola. Ola też urodziła się wcześniej, jest niepełnosprawna. Mama dziewczynek przechodzi trzecie cesarskie cięcie, czuje się bardzo źle. Kolejne wieści spadają na nią i tatę dziewczynek, pana Bernarda, jak grom z jasnego nieba. „Córka nie przeżyje“ twierdzą lekarze, „a nawet jeśli, to nic z niej nie będzie. Będzie rośliną. Nie będzie chodzić, ruszać się, samodzielnie jeść, pić, oddychać“. Rodzicom Gabrysi zostaje tylko płacz i modlitwa. I nadzieja. Że mimo wszystko zdarzy się cud i Gabrysia wyjdzie z tego...
Pierwsze 6 miesięcy po urodzeniu Gabrysi jej tata wspomina jak przez mgłę. Dwie małe córki czekające w domu, w tym Ola, wymagająca ciągłej opieki, rehabilitacji, sprzętu. Dojazdy do Gabi, przeniesionej do specjalistycznego, szpitala oddalonego od domu o ponad 120 kilometrów. 250 kilometrów przebywanych co drugi dzień, by zobaczyć córkę. Malutka kruszyna, umieszczona w inkubatorze z respirátorem, której nie można nawet dotknąć, przytulić.
Czerwiec 2009 roku, decyzja o tym, że Gabrysię można zabrać do domu. „I tak będzie źle, bardzo źle“ – prognozują lekarze, jedynie młoda lekarka dogania zrozpaczonych rodziców i szepcze z otuchą „proszę się nie martwić, tylko walczyć o małą, a wszystko będzie dobrze“. Pokrzepieni rodzice z dziewczynką wracają do domu. Otoczona miłością i troską, poddawana intensywnej rehabilitacji Gabi zdrowieje, rośnie i rozwija się. Przewidywania lekarzy nie sprawdzają się – Gabi dzisiaj rozmawia, je sama, rusza rączkami, siedzi. Ma jednak mózgowe porażenie dziecięce, spastykę kończyn dolnych, opóźniony rozwój psychoruchowy, trzeba ją bezustannie rehabilitować.
W 2014 roku kolejny cios. Po długiej chorobie umiera mama dziewczynek. Pan Bernard zostaje sam z dziećmi, pięcioletnią wtedy Gabrysią i piętnastoletnią Olą. Przy obu dziewczynkach musi ktoś być non stop. Tata rezygnuje z pracy, by podołać obowiązkom związanym z wychowaniem dwóch niepełnosprawnych córek. Robi wszystko, co może, żeby zdobyć środki na rehabilitację. Pan Bernard mieszka w małej wsi, gdziekolwiek chce się udać z małą, musi dojeżdżać - dwa razy w tygodniu wozi Gabrysię do rehabilitanta oddalonego o ponad 100 kilometrów. Gabi ma cięzką chorobę lokomocyjną, kazdy wyjazd z nią to wyprawa.
Gabrysia jest na etapie rozwoju czteroletniego dziecka, samodzielnie też nie chodzi. O zmianę tego stanu walczy jej tata. Prośbę o pomoc napisała do nas najstarsza córka, Elwira, która szuka sposobu, żeby odciążyć go w tej nierównej, samotnej walce o zdrowie dzieci. Bo choć życie to nie bajka, to jednak Ty możesz napisać szczęsliwe zakończenie dla Gabi.