Ratunku❗️ Horacy walczy o życie! Mamy 3 dni na ratunek!

Nierefundowane leczenie nowotworu
Ends on: 03 October 2020
Fundraiser result
Zakończyliśmy Terapię Protonową w Essen
Terapia trwała od 16 listopada do 28 grudnia, czyli 6 tygodni. Wszystko udało się zgodnie z planem,
Jest CZYSTO, CZYSTO, CZYSTO
W klinice WPE jest taka tradycja, że każde dziecko, które zakończy terapię, ostatniego dnia musi zadzwonić w dzwonek, na którym napisana jest adnotacja:
"Zamknij rozdział tego co było,
Ciesz się z tego co jest,
I otwórz się na to co będzie".
Korzystając z okazji, że rozpoczął się Nowy Rok, my (tak jak w tej adnotacji) zamykamy ten rozdział i życzymy sobie i Wam przede wszystkim zdrowia, i aby ten Nowy Rok był dużo, dużo spokojniejszy...
Fundraiser description
Uwaga! Pilnie potrzebna pomoc dla naszego dziecka, 1,5-rocznego Horacego! Od dwóch tygodni żyjemy w piekle, którego żaden rodzic nie chciałby doświadczyć.
Nasz maleńki synek walczy o życie po ciężkiej operacji usunięcia guza mózgu. W rękach trzymamy diagnozę – wyściółczak anaplastyczny, III stadium, przeciwnik najgorszy z najgorszych – ogromny guz w głowie wielkości kostki Rubika!
Lekarze mówią, że pierwszy cud widzimy na własne oczy – nikt nie wie, jak Horacy mógł do tej pory żyć z czymś takim w głowie. Jesteśmy na początku walki o życie naszego dziecka. O tym, czy będzie żył, przesądzą najbliższe dni. Błagamy Was o pomoc, o ratunek, bez którego nie damy sobie rady!
Na łóżku koło mnie leży mój maleńki synek, ja nieprzerwanie od kilkunastu dni jestem obok. Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam tak wielkiego stresu, kiedy matczyna miłość ściera się z tak strasznymi realiami.
Horacy po ciężkiej operacji walczy o to, by przeżyć, a ja, jako matka, muszę zrobić wszystko, by tak się stało… W ciągu ostatnich 2 tygodni żegnałam go, gdy wjeżdżał na salę operacyjną i ze łzami w oczach czekałam, aż się obudzi. Mogłam go stracić, ale wydarzył się kolejny cud. Wiem, że jeśli tylko uda się podjąć terapię, wola życia mojego synka okaże się silniejsza niż śmierć...
Operacja mogła przynieść najgorsze i nikt nie mógł mi obiecać, że jeszcze kiedyś wezmę go w ramiona. Dzisiaj jesteśmy razem i chcemy, żeby już tak pozostało. Nie znamy jeszcze ostatecznej kwoty, ale musimy być już przygotowani, bo w chwili, kiedy pojawi się kosztorys, może być już za późno...
Kiedy na świecie pojawił się Horacy, byliśmy przeszczęśliwi! Troje dzieci, nasze spełnienie marzeń. Mieliśmy siebie, mieliśmy ambitne plany na przyszłość, mieliśmy świat u swoich stóp... Tak myśleliśmy.
Horacy rozwijał się prawidłowo, był bardzo pogodny i spokojny. Nic nie zapowiadało tragedii, która cicho wdzierała się do naszego życia...
Na początku lipca bieżącego roku nasz synek zaczął wymiotować. Mimo szybkiej interwencji lekarzy, nic nie było w stanie mu pomóc.
Po tygodniu zaniepokojeni lekarze zdecydowali się na przeprowadzenie tomografii komputerowej. Jej wynik zwalił nas z nóg – guz pnia mózgu z naciekami, nieznanego pochodzenia. W malutkiej główce naszego synka rósł guz wielkości pięści dorosłego człowieka! Lekarze byli w szoku…
Horacy natychmiast znalazł się na stole operacyjnym. Godziny spędzone pod salą były najgorszymi w życiu... Sztab lekarzy, w pocie czoła, walczył o nasz największy skarb, a my nie mogliśmy nic zrobić... Oganiała nas paraliżująca bezsilność.
Teraz wiemy, że na bezsilność nie ma już miejsca. Od tego, jak szybko zostaną pojęte decyzje, zależy wszystko. Chemioterapia może jedynie wyniszczyć organizm naszego synka, sprawić, że w następstwie leczenia straci wzrok, słuch, czucie w połowie ciała.
Jest też inna metoda leczenia – naświetlanie protonowe!
Podjęliśmy kontakt z zagranicznymi klinikami, które są naszą ostatnią szansą… Codziennie patrzymy na naszego synka i nie wiemy, ile jeszcze cierpienia jest w stanie znieść... Tak bardzo chcielibyśmy przejąć na siebie jego ból.
Błagamy, pomóż nam...
Pomóż nam uratować nasze dziecko!
Rodzice