Pilne❗️5-miesięczne dziecko walczy z czerniakiem – potrzebna pomoc!

Ends on: 26 June 2020
Fundraiser description
Rozpoczęła się dramatyczna walka z czasem! Przepłakałam już wiele nocy, a teraz ze łzami w oczach piszę ten apel. U Igi zdiagnozowano złośliwego czerniaka skóry – nasze 5-miesięczne dziecko walczy o życie! Trudno jest pokazywać takie zdjęcia, ale nie mam wyjścia… Igunia jak najszybciej musi przyjąć nierefundowany lek! Proszę Cię o pomoc, o szansę, o życie dla mojego dziecka...
Iga – nasz skarb, nasze szczęście, nasze wszystko... Urodziła się 2 stycznia tego roku. Rak rósł w siłę, kiedy była jeszcze w moim brzuchu. Zaraz po porodzie Igunia została zabrana do innej sali – nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Wiedzieliśmy jedynie, że dzieje się coś bardzo złego. I wtedy życie zadało nam pierwszy cios… Usłyszeliśmy, że skóra naszej córeczki w 50% pokryta jest olbrzymim znamieniem barwnikowym. Strach, ból, płacz i niedowierzanie – tyle pamiętam z tamtego okresu. Przecież Iga dopiero co przyszła na świat, była taka mała, bezbronna...
Od razu zostaliśmy przewiezieni do Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie lekarze dzień po dniu wykonywali badania mające na celu wykluczyć najgorsze scenariusze. Na początku wykluczono, że to złośliwy nowotwór, ale wtedy nadszedł kolejny cios. Pojawiła się pierwsza niepokojąca zmiana, którą wyłapał dermatoskop...
W ciągu kilku dni, w dobie panującej pandemii trafiliśmy z Igą na chirurgię – ostatecznie wyciętych zostało pięć brzydko wyglądających fragmentów skóry. Wróciliśmy do domu w nadziei, że teraz już wszystko będzie dobrze. Niestety wystarczył jeden telefon i nasz świat znów rozpadł się na drobne kawałki. Zaproszono nas na rozmowę – mimo pandemii i zaostrzonych przepisów, mieliśmy natychmiast przyjechać razem z mężem, byśmy mogli się wspierać. Po tych słowach już wiedziałam, że jest źle, ale do końca łudziłam się, że nie aż tak…
Czerniak złośliwy w znamieniu wrodzonym, trzecie stadium, rozsiany satelitarne. Znikome szanse na wyleczenie... Pani doktor nie pozostawiła złudzeń. Z gabinetu wyszliśmy zalani łzami. Kolejna rozpacz i ból nie do opisania. W domu ukochany synek i jego maleńka siostrzyczka tak śmiertelnie chora, i ta myśl, że nie chcę patrzeć jak powoli umiera moje dziecko, a razem z nim moje serce…
Bałam się wrócić do domu i spojrzeć w jej radosne jeszcze oczy. Uczucie paniki, że jej stan za chwilę się pogorszy, że zacznie odczuwać śmiertelny ból, nie dawało spokoju. Jak utulić do snu własne dziecko, bezbronne i tak ufne, mając świadomość, że to już koniec? Że bezpieczny dom, pełen miłości, za chwilę na zawsze zastąpi szpital? Przepłakałam wiele nocy, siedząc przy niej, trzymając maleńką rączkę, modląc się o cud – cud, który miał nie nadejść.
Po pierwszych bardzo dokładnych badaniach stwierdzono brak przerzutów odległych. Zdecydowano się na kolejną operację polegającą na radykalnym odcięciu blizn z usunięciem węzłów chłonnych. Niestety w węzłach pojawiły się komórki nowotworowe!
Lekarze nie pozostawiają złudzeń, statystyki są brutalne. Walczymy z czerniakiem – bardzo podstępnym i bardzo agresywnym. Naszą ostatnią szansą jest immunoterapia, leczenie mające na celu pobudzić u Igi jej własny układ odpornościowy, by ten, sam zwalczał komórki nowotworowe. Bez leczenia nowotwór rozsieje się po organizmie, da przerzuty. Niestety leczenie nie jest refundowane – życie naszej córeczki zostało wycenione na ogromne pieniądze.
Jesteśmy zrozpaczeni, dlatego nie prosimy, a błagamy, pomóż nam w tej nierównej walce, wesprzyj zbiórkę choćby najmniejszą kwotą, pomóż nam ocalić nasze dziecko!
Rodzice