„On ma wodogłowie i rozszczep kręgosłupa”. To usłyszeliśmy na badaniu USG w 26 tygodniu ciąży. Szok. Ciężka wada rozwojowa płodu. Pewne kalectwo. Najprawdopodobniej paraliż od pasa w dół i wózek inwalidzki na całe życie. Problemy z pęcherzem moczowym, cewnikowanie... Rzeczywistość okazała się nieco łaskawsza.
Oliwier pospieszył się z przyjściem na świat o prawie 2 miesiące. Ważył mniej niż 1,5 kilo i niestety zamiast w ramiona mamy, od razu udał się na operację ratującą, życie, czyli zamknięcie przepukliny oponowo- rdzeniowej. Ponieważ nieszczęścia chodzą parami, w drugim tygodniu życia, jelito małego Oliwierka pękło (perforacja jelita – nierozwinięty układ pokarmowy), powodując dostanie się treści pokarmowej do otrzewnej. Konieczna rozległa operacja i wyłonienie ileostomii. Kolejne 3 miesiące to pobyt na intensywnej terapii noworodka, wszczepienie zbiorniczka, potem zastawki do odbarczania nadmiaru płynu mózgowo- rdzeniowego, ze zbyt szybko rosnącej główki maluszka. Były też pozytywy. Rusza nogami. Ma szansę chodzić. Robi sam siusiu. Uśmiecha się. W końcu, z kilkunastostronicowym wypisem ze szpitala znaleźliśmy się w domku.

7 operacji w pierwszym roku życia - bardzo dużo. Jednak od początku było o co walczyć - los mimo zesłania choroby, której nie można uleczyć, okazał się dla Oliwiera nieco łaskawszy. Są 3 przypadki na 100, że w przypadku rozszczepu kręgosłupa jest szansa, żeby chodzić. Oliwier jest tym jednym z trzech... Ma szansę chodzić, jednak musi pokonać ograniczenia, musi każdego dnia ćwiczyć, żeby tej szansy nie zaprzepaścić. 90% dzieci z jego wadami jeździ na wózkach. Oliwier może nigdy nie usiąść na wózku, jednak jest jeden warunek - ciężka praca każdego dnia.
Zaprzeć się nogami przed niepełnosprawnością - w przypadku Oliwiera to hasło każdego dnia. Tata zrezygnował z pracy, żeby być z synem przez te najważniejsze lata i pomagać mu. Gdy już Oliwier będzie chodził, jego tata będzie mógł wrócić do pracy z poczuciem, że zrobił dla syna wszystko, że nie stracił żadnego dnia, by pomóc mu chodzić. Ciężko jest budzić się każdego dnia z myślą, że życie nie jest sprawiedliwe, że dzieci takie jak Oliwer mają trudniej od samego początku, że muszą walczyć o to, co dla innych jest naturalną czynnością - chodzenie. Oliwier będzie musiał ćwiczyć całe życie. Teraz już staje przy ścianie i robi kilka kroczków. Ogromny wysiłek, kilkanaście centymetrów do przodu, które dla niego są jak zdobycie najwyższego szczytu.
Nic nie jest dane raz na zawsze. Gdyby Oliwier przestał ćwiczyć, mogłoby dojść do zwichnięcia stawów, a to oznaczałoby dla niego wózek, czyli krok w tył. Oliwier otrzymał od losu szansę na to, że choroba nie zawładnie nim całym, że będzie mógł panować nad swoimi nóżkami. Pomóżmy mu, opłacając rok zajęć z rehabilitantem. Być może za rok Oliwier zrobi kilka dodatkowych kroków, być może w tym małym chłopcu jest więcej wiary i siły niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Jedno jest pewne - bez wsparcia dotychczasowe samodzielne kroczki mogą się zmienić w dwa kółka. A to oznaczałoby, że choroba wygrała.