Tragiczna chwila nieuwagi zmieniła moje dziecko w kalekę!

Zakup protezy palców prawej dłoni, która pozwoli Krzysiowi normalnie żyć
Ends on: 04 September 2017
Fundraiser result
Troche to trwalo, ale w koncu Krzysiu ma juz swoja pierwszą protezę paluszków, które stracił 1,5 roku temu. Dziękujemy fundacji Siepomaga, oraz wszystkim darczyńcom! Bo dzięki Wam Krzyś już nie musi wstydzić się swojej rączki. Zobaczcie sami!
Fundraiser description
Każdego dnia prowadzę Krzysia do żłobka. Patrzę na jego rączkę - której brakuje trzech paluszków - i czuję ciężar winy tak ogromny, że nie potrafię tego nawet opisać. Wieczorami próbuję zasnąć, ale nie mogę, wyrzuty sumienia pożerają mnie od środka. Jak w amoku wstaję, kieruję się do pokoju mojego synka. Śpi bezpiecznie w swoim łóżeczku, a ja w myślach słyszę jego płacz. Unoszę jego malutką rączkę i ją całuję - modlę się, by dzień, w którym stracił paluszki był tylko koszmarem...
Nieważne ile płaczę ani jak bardzo szlocham. Nic się nie zmienia. Żadne łzy nie mają takiej mocy, by cofnąć czas. Rzeczywistość jest okrutna, zbyt okrutna… Chociaż chciałabym, aby to, co się wydarzyło było tylko najstraszniejszym ze snów, koszmar nie znika - Krzyś nie ma paluszków…
Kochałam nasze codzienne, normalne życie, nasz dom, a w nim śliczne, zdrowe dzieci. Tego dnia, kiedy nasze rodzinne szczęście runęło, Krzyś, mój najmłodszy synek, nie poszedł do żłobka, został ze mną w domu. Był żywym dzieckiem, rezolutnym i odważnym, takim, na które patrzysz i mimowolnie się uśmiechasz. Przygotowywałam obiad, a on mi pomagał, patrzył, podawał mi składniki, w jego okrągłych oczkach tańczyły bystre ogniki. Tłumaczyłam mu, co robię, cieszyłam się spokojem… Podłączyłam do prądu maszynkę do mielenia mięsa i odwróciłam się, dosłownie na ułamek sekundy, aby sięgnąć nóż. To wystarczyło, by stała się tragedia. Moje własne piekło, którego wspomnienie zostanie ze mną już na zawsze - Krzyś włączył podłączoną maszynkę i włożył do niej swoją prawą rączkę!
Wszystko działo się tak szybko, zalała mnie fala gorąca, maszynka wciągnęła dłoń Krzysia do środka! W jednej chwili usłyszałam hałas, huk i krzyk mojego dziecka, który rozdarł moje serce. Natychmiast odłączyłam maszynkę od prądu, jednak prawa rączka Krzysia utknęła w środku Mój synek płakał, a był to płacz tak przeszywający, że nigdy go nie zapomnę. Wszędzie była krew, próbowałam zatamować krwotok, ale nie mogłam dostać się do środka maszynki! Krzyś nie wytrzymywał z bólu, ja nawet nie wiedziałam, że można tak płakać!
Karetka przyjechała w ciągu pięciu minut. Zabrała Krzysia na oddział intensywnej terapii. Te kilka minut były szaleństwem, pamiętam je jak przez mgłę. Później siedziałam pod blokiem operacyjnym, prawda wciąż do mnie nie docierała. Modliłam się, aby wszystko było dobrze. Lekarze powiedzieli wprost - że ratują nie tylko rękę, ale też życie mojego dziecka...
Dwie godziny oczekiwania były prawdziwym horrorem. Bezsilnie czekałam - bez wieści. Żaden lekarz nie wyszedł, ratowali moje dziecko. Wiedziałam, że na sali operacyjnej Krzyś walczy. Nie chciałam pamiętać widoku krwi. W jednej chwili miałam uśmiechniętego synka, który był obok mnie, w kolejnej nie istniało nic, poza cierpieniem... W końcu lekarze powiedzieli, co się dzieje - Krzyś żyje, ale stracił trzy paluszki prawej dłoni. Musiały być amputowane. Aby uratować kciuk, konieczny był przeszczep skóry z nogi. Usłyszałam, że moje dziecko już zawsze będzie niepełnosprawne. Zostały mu tylko kciuk i najmniejszy paluszek. Wszystkie pozostałe, które tak bardzo kochałam - znikły. Kiedy zobaczyłam Krzysia na oddziale, moje serce rozsypało się w drobny mak. Jak to możliwe? Wychowuję troje dzieci, dbam o nie, kocham je, nigdy żadnemu nie stała się krzywda! A teraz patrzyłam na mojego najmłodszego skarba, na jego wielkie, okrągłe oczka, w których widziałam ból i strach.
W dniu, w którym Krzyś stał się kaleką, miał tylko dwa latka, tak naprawdę był maluszkiem, który dopiero poznawał świat. Uczyłam go, jak samodzielnie myć ząbki, jak samodzielnie jeść widelczykiem, jak podlewać kwiatki dziecięcą konewką, myć włoski podczas kąpieli. Z dumą obserwowałam, jak przestaje robić siusiu w pieluszki, jak sam siada na nocniczku, jak podciąga spodenki... Te wszystkie umiejętności Krzyś wykonywał dzięki prawej rączce. Lewą jest mu bardzo trudno cokolwiek zrobić - nie może rysować samochodzików, nie potrafi napisać nią żadnej literki. A prawa rączka nie działa...
Kupiliśmy Krzysiowi protezę paluszków, uzupełniającą dłoń - to był ogromny koszt, a jednocześnie jedyna szansa na odzyskanie dawnego życia. Niestety, nie chce jej nosić. Traktuje ją jak zbędny ciężar, nie umie się nią jeszcze posługiwać. Zakładamy mu ją na razie tylko na kilka godzin dziennie - powoli się przyzwyczaja. Jest jeszcze mały, nie rozumie, co się stało, nie wie, dlaczego musi ją nosić, a im szybciej do niej przywyknie, tym większa szansa na sprawność w przyszłości, pozwoli mu to uniknąć przykrości ze strony otoczenia...
Krzyś otrzymał swoją pierwszą protezę na początku kwietnia. Teraz mamy czerwiec, a ona już jest za mała! Dwa latka to wiek, w którym dziecko bardzo intensywnie rośnie. Lekarze mówią, że przez pierwsze lata życia, jedną protezę będzie mógł nosić maksymalnie przez pół roku, później - musi być wymieniona. Koszt jednej protezy jest ogromny - blisko 22 tysiące złotych, a mnie przeraża to, że Krzyś wyrośnie z niej tak szybko… Dlatego proszę Was o pomoc, pragnę zabezpieczyć przyszłość mojego dziecka, mieć pewność, że przez najbliższe dwa lata nie będę musiała każdej nocy leżeć, odliczać dni i zadręczać się myślami o tym, za co kupimy kolejną protezę.
Mój synek żyje z kalectwem, piętnem, które pozostanie już zawsze. Nigdy się z tym nie pogodzę. Kiedy patrzę na jego rączkę, zdeformowaną, gdy widzę puste wgłębienie tam, gdzie powinny być paluszki, czuję ogromny żal i ukłucie bólu, który zrozumie tylko matka. Jednak ani wodospad łez, ani nawet najgorętsze modlitwy nie pomogą. Krzyś musi nauczyć się żyć z protezą - niedługo pójdzie do przedszkola, nie mogę pozwolić na to, by inne dzieci wytykały go palcami, by kiedykolwiek poczuł się gorszy. Błagam Was o pomoc, bo nie mam pieniędzy, za które mogę kupić mojemu dziecku zdrowie...