Czy można pogodzić się z tym, że do bitwy na onkologicznej arenie wywołany został 7-miesięczny chłopczyk? Że zaatakował go bardzo rzadki nowotwór, który zdiagnozowany został nagle, że nikt się nawet nie spodziewał, że w malutkim ciele żyje śmiertelny wróg…?

Nikt nie wie, jakim kryterium kieruje się neuroblastoma, wybierając swoje ofiary. Atakuje niedojrzałe komórki układu nerwowego małej istotki już w okresie zarodkowym. Atakuje i rozwija się wraz rosnącym maluszkiem. Podobnie było w przypadku Marcela, chłopca, którego choroba wyrwała z dziecięcej beztroskości i porwała w okrutny wir śmierci.
Marcel ząbkował. Płakał z bólu, bardzo bolały go wybijające się ząbki. Lekarze podali malcowi antybiotyki i zostawili go na kilkudniowej obserwacji. Rak, jakby wyczuł szpitalną atmosferę. Przystąpił do ofensywy. Nogi Marcelka, bez ostrzeżenia, z dnia na dzień, odmówiły posłuszeństwa. Chłopiec nie chciał jeść, był zmęczony, śpiący. Chudnął, a lekarze poszukiwali przyczyny wycieńczenia i niedowładu.

W marcu 2014 roku zapadła diagnoza. Neuroblastoma. Nowotwór dziecięcy, ten najbardziej złośliwy. Potwór, który za cel wybrał sobie kręgosłup Marcelka. Uciskał jego nerwy, wnikał do kanału kręgowego, przez co spowodował porażenie kończyn dolnych, niedowład od pasa w dół. W chwili wykrycia jego średnica liczyła aż 6 centymetrów! Rak wywołał także padaczkę, która dodatkowo osłabiała i odbierała siły.
Ten rodzaj nowotworu często postępuje gwałtownie. Uaktywnia się bez wcześniejszej zapowiedzi i, dotychczas uśpiony, staje się agresywny. Właśnie z takim typem wroga musiał zmierzyć się Marcel. Chłopcu natychmiast podano pierwszą dawkę chemii. Łącznie przeszedł 20 cykli chemioterapii, a przed nim kolejne cykle leczenia.

Marcel wraca do zdrowia, jednak w jego układzie nerwowym, resztami sił, nadal żyje wróg. Aktywna i nieoperacyjna cząstka nowotworu znajduje się w organizmie. Z jego obecnością nie można nic zrobić – każda próba zakończyłaby się skazaniem chłopca na życie na wózku inwalidzkim. Marcel potrzebuje intensywnej fizjoterapii. Częste i regularne ćwiczenia pozwolą zapobiec już powstającym przykurczom i deformacjom, pozwolą chłopcu pokonać niedowład, jakim obdarował go rak i samodzielnie chodzić.
Marcel kilka dni temu skończył 3 latka. Z nowotworem walczy już ponad 2,5 roku. Jest to większość czasu, jaki żyje na tym świecie. Jego rodzice nie pamiętają, jak to jest wychowywać zdrowego synka. Niemal od zawsze towarzyszy im śmiertelna choroba. Chłopiec wie, że jest chory. Czasem mówi mamie, że chciałby być zdrowy, że chciałby mieć zdrowe nóżki. Jego pierwsze życzenie powoli się spełnia – wymyka się z sideł śmierci. W realizacji drugiego możemy mu pomóc i o to Was bardzo prosimy.