- Wiem że Marta jest jednym z bardzo wielu dzieci i wiem że niczym szczególnym się nie wyróżnia. Cała historia jej życia to tylko praca i jest po prostu nudna. Mimo to mam nadzieję, że ktoś spojrzy na Martę moimi oczami i zechce nam pomóc - napisała do nas mama Marty.
Gdy ktoś patrzy na Martę, widzi krótko obciętą dziewczynkę w okularach. W sumie może się zastanawiać, czy to dziewczynka, czy chłopiec. Marta nie wygląda na swoje 12 lat. Nie chodzi, nie mówi. Dla osoby, która widzi ją pierwszy raz może wydawać się zwykłym niepełnosprawnym dzieckiem. A dla mamy Marty? - Ja widzę w Marcie dziewczynkę z twardym charakterem, która nigdy się nie poddaje. Nie poddała się przez 3 miesiące w inkubatorze, nie poddaje się podczas codziennych ćwiczeń. Gdy jej coś nie wychodzi, próbuje to zrobić, póki się nie uda. Mimo że nie mówi, jest straszną gadułą. Ma niesamowitą pamięć. Patrzysz na dziewczynkę ze zdjęcia i zastanawiasz się, w jaki sposób to wszystko mama widzi?
12 lat temu mama Marty zobaczyła ją pierwszy raz w dramatycznych okolicznościach - poród zaczął się w 25 tygodniu ciąży, Marta ważyła mniej niż paczka cukru. Przez 3 miesiące dojrzewała w inkubatorze. Każdego dnia mama przychodziła i na nią patrzyła, ciesząc się, że kolejnego dnia Marta nadal jest. Gdy pewnego dnia przyszła, a inkubatora nie było, przeżyła najgorsze chwile swojego życia. - Spokojnie, Pani córeczka żyje, przestawiliśmy inkubator w inne miejsce - roztrzęsioną mamę uspokajały pielęgniarki. Wtedy pierwszy raz poczuła, jak straszna jest sama myśl, że może Martę stracić.

Lekarze są tylko ludźmi, też nie lubią przekazywać złych wiadomości. Starali się mówić tylko o stanie medycznym, więc wiele terminów było niezrozumiałych dla rodziców Marty. Teraz myślą, że może to i lepiej, w ten sposób nie wyobrażali sobie najgorszych scenariuszy. Marta była podtrzymywana przy życiu przez maszyny, a któregoś dnia zaczęła funkcjonować samodzielnie. Wypis - droga do domu - i długa droga po sprawność, która nigdy nie będzie taka, jak u innych dzieci.
Gdy Marta miała 5 lat, zdiagnozowano u niej Zespół Dandy-Walkera. Dlatego Marta nie potrafi utrzymać równowagi, chociaż wie, do czego służą jej nóżki. Dlatego jeździ na wózku. Nie mówi w wyniku wcześniactwa i nigdy mówić nie będzie. Ma uszkodzoną część mózgu odpowiedzialną za mowę. Jednak mama nazywa ją straszną gadułą. Marta posługuje się komunikatorem, który jest protezą mowy, dzięki której może wszystko powiedzieć. Każdego dnia po szkole Marta powinna mieć rehabilitację - i jeśli tylko pozwolą na to fundusze, do 18:00 Marta wytrwale ćwiczy, żeby w przyszłości móc samodzielnie żyć. Każdy mały sukces Marty teraz jest łatwiejszy do osiągnięcia niż gdy będzie dorosła. Dlatego chcielibyśmy zebrać pieniądze na rok rehabilitacji Marty.
- Nigdy nie wyobrażałam sobie, jakim dzieckiem byłaby Marta, gdyby była zdrowa. Dla mnie ona jest najcudowniejszą córką, taka jaka jest. Jedyne, o co się martwię, to jej przyszłość. Nas kiedyś zabraknie i Marta musi umieć poradzić sobie sama. To jest zmartwienie zadanie rodziców dzieci niepełnosprawnych dzieci - co będzie z moim dzieckiem, gdy mnie już nie będzie? I ja wiem, że dzięki codziennym ćwiczeniom Marta sobie poradzi. Być może nie będzie umiała ugotować 3-daniowego wykwintnego obiadu, ale będzie umiała zrobić sobie zupę. Być może nie będzie chodzić do kosmetyczki i fryzjera, ale będzie w stanie codziennie wziąć prysznic. Być może sama nie pójdzie na zakupy, ale będzie umiała zamówić zakupy przez internet. Tylko teraz jest najlepszy czas, żeby pomóc jej stworzyć taką przyszłość.