Gdy śmierć zagląda w oczy – Michalinka walczy z nowotworem!

Gdy śmierć zagląda w oczy – Michalinka walczy z nowotworem!
leczenie oczka Michalinki w klinice w USA
Ends on: 20 May 2019
Fundraiser description
Misia miała tylko 5 miesięcy, kiedy wykryto u niej nowotwór. To miało być kolejne zdjęcie do rodzinnego albumu, pamiątka z niemowlęcego okresu, który przecież tak szybko mija... Niestety – na zdjęciu zrobionym aparatem z lampą błyskową zauważyliśmy dziwny odblask, który widzisz powyżej. Odblask okazał się złośliwym nowotworem oka...
Kiedy trzymam Michalinkę na rękach powtarzam jej, żeby się nie bała, że tata nie pozwoli, żeby rak wygrał. By ratować oczko i życie Misi, musimy jechać do USA, do doktora Abramsona z kliniki w Nowym Jorku. Leczenie jest skomplikowane, ale nowoczesne metody dają szansę na pokonanie nowotworu i uratowanie oka! Kiedy moja żona jest właśnie z Michalinką w szpitalu, ja w tym czasie robię wszystko, by ratować córeczkę. Dlatego tu jestem, opowiadam Ci naszą historię i z całego serca proszę Cię o pomoc.
Kiedy pierwszy raz trafiliśmy na onkologię, bałem się później tam wracać. Po Misi nie było jeszcze nic widać, ale były inne dzieci – blade, bez włosów, wycieńczone chorobą. To było dopiero przed naszą córeczką...
Pierwszy niepokoje pojawiły się, kiedy miała tylko 2 miesiące. Z żoną zauważyliśmy, że lekko ucieka jej prawe oczko. Niby nic takiego, a jednak… Pediatra powiedział nam, że u małych dzieci takie rzeczy się zdarzają i z czasem to minie. Nie mijało. Któregoś dnia żona zrobiła Misi zdjęcie. Rodzice robią ich przecież setki, kiedy dziecko jest małe. To właśnie to zdjęcie stało się przełomem. Flesz aparatu sprawił, że poznaliśmy naszego wroga. Złapaliśmy go na gorącym uczynku…
Lekarz od razu skierował nas na okulistykę do Białegostoku. Jechaliśmy przerażeni, bo zdążyliśmy już przeczesać cały internet i nie raz trafiliśmy na hasło “nowotwór oka”, czy “siatkówczak”. W szpitalu zrobiono USG. Lekarka, która robiła badanie nic nie mówiła, nie patrzyła nam w oczy. Byliśmy my, przerażenie i głucha cisza. Potem badanie powtórzyło jeszcze kilku różnych lekarzy. Nikt nie mógł uwierzyć…
1 kwietnia poznaliśmy właściwą diagnozę. I niestety nie był to ponury, primaaprilisowy żart. W oczku Michalinki wykryto złośliwy nowotwór – guz wewnątrzgałkowy prawego oka typu C. To był najgorszy dzień w moim życiu. Kiedy wychodziliśmy ze szpitala jedno z nas trzymało Misię, drugie – natychmiastowe skierowanie na onkologię do Krakowa. Mieliśmy tylko chwilę na spakowanie rzeczy. Z Białegostoku do Krakowa jechaliśmy cały dzień. Nawet nie myślałem o tym, że jestem zmęczony. Zupełnie się to nie liczyło.
Badanie dna oka w Krakowie potwierdziło najgorsze. Misia nie widzi już na prawe oczko. Przed nami badania, które potwierdzą, czy nie ma już przerzutów do lewego. Od lekarzy w Polsce słyszymy, że istnieje duże ryzyko, że oczka nie uda się uratować. Nie pozwolę na to. Zacząłem szukać innego rozwiązania i znalazłem – leczenie w Stanach. Dr Abramson od wielu lat robi rzeczy niemożliwe i ratuje nawet najbardziej zaawansowane przypadki. Poznałem historie chłopców, którzy przeszli leczenie w jego klinice. To Antoś i Filip. Obaj żyją i widzą! Misia też została zakwalifikowana do leczenia w Nowym Jorku, ale by mogło się odbyć, trzeba za nie zapłacić.
Chcę, żeby kiedyś córeczka zapytała mnie: “Komu mam podziękować za to, że widzę?”, zamiast: “Dlaczego nie widzę?”. Kiedy dostałem kosztorys, załamałem się, ale dziś wiem, że tu nie ma miejsca na złamania. Trzeba walczyć, bo to walka o wszystko. Nie mamy zbyt wiele czasu, bo jeżeli rak da przerzuty, będzie za późno.
Obiecałem Misi, że nie dam rakowi wygrać i odebrać jej wzroku. Myślę o tym za każdym razem, kiedy patrzę w dwa małe oczka skierowane w moją stronę. Proszę Cię, pomóż mi dotrzymać tej obietnicy...
–Przemek, tata Michalinki