Złapać to, co daje życie. Ratuj rączki Poli!

Dwie operacje rączek w specjalistycznej klinice w Hamburgu
Ends on: 21 December 2019
Fundraiser description
Wymarzona ciąża, pełne radości oczekiwanie, a później brutalne zderzenie z rzeczywistością. Trzeba mieć zdrowie, żeby mieć siłę na chorowanie - mówią niektórzy. Dziś już wiem, jaką drogę trzeba przejść, by znaleźć ratunek dla swojego dziecka. Odkąd jestem mamą, wiem, że jestem zdolna do wszystkiego. Bo dla mojego dziecka chcę tylko tego, co najlepsze. A najcenniejsze w naszym przypadku jest zdrowie.
Pola była moim małym skarbem. Zakochałam się w niej, jak tylko zobaczyłam jej malutkie serduszko. Z niecierpliwością czekałam na pierwsze kopnięcia, a później jej przyjście na świat. Podczas każdej z wizyt u lekarza pytałam, czy wszystko jest w porządku z moją kruszynką. Jej sprawność i zdrowie były priorytetem. Tyle się słyszy o wadach wrodzonych. Starałam się o tym nie myśleć. Byłam gotowa na wyzwania związane z byciem mamą. Na to, co czekało mnie po przyjściu na świat mojej córeczki, nie można się przygotować, szczególnie kiedy przez 9 miesięcy specjalista zapewnia, że wszystko jest w porządku.
Przyjście na świat maluszka zawsze jest wielkim wydarzeniem. Tak było też w moim przypadku. Po porodzie podano mi Polę, bym mogła ją przytulić. Przyłożyłam ją do piersi i wtedy zobaczyłam jej małe rączki, w mojej głowie pojawiał się sygnał alarmowy. Mojej kruszynce brakowało paluszków. Działo się zbyt wiele, bym zdała sobie sprawę, jak poważne są konsekwencje tej wady. Dochodziłam do siebie po porodzie i czekałam, aż ktoś przyniesie mi córeczkę, bym w końcu mogła się z nią zapoznać… Niestety, czekanie strasznie się wydłużało, a ja wszystkim powtarzałam “proszę, oddajcie moje dziecko!”. Nikt mi nic nie mówił… Ta dezinformacja była dla mnie najgorsza.
Pola urodziła się bez kciuka w prawej ręce i niedorozwojem kciuka w lewej. Na początku nie było to dla niej dużym problemem, dopiero z czasem zaczęłam zdawać sobie sprawę, jak wygląda sytuacja. Kiedy inne dzieci, na pewnym etapie, zaczynają chwytać zabawki, bawią się, podpierają, Pola musiała wypracować własne sposoby. Nauczyła się łapać przedmioty używając palca środkowego i wskazującego. Jestem pod wrażeniem, jak taki maluszek potrafi sobie poradzić, jak szybko niweluje niedogodności i ograniczenia. Pola niedawno skończyła roczek, jest radosną ciekawą świata dziewczynką. Każdego dnia patrzę na to, jak się rozwija, uczy nowych umiejętności i szeroko otwartymi oczami chłonie otaczający świat. Patrząc na dzieci, wiele możemy się nauczyć. Ich wrodzona radość życia, zdolność radzenia sobie z przeciwnościami.
Kiedy zaczęłam tracić nadzieję, trafiliśmy na fantastycznych lekarzy. Takich, którzy wykonali bardzo szczegółowe badania. Po przeanalizowaniu wyników wyjaśnili nam wszystko dokładnie tak, byśmy wiedzieli, jak będzie wyglądał każdy etap leczenia. Słuchaliśmy tego zatrwożeni, ale byliśmy szczęśliwi, bo wreszcie trafiliśmy na specjalistów, którzy nie potraktowali Poli jako beznadziejnego przypadku. Dla nich leczenie nie kończyło się na amputacji. Znaleźli rozwiązania, dzięki którym Pola odzyska, choć część sprawności. Polscy lekarze nie dają córeczce szans na rekonstrukcje ręki, na operacje inną niż usunięcie części niewykształconych palców.
Wciąż mam przed oczami te momenty, w których Pola raczkowała. Nie mogła podeprzeć się ręką jak inne dzieci. Ten widok sprawiał, że pojawiały się we mnie bardzo sprzeczne uczucia: z jednej strony rozpierała mnie duma, z drugiej byłam przerażona. Ten etap już za nami, Pola ruszyła już na nóżki, coraz częściej się podnosi. Ta operacja to dla nas szansa na to, by Pola mogła jeszcze więcej, by chwytanie przedmiotów nie stanowiło problemu, by kości ręki zostały zrekonstruowane i prawidłowo się rozwijały. By pożegnać ortezy raz na zawsze.
Pola jest moim oczkiem w głowie. Od początku wiedzieliśmy, że będziemy musieli o nią walczyć. Podczas gdy inni postawili na niej krzyżyk, my zrobiliśmy wszystko, by znaleźć pomoc. Operacja to dla nas jedyna szansa, potrzebujemy twojej pomocy!