Your browser is out-of-date and some website features may not work properly.

We recommend updating your browser to the latest version.

On siepomaga.pl we use cookies and similar technologies (own and from third parties) for the purpose of, among others, the website proper performance, traffic analysis, matching fundraisers, or the Foundation website according to your preferences. Read more Detailed rules for the use of cookies and their types are described in our Privacy Policy .

You can define the preferences for storing and accessing cookies in your web browser settings at any time.

If you continue to use the siepomaga.pl portal (e.g. scroll the portal page, close messages, click on the elements located outside messages) without changing privacy-related browser settings, you automatically give us the consent to letting us and cooperating entities use cookies and similar technologies. You can withdraw your consent at any time by changing your browser settings.

Dramatyczny apel matki o życie syna. Czas tylko do 26 maja!

Adam Kustra-Lipiński
Fundraiser finished
Fundraiser goal:

protonoterapia w niemieckiej klinice w Essen

Adam Kustra-Lipiński, 20 years old
Legnica, dolnośląskie
guz mózgu typu PNET, nieoperacyjny
Starts on: 09 May 2018
Ends on: 18 May 2018

Fundraiser description

Sytuacja jest wyjątkowo pilna – 5 maja Adam skończył ostatni cykl chemioterapii. Mamy tylko nieco ponad 2 tygodnie, by rozpocząć naświetlenia protonami w klinice w Essen. 26 maja Adam musi być na miejscu. Los sprawił, że jest to też dzień urodzin Adama. Teraz od nas zależy, czy zacznie swoje życie od początku, czy je zakończy...

Trudno czytać o raku umieraniu, chemioterapii, walce o życie, każdemu, kto choć raz spotkał Adama. Mistrz pływacki, sportowiec, twardy zawodnik, który już w wieku 16 lat musi stanąć do wyścigu o wszystko...

Adam Kustra-Lipiński

4:45 – pobudka. Potem trening na basenie, a o 8:00 lekcje w szkole. Po niej znów trening i powrót wieczorem do domu. W weekendy zawody. Czasem uzbierało się i siedem godzin pływania dziennie. Co pół roku specjalistyczne badania przez lekarza medycyny sportowej. Tak wyglądało życie mojego syna Podporządkował je pływaniu i wtedy wdarł się rak, który zadrwił z tych wszystkich treningów, z siły i optymizmu. Sprowadził Adama do swojego, smutnego świata umierania, bólu i strachu. On tam ciągle jest, ale dzięki Wam Adaś ma jeszcze szansę odbudować swoje życie.

Był 28 stycznia. Adaś wrócił po obozie sportowym do domu. Od razu chciał zobaczyć się ze swoją dziewczyną. Wieczorem wrócił zmieniony – siedział taki nieobecny i tylko w kółko powtarzał „nie wiem, nie wiem, ale to dziwne”. Rozbolała go głowa, więc poprosił o tabletkę i położył się na drzemkę. Ten dzień zmienił nasze życie. Już wtedy zrozumiałam, że dzieje się coś złego. Natychmiast wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do szpitala.

Adam wsiadł do samochodu i sam zapiął pasy. Niestety, już przy wysiadaniu jego stan się dramatycznie pogorszył. Nie potrafił skoordynować rąk, żeby samodzielnie odpiąć pas. Targały nim wymioty. Lekarze wykonali tomografię głowy, a potem rezonans. Badania pokazały ogromne zmiany w jego głowie. To nawet nie był guz, ale jakaś niekształtna masa, która przypominała klej, który wcisnął się w każdy zakamarek. Wszystko było bardzo unaczynione. Nie było wiadomo, gdzie jest guz, gdzie naczynia krwionośne. Lekarze byli bezradni. Stan zdrowia mojego dziecka pogarszał się z godziny na godzinę, doszła gorączka, ataki padaczkowe, lekarze bali się nawet podjąć decyzję o transporcie do bardziej specjalistycznego szpitala.

Adam Kustra-Lipiński

80 kilometrów, które były jak droga przez pole minowe.  Siedziałam w karetce, trzymając głowę syna owiniętą w koc. Samochód jechał 30 km na godzinę, by zminimalizować wstrząsy. Na miejscu kolejne badania i decyzja, która mogła zaważyć na wszystkim. Biopsja, bardzo niebezpieczna, ale konieczna. Pamiętam, jak leżał po zabiegu, a ja zaczęłam zasypywać go pytaniami. Chciałam, by wreszcie się odezwał, chciałam wiedzieć, że do nas wrócił. Wtedy powiedział – mamo, daj mi spokój i to były najpiękniejsze słowa, jakie mogłam usłyszeć w tamtej chwili.

Rak, nowotwór, złośliwy, nieoperacyjny, musiałam oswoić te słowa, bo każdy lekarz mówił tylko o tym.  Popłakiwałam po kątach tak, żeby nie widział. Mąż udawał, że właściwie to nic się nie stało, bo damy sobie z tym radę, ale ja już wiedziałam, że odtąd nic nie będzie takie, jak było. 

"Nie mogę, nie mam siły, nie dam rady" - tylko takie słowa Adam miał w głowie. "A moja dziewczyna? Czy ona mnie nie zostawi? Po co jej taki kaleka, który nawet głową nie może ruszyć, bo go boli ? Czy ja jestem śmiertelnie chory? I kiedy ja umrę?” – zadawł pytania, na które nie znałam odpowiedzi...

Biopsja pokazała, że Adam zmaga się z nowotworem typu PNET, ale po rozpoznaniu był postawiony znak zapytania. Nawet mimo niego lekarze od razu zaczęli działać. Ponieważ od razu było wiadomo, że guza nie da się zoperować, bo znajdował się na podwzgórzu, czyli ośrodku, który odpowiada za oddychanie i krążenie krwi – trzeba było włączyć chemioterapię. Pozostawała tylko nadzieja, że zadziała. Pierwszy cykl był koszmarny. Adaś zmagał się z bardzo silnymi bólami głowy, które zaczynały się koło północy i kończyły dopiero koło południa.

Ból i dolegliwości były tak olbrzymie, że syn leżał tylko bez ruchu w łóżku i patrzył w sufit. Cierpiał, ale starał się to ukryć przede mną – opowiada pani Małgosia. Przełom przyszedł po dwóch cyklach chemii, po niemal półtora miesiąca leczenia. Pod koniec marca ustały bóle głowy. Adam dopiero wtedy powiedział słowa, po których zamarłam: „Wiesz mamo, to chyba zaczęło działać. Bo teraz jak się na niego kładę, to go nie czuję”. Mówił o guzie, który przez niemal dwa miesiące rozsadzał mu czaszkę. Chyba dopiero wtedy zrozumiałam, z jakim cierpieniem się zmagał. Nie mówił mi tego wcześniej, bo starał się mnie chronić.

Adam Kustra-Lipiński

Rezonans pokazał, że guz zareagował na chemię i zaczął się zmniejszać. Wtedy po raz pierwszy zaświeciło dla nich słońce po dwóch miesiącach. Standardowo jest to radioterapia. - Niestety, takie naświetlania u dzieci mają bardzo dużo skutków ubocznych. Dlatego szukaliśmy innych rozwiązań. Znaleźliśmy protonoterapię w niemieckiej klinice w Essen. To leczenie jest niezwykle skuteczne i znacznie bezpieczniejsze dla mojego dziecka.

Terapia protonowa w minimalnym stopniu uszkadza zdrowe tkanki otaczające nowotwór, bo wiązka promieniowania jest bardzo precyzyjnie kierowana na komórki nowotworowe. To daje szansę nie tylko na całkowite zniszczenie komórek nowotworowych i większe prawdopodobieństwo zwycięstwa w walce z rakiem.

Majątek za życie! trzeba zapłacić ogromne pieniądze, aby mój syn żył. Nie mam takich pieniędzy, a chcę, żeby Adaś przeżył. Nie mam innego marzenia, celu i sensu życia, niż to, aby zdobyć dla niego te pieniądze i pozwolić mu żyć. Dlatego błagam wszystkich o pomoc i wparcie.

Proszę, ocalcie moje dziecko.

Mama

This fundraiser is finished. You can support other People in need.

Follow important fundraisers