Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kasia Kośmider
9 days left
Kasia Kośmider , 9 years old

Marzenia o sprawności może zniszczyć kwota jak z koszmaru – Ratujemy Kasię❗️

Córeczka przeszła niezwykle skomplikowane operacje obu kolan oraz stóp. Dzięki nim spełniło się jej największe marzenie – Nie musi już chodzić w ortezach, jest samodzielna i chodzi do szkoły! Ale koszt kolejnej operacji jest przerażający! Nasza historia: Kasia ma 9 lat. Chce wiedzieć, rozmawiać i nie uciekać od rzeczywistości. Tak ją wychowałam. Moja córka jest silna, nawet kiedy jest bardzo trudno, nauczyła się jak podnosić mnie na duchu, sama też znalazła sposób na swój lęk. Kasia wymyśliła historię czerwonej linii. To wyjątkowa, nieprzerywalna linia, która łączy nasze serca. Pozwala Kasi przetrwać liczne momenty, gdy jest sama w gabinetach czy na salach operacyjnych. Wie, że nawet kiedy nie ma mnie w zasięgu wzroku i nie trzymam jej za rękę… Ciąża przebiegała prawidłowo, badania wychodziły dobrze. Dopiero w 10 dobie genetyk postawił diagnozę: dysplazja diastroficzna – Zaburza ona rozwój chrząstki i kości, co powoduje zniekształcenia stawów i utrudnione poruszanie się.  Zrozumiałam, że moja córka jest niepełnosprawna i choruje na bardzo rzadką chorobę. Tak jak każdy rodzic chorego dziecka zaczęłam szukać informacji w internecie, na grupach, rozmawiać z innymi rodzicami, lekarzami, specjalistami. Czytać, pytać, szukać i jeszcze raz szukać…  Córeczka przeszła dwie operacje i kilka zabiegów w naszym kraju, niestety nie przyniosły one znaczącej poprawy, ponieważ w Polsce nie ma szpitala specjalizującego się w leczeniu dysplazji diastroficznej. Po długich poszukiwaniach trafiłyśmy do niemieckiej Kliniki Ortopedycznej w Aschau. Tamtejsi lekarze przeprowadzili w sumie 2 operacje nóg. Kolejne trzy – prawego i lewego biodra oraz kręgosłupa Kasia przeszła w Schön Klinik Vogtareuth.  Niemieccy lekarze zrobili wszystko, co mogli, niestety dość szybko okazało się, że nie jest to wystarczające… Przy tak rzadkiej chorobie, jaką ma Kasia ciężko cokolwiek przewidzieć, a oni nie chcieli eksperymentować.  Byłam załamana, bo operacje kosztowały nas pół miliona złotych, a Kasi nadal groził wózek inwalidzki, coraz gorzej chodziła. Płaciłam za kolejne, koszmarnie drogie ortezy, ale jej sprawność fizyczna tylko się pogarszała. W końcu znalazłam lekarza z USA w Paley European Institute w Warszawie. Po konsultacji okazało się, iż żaden ze specjalistów nie zauważył, że jej kolanka są poważnie zwichnięte!  Gdyby tego było mało, córka urodziła się z dodatkowym półkręgiem w części piersiowej, który powoduje postępującą skoliozę i niebezpiecznie zbliża się do rdzenia kręgowego. Oznacza to, że bez operacji nastąpi paraliż jej ciała. Nawet nie chcę o tym myśleć. Odsuwam ten koszmar, lecz on wciąż mnie nawiedza. Dr Feldman nie może zoperować kręgosłupa w Paley European Institute w Polsce. Przez brak sprzętu zabieg musi się odbyć za granicą. Kasia przeszła już 11 operacji! Po zabezpieczeniu kręgosłupa będzie mogła w końcu odetchnąć, nie myśleć o kolejnym bólu, szpitalu, unieruchomieniu, izolacji… Zacząć cieszyć się dzieciństwem, na jakie zasługuje! A po dwóch pierwszych operacjach przeprowadzonych w Polsce otrzymałam od lekarzy informację, że Kasia nigdy nie będzie chodzić… Te słowa były jak nóż wbity w moje serce. Paraliżował mnie strach przed tym, jak moje dziecko poradzi sobie w społeczeństwie, w szkole, wśród rówieśników. Życie jednak było bardziej łaskawe od wyroku lekarzy,  Dr Feldman nie chce przesuwać operacji w czasie, skolioza postępuje szybko, za chwilę może być za późno. Operacja ma się odbyć latem 2024 r. Kwota do zebrania jest tak wielka, że nawet boję się ją napisać… To 150 000 USD, czyli ok. 646 000 zł!  Moja córka jest wyjątkowa. Nie wstydzi się swojej inności, o swoich bliznach mówi, że to tatuaże, pokazujące ile w swoim życiu już przeszła. Nie mogę pozwolić na to, by moja córeczka została sparaliżowana, by się poddała! Chcę, by była niezależna, żyła pełnią życia. Zrobię wszystko, by jej piękna dusza znalazła miejsce w pełnym ograniczeń ciele i by to ciało służyło jej jak najdłużej i jak najlepiej! Pomóżcie, proszę! Zdzisława, mama. ➡️ Facebook

900 558,00 zł ( 132.97% )
Wikusia Wróbel
Urgent!
Wikusia Wróbel , 10 months old

Wiktoria cierpi na najgorszy typ SMA❗️Jej czas się kończy... POMOCY!

Nasza córeczka przyszła na świat z rdzeniowym zanikiem mięśni! Najgorszy rodzaj – typ 0. Dał objawy od razu po porodzie… Wikusia była wiotka, od razu mi ją zabrano... A teraz walczymy o najdroższy lek świata, by zatrzymać okrutne SMA! Prosimy, pomóż nam ratować przyszłość Wikusi! Choć Wiktoria urodziła się już po decyzji o refundacji terapii genowej w Polsce, zaraz po przyjściu na świat była zbyt słaba – nie zakwalifikowała się do niej… Liczył się każdy dzień, bo SMA zaatakowało od razu! Musieliśmy się zgodzić na drugi refundowany lek, a to wykluczyło córeczkę z otrzymania za darmo terapii genowej… Teraz stoimy przed dramatycznym, niezwykle ciężkim wyzwaniem – musimy sami zebrać 10 milionów złotych! Dlatego jesteśmy tu i już teraz z całego serca prosimy o pomoc dla córeczki… Ciąża przebiegała wzorowo aż do dnia porodu. Pierwsze dziecko, żadnych chorób w rodzinie (o których byśmy wiedzieli) – kto by pomyślał, że choroba, o której głośno w ostatnim czasie w Polsce, dotknie właśnie nas?! Przecież szanse na to są minimalne… Wcześniej słyszałam o SMA. Wpłacałam na zbiórki dzieci i myślałam, w jakim strasznym położeniu znaleźli się ich rodzice. Jak ciężko muszą walczyć… A teraz jestem na ich miejscu… Gdy Wikusia się urodziła, widziałam z boku panikę lekarza. Od razu ją zabrali, tata córeczki pobiegł na dół dowiedzieć się, co się dzieje. Najpierw podejrzewali syndrom dziecka wiotkiego. Potem pojawiło się podejrzenie SMA. Diagnoza potwierdziła się po 12 dniach… Pierwsze dni były najtrudniejsze. Nie mogę powstrzymać łez, gdy o tym myślę… Wikusia na oddziale intensywnej terapii, mogłam być przy niej tylko kilka godzin. Każdego dnia dojeżdżaliśmy z mężem do szpitala w Krakowie 1,5 godziny w jedną stronę. Gdy wracałam do domu, cały ten czas przepłakiwałam… Moja mała córeczka, tak daleko ode mnie. Samiuteńka… Gdy badania genetyczne potwierdziły SMA, wiedzieliśmy już, że w Polsce jest od niedawna refundowana terapia genowa. Myśleliśmy, że i Wiktoria ją dostanie i będzie już wszystko dobrze! Niestety, na 12 punktów kwalifikacyjnych, które trzeba otrzymać, zdobyła tylko 7… Nasze serca pękły…  Mogliśmy jeszcze czekać, jeździć, konsultować, prosić, badać, myśleć o wyjeździe do Niemiec. Ale prawda jest taka, że nie było czasu. Każda godzina bez leczenia to regres! Postępujące SMA 0 zabiera życie dzieci zdecydowanie za szybko. Zdecydowaliśmy się więc na podanie zastrzyku wprost do rdzenia. To automatycznie wykluczyło Wikusię z refundacji terapii genowej, ale uratowało jej życie. Dziś walczymy o zdrowie i poprawę sprawności. Po 4. podaniu refundowanego leku, znów odbędzie się kwalifikacja do terapii genowej. Wierzymy, że tym razem ją otrzymamy. To jednak nie zmieni faktu, że musimy zapłacić za nią sami! A im wcześniej dziecko dostanie terapię genową, tym mniejsze ryzyko powikłań i większa szansa na normalne życie!  Bardzo boimy się o córeczkę… Wiemy, że mimo leku, który dostaje teraz (i który bez terapii genowej będzie musiała otrzymywać do końca życia, co 4 miesiące), każda infekcja to zagrożenie życia!  Intensywnie rehabilitujemy córeczkę. To ciężkie i bolesne doświadczenie – dla niej i dla nas. Ale innej drogi nie ma… Sama rehabilitacja i niezbędne przy tej chorobie sprzęty medyczne to kolosalne pieniądze! Walczymy, by Wikusia na nowo nauczyła się jeść i przełykać. Chcemy uchronić ją przed PEG-iem, który zablokuje rehabilitację oddechową…  Usłyszeliśmy od lekarzy, że choroba postąpiła do tego stopnia, że Wikusia nigdy nie będzie chodzić. Może uda się, że będzie sama siedziała… Serce pękło, ale się nie poddajemy. Musimy wierzyć, że uda nam się uzbierać na terapię genową, która zatrzyma SMA, a resztę wypracujemy na rehabilitacji! Gdybyśmy tylko mieli czas… Ten ucieka bardzo szybko. Każdy dzień jest ważny… Jesteśmy pod opieką hospicjum domowego. Wiktoria ma bardzo słaby odruch kaszlu… To zwiększa ryzyko infekcji, a co za tym idzie – zagraża życiu… Bardzo prosimy, jako rodzice, o wsparcie. Walczymy o cud, bo wierzymy w cud…   ➡️ Licytacje dla Wikusi ➡️ Strona na FB: Wikusia z Nowego Sącza kontra SMA➡️ Instagram: wikusia_kontra_sma ➡️ TikTok: wikusia_kontra_sma0 Jagienka prosi o pomoc dla Wiktorii: Rodzice Mikołaja, który otrzymał terapię genową, pomagają Wiktorii: Oglądaj od 21 minuty: uwaga.tvn.pl – Mała Wiktoria nie dostanie refundacji leku. Rodzice sami muszą zebrać ponad 10 mln złotych gazetakrakowska.pl – Maleńka Wiktoria Wróbel z Nowego Sącza walczy z SMA. Potrzeba aż 10 mln zł. Armia dobrych ludzi się powiększa  se.pl – Przejechali całą Polskę dla chorej Wikusi. Akcja "Rowerami na Hel" to nie koniec! Teraz rusza Kasia na Hondzie  caritas – Mała Wiktoria z Nowego Sącza potrzebuje pomocy

6 623 251,00 zł ( 65.41% )
Still needed: 3 502 281,00 zł
Nikola Zebrala
Urgent!
5 days left
Nikola Zebrala , 19 months old

Ja chcę żyć❗️Krytyczna wada serca i tylko jedna szansa!

Lekarze po wykonaniu rezonansu w kwietniu nie pozostawili żadnych złudzeń, w Polsce czeka naszą córeczkę leczenie paliatywne – leczenie które tylko przedłuży życie... my nie chcemy go przedłużyć, chcemy je uratować! Istnieje jednak szansa na serce dwukomorowe. Po zapoznaniu się z dokumentacją medyczną naszej córeczki, lekarze z kliniki w Bostonie zgodzili się wykonać skomplikowaną operację. To szansa na uratowanie serduszka Nikoli!  Nikola przyszła na świat 22.04.22 r., dopiero co się urodziła, a już musiała walczyć o życie! Wiedzieliśmy o wadzie serca, jak byłam jeszcze w ciąży, a i tak nie mogliśmy w to uwierzyć, bo przecież nasza mała kruszynka wyglądała jak zdrowe dziecko. Szybko pojawiły się u niej problemy z natlenieniem organizmu. Początkowo wymagała wsparcia oddechowego.  Po niecałych dwóch tygodniach z powodu niskiej saturacji lekarze przeprowadzili próbę balonikowania przez cewnik do serca w celu poszerzenia zastawki płucnej, jak się okazało po zabiegu – nieskuteczną.  Tydzień później stan Nikoli się pogorszył i ze względu na bardzo niską saturacje która wynosiła poniżej 60% lekarze zdecydowali o przeprowadzeniu operacji – zespolenia systemowo-płucnego.  Musieliśmy im zaufać i oddać nasz cały świat w ich ręce... Po trudnym, prawie dwumiesięcznym pobycie w szpitalu, mogliśmy wreszcie wrócić do domu, gdzie czekał starszy brat, aby w końcu zobaczyć i cieszyć się ukochaną siostrą. Życie Nikoli po operacji na chwilę było zabezpieczone i mogliśmy spędzić ten czas razem, jednak wiedzieliśmy, że kolejna operacja odbędzie się za kilka miesięcy. W sierpniu córeczka przeszła cewnikowanie serca, które zakwalifikowało ją do kolejnej operacji na otwartym sercu operacji Glenna. Operacja w kierunku serca jednokomorowego, jest to niestety leczenie paliatywne... Żaden polski lekarz nie dał nam nadziei na serce dwukomorowe. Przecież nie możemy patrzeć, jak nasza córeczka umiera! Ratunku zaczęliśmy szukać poza granicami kraju, wyniki badań wysłaliśmy do klinik w europie i na świecie. Przyszło nam czekać z nadzieją, że ktoś da naszej córeczce szansę na życie.  Los jednak nie szczędził Nikoli i we wrześniu trafiliśmy do szpitala. Okazało się, że ma Covid-19. Mieliśmy spokojnie czekać na operację, a tymczasem drżeliśmy znów o jej zdrowie i życie... Pokazała nam, że jest prawdziwą wojowniczką, dała sobie radę i wróciliśmy w miarę szybko do domu. Kolejne trzy miesiące staraliśmy się cieszyć każdą chwilą, lecz im bliżej terminu operacji tym stan Nikoli się pogarszał. Saturacja spadała, szybciej się męczyła, rączki, nóżki i usta coraz mocniej siniały...  Nadszedł 12 stycznia, kolejny raz musieliśmy oddać naszą córeczkę w ręce lekarzy. Patrząc na zamykające się drzwi bloku operacyjnego to nie do opisania strach... Po 7-godzinnej operacji Nikola wróciła na OIOM, gdzie kolejne dni walczyła – dla nas! Nasza dzielna dziewczynka szybko wracała do zdrowia i mogliśmy odetchnąć z ulgą. Nasz skarb jest bardzo wesołym i uśmiechniętym dzieckiem jednak każdy niewielki wysiłek daje o sobie znać. Ile to małe serduszko jeszcze wytrzyma? Dlatego potrzebujemy waszej pomocy, bo to jedyna droga, by ratować życie córeczki! Wiemy jednak, że koszty leczenia zagranicznego będą ogromne, dlatego rozpoczynamy zbiórkę mimo braku kosztorysu, bo liczy się każdy dzień, nie możemy zmarnować ani jednego! Nie możemy patrzeć jak kolejny raz Nikolka gaśnie, nie możemy czekać, bo śmierć też nie poczeka… Potrzebujemy ogromnych pieniędzy i gigantycznej ilości dobrych serc, które nam pomogą. Tylko wspólnymi siłami uda nam się ocalić córeczkę... ––––––––––––– Serduszko Nikolci LICYTACJE –> KLIK Nikolove_serduszko – BLOG –> KLIK TIK TOK –> KLIK Obejrzyj materiał o Nikolce –> KLIK

4 950 320,00 zł ( 93.06% )
Still needed: 368 828,00 zł
Michał Bień
Urgent!
Michał Bień , 4 years old

The most expensive therapy in the world to buy life for Michał, my 4 years old son!

We are parents of two beloved twin boys, Michal and Marcel. Our sons are just 4 years-old, and they are so little, so innocent, that anyone would wish them many years of happy life. Unfortunately  Michal was diagnosed with rare genetic disorder called Duchenne muscular dystrophy (DMD). For Michal, the diagnosis was a sentence of terrible debilitating disease followed by slow but inevitably ery premature death of suffocation or circulatory problems. That was the case just a year ago, but today there is a hope: in July 2023 FDA announced their approval for innovative gene therapy for treatment pediatric patients with diagnosed DMD, that gives them chance for life. https://www.fda.gov/news-events/press-announcements/fda-approves-first-gene-therapy-treatment-certain-patients-duchenne-muscular-dystrophy The therapy is approved for children 4 to 6 years of age and Michal meets all the criteria to be eligible. But the cost of the therapy is nearly 4 million USD, with 3.2 millions for the drug alone. The above means that Michal has narrow window of opportunity to undergo the treatment, and that we have to urgently collect this huge amount of money to cover the cost, as this sum is simply out of reach of us, our family and of our friends. This is the reason why we are in desperately need of your help. We will be grateful for any donation, and if this is not possible, for passing our call for help to others who may help to save Michal's life, be it your relatives, friends, familiar businesses, fundations, coworkers and any other people of good will. Now, when medicine and FDA decision give us the hope that we did not have before, we want to do our best to give Michal a chance for life. Michal shall grow up with his brother Marcel, they shall  support each other, and, if opportunity arise, pay this debt of good will. We have lernt about Michal's condition about 3 years ago. At first, doctors have noticed that he is not as strong as his peers, so they started to look for the reason. Twins are often born early, and this was the case with Michal and Marcel, but this did not explain the discrepancies. Moreover, Michal wass born with skull birth defect, and we were looking to treat it. Doctors, ordered all kind of tests, including tomography scan, but already at the stage of the first blood tests it became obvious that something else is also wrong. It took some time, but finally doctors diagnosed Michal with Duchenne Muscular Dystrophy. This was really a life-changing diagnosis, suddenly our life was turned upside-down. I've asked if it was the SMA - the only muscle-dying disease I knew at the time. "It's not SMA, but something just as cruel. Michał has Duchenne muscular dystrophy" - we heard. We started to read about the disease, about the prognosis… Nothing is the same anymore. Naturally, as it is common in such cases, it was difficult for me to accept the truth, hoping that maybe this is just some misdiagnosis, however after talking to doctors I had to accept the reality. Since that, I developed anxiety about his health and life. Particularly, that as soon as Michał cought a cold or any other infection he had serious breathing troubles, and I had this feeling that he is dying before my own eyes and I feel completely helpless... Simply, it was very difficult or us, both for me and for my husband, to come to terms with the new situation, with prospect of slow and inevitable death of our son. Today the boys are four years old and you can already see the difference in their development. Michał doesn't run like his brother, needs help climbing the stairs, quickly develops fatigue, he has less strength and with each passing day he is loses it even more. Is Michal's future, that still can be changed   if he will get the gene therapy. And this is the reason why we are begging for your help for our son. For helping Michał to live and not suffer, for helping to go to adulthood along with his twin brother. We are not hoping for miracle, wy are trying to fight for it. Simply, because we believe that there is a hope for Michał. If you believe that you know a person, or a business, that you think might be able to help in the struggle for Michal's life, by all means, please pass this message to them too. Each and every bit of support makes a difference! We are very thankful for your donations and any other support. Again, every bit of help is priceless as it makes the difference. Thank you for your good will and for staying with us, and for keeping Michal and our family in your prayers. Paweł & Agata - parents of Michał and Marcel   Important information: The cost of the drug needed for the therapy alone is $3,200,000 The estimate of  the other expenses related to the treatment and the stay in the US clinic we expect to get soon..

1 202 257,00 zł ( 8.19% )
Still needed: 13 470 083,00 zł
Maciej Gawin
Urgent!
Maciej Gawin , 4 months old

Maciuś musi stoczyć walkę o życie❗️Uratuj śmiertelnie chore serce ❤️‍🩹

”Proszę przygotować się na najgorsze” – po tych słowach lekarza wali się świat rodziców… Jak można przygotować się na śmierć dziecka?! Jeszcze go nie poznaliśmy, ale już byliśmy gotowi oddać za niego własne życie… Błagamy, pomóż nam uratować Maciusia!  Był 20 tydzień ciąży, gdy radosne oczekiwanie na przyjście na świat synka zmieniło się w prawdziwy koszmar… Od lekarza wyszłam zalana łzami. To był cios, szok – nikt nie spodziewał się tak straszliwych wieści…  Nasz ukochany synek Maciej urodził się 25 lipca ze złożoną wadą serca pod postacią: odejścia obu naczyń z prawej komory, przełożeniem pni tętniczych, zwężeniem zastawki pnia płucnego,  ubytkiem przegrody międzykomorowej, pojedynczą tętnicą wieńcową, przełożeniem trzewi oraz agenezja nerki prawej. Tak wiele nieprawidłowości w tak maleńkim serduszku… Bomba ukryta w środku, która może zabić nasze dzieciątko! Od razu po wzięciu pierwszego oddechu Maciuś zaczął walkę o życie. Zamiast do moich bezpiecznych objęć, trafił na Oddział Intensywnej Terapii. Tam podłączono lek, dzięki któremu serduszko biło… Ze względu na zaburzenia elektrolitowe, synek dostał kolejny lek we wlewie dożylnym. Jego wynaczynienie spowodowało okropne rany… Z bliznami walczymy do dziś – rehabilitacją, która pochłania ogromne środki…  Dziś (w momencie uruchamiania zbiórki) Maciej ma 4 miesiące. Większość swojego króciutkiego życia spędził w szpitalu… Dziś mamy go w domu i obserwujemy, jak męczy się coraz bardziej, a jego serce słabnie z każdym dniem! Przez wadę serca nie przybiera na wadze. Męczy się nawet jedzeniem – nie było opcji karmienia naturalnego, je tylko z butelki. Jest cały mokry z wysiłku przy każdym karmieniu… Zdarzają się też bezdechy… Boimy się każdego dnia, lęk paraliżuje i nie pozwala spać. A co, jeśli nie usłyszymy, że przestał oddychać? Okropne myśli nas nie opuszczają… Maciuś przeszedł jedno cewnikowanie serca, przyjmuje leki i czeka na całkowitą korektę wady serca – by mógł żyć! Tu jednak pojawia się olbrzymi problem… Dla polskich lekarzy wada jest zbyt skomplikowana. Rozkładają ręce, nie są w stanie nam pomóc… Po wielu poszukiwaniach i konsultacjach udało nam się znaleźć ratunek w Genewie, gdzie tego typu operacje są wykonywane z sukcesem! Wiemy już, że nasz synek może żyć – długo, szczęśliwie! Otrzymaliśmy kwalifikację do operacji i kosztorys… I tu dotarliśmy do miejsca, dlaczego zbiórka… Operacja kosztuje ponad milion złotych! To kwota, której nie mamy i nie jesteśmy w stanie sami zdobyć… A dodatkowo mamy bardzo mało czasu!  Dostaliśmy informację, że jak tylko zgromadzimy środki, Genewa wyznaczy termin operacji. Lepiej jednak, by ta odbyła się jak najszybciej! Nie wiemy, co przyniesie każdy kolejny dzień… Jeśli coś złego zacznie się dziać, stan dramatycznie i nagle się pogorszy, już nikt na świecie nie zdąży z ratunkiem… Maciuś odejdzie, zostawiając w naszych sercach pustkę nie do wypełnienia…  Dlatego bardzo prosimy – pomóżcie nam uratować synka! Liczy się każda, nawet najmniejsza forma pomocy! Nasz Maciej jest takim pogodnym dzieckiem… Nie wyobrażamy sobie życia bez tego słodkiego uśmiechu… Dziękujemy za wszelką pomoc,  udostępnienia, słowa wsparcia i modlitwę.  Rodzice Macieja   ➡️ Strona na FB: Nadzieja dla Macieja ➡️ Licytacje dla Maciusia – uratujmy serduszko

493 617,00 zł ( 46.39% )
Still needed: 570 213,00 zł
Ola Warelis
5 days left
Ola Warelis , 2 years old

❗️ URGENT ❗️ Critically short time. If she doesn't survive, I will die of despair...

Some of you probably remember the story of our Ola...It started over 2 years ago, while I was pregnant, it turned out that our child has a serious heart defect and several other abnormalities. Some doctors said, "nothing will come of this baby". For us this was unacceptable. We immediately started consulting and looking for a person and a medical center where they would give Ola a chance to live. We found a medical center in Germany, where our wonderful Polish professors helped us. Ola was born there. Ola underwent life-saving surgery. It was in Germany, where Ola got her chance, for which we are most grateful to the Professors, but most of all and until the end of the world we will be grateful to you - our family, friends, but also strangers, completely random people who stopped for a moment and bent to help our little one. Almost 10,000 people helped us - we raised a lot of money. Together, we accomplished something great. You will forever remain in our hearts. Thank you. These 2 years were difficult for us. Ola underwent a larynx procedure - she has a tracheostomy tube, thanks to which she breathes. She spent 2 months in the Hospital Intensive Care Unit. When she turned one year old, she underwent a heart catheterization. In January this year she was operated on to correct a foot defect. These activities put a lot of burden on her body, but she managed it - she is incredibly brave. Ola is still being rehabilitated and consulted by many specialists. We do our best to ensure that she develops well and that we do not overlook the situation when something bad starts to happen. Unfortunately, we just heard such bad news! During the last doctor’s visits, it turned out that Ola’s condition is no longer stable. Ola's heart must be operated again. The pulmonary artery is very narrow – there is a threat that it will close completely. The pulmonary valve needs to be replaced. It has such a large regurgitation as if it was not there, i.e., it doesnot fulfill its function. In addition, Ola has an inadequately functioning aortic valve and sinus rhythm disturbances, which occur at night. The heart then slows down to 30 beats per minute, and sometimes stops. Ola takes special medications, but it is not a solution to the problem, someday the medication may simply not be enough.   The doctors warn us that Ola may lose consciousness at any moment. It's scary, even though we know what to do, no one is ready for something like that. What if Ola loses consciousness at night?? It's a nightmare!!!! For two years we haven't slept even half the night, even 2 hours in a row, we're keeping watch... Of course, we started consulting Ola's case again in many medical centers. We are looking for the best solution for her, where the operation will be the most successful, least invasive and bring the best results. We care about the technical and material possibilities, i.e., what the materials that doctors will use during the operation are made of. It's very important. We want to consider every aspect. Ola has already undergone an artery widening procedure in Poland; however, it did not bring the expected results, and in addition she struggled with the consequences for a long time after the accident, which happened to her in the operating room. In addition, we heard from one of the doctors that the fact that the artery and the valve do not function as they should be is Ola's beauty and as a result one lung will stop working in the future, and people live with one lung. We say a definite NO to this!!! We do not agree with this approach. Ola is 2 years old - this is not the time for any organ to lose its function.She has her whole life ahead of her and she must live it like a healthy person. At least it's our duty as parents to do everything we can to give her that chance! We have already received a preliminary opinion from one of the medical centers in the US. The doctor writes that he will help Ola. He has an initial treatment plan. He wants to see her, do all the necessary tests. There will be examinations under sedation to see every little detail and determine the plan of surgery. We were most surprised and pleased that there is a chance that Ola will be operated on by catheterization, i.e., without opening the chest. That would be wonderful, because it wouldn't put so much of a burden on this fragile human being who has already gone through so much. Of course, everything will turn out after the research done in the US.And now my dears WE ASK YOU FOR A HUGE FAVOR! Help please!!!! Without you, this whole plan doesn't make sense, because unfortunately we need to raise a certain amount of money again. This time it will be a huge cost. We haven't received the estimate cost and the date yet, however we should receive it in several days. After the initial analysis, we can assume that the cost will be about PLN 4-6 million*... We are awaiting the details and of course, we will let you know how it really is right away, but since the costs will be so terrifying, it is worth starting the fundraiser now, because it will take some time, for sure, and we may not have enough time. At the moment, we have to translate all Ola's documentation into English, which is already associatedwith considerable costs, and so much more is ahead of us. It is not a comfortable situation for us that we have to beg for money again, for every penny, but on the other hand, it's not about our comfort, it's about the fact that we want our child to LIVE! It's about LIFE!! That is why we will be asking you with all our hearts for help. Every dollar really matters. It is very important to share the collection with others on social media because the more people will knowOla's story, the more help we can get. Someone will pay a dollar, someone will share and that's all this is about. We believe it will work. It must work!

2 687 177,00 zł ( 93.55% )
Still needed: 185 163,00 zł
Karolina Suczko
Urgent!
Karolina Suczko , 43 years old

Nowotwór nie ma dla mnie litości❗️Pomóż mi wygrać tę walkę❗️

Mam na imię Karolina i mam 43 lata. Do kwietnia 2023 roku prowadziłam zupełnie normalne życie, w którym było miejsce na miłość, rodzinę i zwykłą codzienność. Uwielbiałam jeździć na rowerze – jednym z moich sukcesów jest przejechane 176 km w poznańskiej Korbie. Uwielbiałam także rysować. Niestety, jeden dzień, jedna chwila zamieniły moje piękne życie w walkę... Wszystko zaczęło się, gdy pod koniec marca zauważyłam na swojej piersi czerwone zgrubienie. Nie miałam pojęcia, co to może być, dlatego umówiłam się do lekarza. Początkowo podejrzewano stan zapalny i zaczęłam przyjmować antybiotyk. Gdy zaczerwienie wciąż nie znikało, lekarze postanowili wykonać biopsję.  Diagnoza był druzgocąca – inwazyjny nowotwór piersi trzeciego stopnia. Wszystko to, co robiłam dotychczas, zniknęło jak bańka mydlana. Rozpoczęła się walka, do której podeszłam zadaniowo – walczę i wygram. Wdrożono cykle chemioterapii, najpierw tej najgorszej - "czerwonej", później "białej". Chemia zmieniła mnie fizycznie, ale psychicznie dawałam radę. Wciąż walczyłam i to była najważniejsze! W listopadzie przeszłam zabieg radykalnej mastektomii… Leczenie po amputacji piersi i wycięciu nowotworu (radioterapia i hormonoterapia) miało być dla mnie już tylko formalnością. Jak pomyślałam – do zniesienia. Tak miało być, ale... Jak się okazało, nowotwór dał przerzuty do węzłów chłonnych i to, co miało być tylko formalnością, stało się "misją niemożliwą". Jedyny skuteczny lek, który jest w stanie uchronić moje ciało przed przerzutami, jest lekiem nierefundowanym w Polsce. Jednocześnie na świecie jest uważany za najlepszy w walce z przerzutami. Jednak koszt miesięcznej kuracji to około 13 000 złotych, a ja, aby pokonać wroga, potrzebuję 24 miesięcy leczenia. Na tyle zostało wycenione moje pragnienie życia, moje pragnienie przejechania kolejnych kilometrów na rowerze, kolejnych rysunków..... Zawsze uważałam, że ludzie są wspaniali, ludzie pomagają… Dlatego tak bardzo na Was liczę. Proszę o każdą wpłatę, drobne wsparcie, udostępnianie zbiórki dalej!  Karolina Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

54 850,00 zł ( 15.34% )
Still needed: 302 597,00 zł
Bruno Słowiński
Urgent!
Bruno Słowiński , 3 years old

Bruno walczy o życie❗️RAK wrócił - potrzebujemy Cię, by uratować synka!

PILNE❗️Bruno, nasz ukochany 3-letni synek, choruje na neuroblastomę, śmiertelny i bardzo agresywny nowotwór, który atakuje tylko malutkie dzieci... Wrota onkologicznego piekła otworzyły się po raz kolejny...! Nie sądziliśmy, że znów będziemy musieli otworzyć zbiórkę i błagać Was o życie dla Bruna, ale neuroblastoma po raz kolejny pokazała nam swoje zabójcze oblicze. Rak nie zniknął, atakuje ponownie... Musimy prosić o pomoc, by uratować życie naszego synka! Za nami wiele miesięcy bardzo ciężkiego leczenia w szpitalu w Barcelonie, gdzie leczy się najcięższe przypadki neuroblastomy. Jak niektórzy wiedzą, w listopadzie mieliśmy wrócić już do domu i być w trakcie terapii przeciw wznowie. Bruno miał zacząć swoją przygodę w przedszkolu i poznawać normalny świat. Tak cieszyliśmy się, że to koniec koszmaru i wróci upragniona normalność. Niestety tak się nie stało... Podczas końcowych wyników badań, lekarzy zaniepokoiła jedna rzecz - na masie resztkowej guza „zaświeciła się” bardzo mała zmiana. Jednogłośnie uznali, że trzeba ją zbadać i zlecili zrobienie biopsji. Nie mogliśmy w to uwierzyć... Przecież już była remisja, już to miał być koniec tego koszmaru, koniec cierpienia i horroru naszego jedynego dziecka. Wierzyliśmy w szczęśliwy scenariusz. Niestety - biopsja potwierdziła aktywność choroby... Przeżyliśmy tyle dramatycznych momentów, moment diagnozy Bruna, chwile, gdy synek cierpiał tak, że nie działała nawet morfina, wiele chwil podczas leczenia, gdy nasz dzielny Bruno walczył o życie... Niestety nawet bagaż takich doświadczeń nie może przygotowuje na tak tragiczne wieści, bolą tak samo... To był bardzo trudny moment dla nas, a szczególnie dla Bruna, ponieważ myślał, że to już koniec leczenia. Mimo że ma trzy latka, już bardzo dużo rozumie, wie, że znowu czeka go szpital, ból i osłabienie... Jak to się wszystko zaczęło? Ponad rok temu Bruno zaczął kuleć. W nocy był niespokojny, często płakał, miał powiększony brzuszek. Od lekarzy słyszeliśmy, że to infekcja, a niespokojne noce tłumaczono koszmarami... Kiedy w końcu trafiliśmy do szpitala, a synkowi wykonano USG brzuszka, okazało się, że intuicja nas nie myliła... Wtedy usłyszeliśmy najgorszą wiadomość. Guz w brzuszku Bruna miał gigantyczne wymiary: 10,6 x 8,4 x 9,5 cm, otaczał nerkę, aortę i element wątroby... Potem okazało się, że to neuroblastoma, a w 4-stopniowej skali ma już 4. stopień, ten najgorszy... W dodatku z obciążeniem genetycznym N-Myc dodatni. Przypadek Bruna okazał się tak poważny, że musieliśmy zostawić całe dotychczasowe życie i wylecieć do szpitala w Barcelonie. Tu nasz synek ma jeszcze szansę na wyzdrowienie, na życie. Choroba synka sprawiła, że jesteśmy już innymi ludźmi. W mroku tragedii, która nas spotkała, okazało się, że możemy liczyć też na ogrom dobra... Wasze wsparcie daje nam i Brunowi siłę do walki. Dziękujemy za każdy gest wsparcia. Wierzymy, że nasz synek wyzdrowieje, a my wrócimy do normalności... Ostatnie wieści pokazały, że ta droga będzie po prostu trochę dłuższa. Musimy ponownie zacząć leczenie, które potrwa około pół roku. Protokół leczenia w takim przypadku wznowy jak nasz przewiduje 6 cykli chemioimmunoterapii. Chemia została zmieniona na silniejszą... Niestety wiemy, że czekają nas bardzo trudne chwile. Nasz kochany Bruno kolejny raz straci swoje cudne włoski, będzie miał niską odporność i duże spadki, stanie się osłabiony... Jednocześnie jest to szansa na usunięcie wszystkich aktywnych komórek neuroblastomy. Wierzymy mocno, że ta zmiana zniknie i wrócimy do całkowitej remisji. Bruno zaczął już pierwszy cykl leczenia. Jest ciężko, chwilami bardzo, ale musimy być silni dla niego. Taką drogę dostaliśmy… Idziemy nią mimo trudów, najważniejsze, że razem. Otrzymaliśmy budżet na ponad 2 mln złotych. Tak, mamy świadomość, jak duża to suma, ale nie mamy innej możliwości leczenia. Od tych pieniędzy zależy życia naszego dziecka. Wierzymy, że to nasza ostatnia zbiórka, że te środki wystarczą na pełne wyleczenie, a zielony pasek naszej zbiórki rozbłyśnie nadzieją na zdrowie i życie Bruna. Znów prosimy Was o pomoc prosto z sali na oddziale onkologii, siedząc przy łóżeczku naszego śmiertelnie chorego synka, który kolejny raz walczy o życie... Zaczęliśmy pierwszy cykl z nowego protokołu leczenia. Dziękujemy wszystkim, którzy są z nami i Brunem, nie macie pojęcia, jaką to daje nam siłę. Wierzymy, że dzięki Wam pokonamy raka, a Bruno wyzdrowieje, dorośnie i będzie żyć. Uda nam się, razem. Prosimy o pomoc. Agata i Mariusz Słowińscy, rodzice Bruna ➡️ Brunowi możesz pomóc też przez LICYTACJE - KLIK! ➡️ Śledź walkę Bruna i kibicuj mu w walce na Facebooku - KLIK!

107 123,00 zł ( 4.65% )
Still needed: 2 192 877,00 zł
Klimek Jarmak
Klimek Jarmak , 5 years old

PILNE❗️Śmierć chce zabrać Klimka - ja błagam o ratunek! Nie pozwól białaczce wygrać!

Z bólem w duszy, ale z wielką nadzieją muszę ponownie zwrócić się do Was o ratunek dla mojego synka. Jesteśmy w środku onkologicznego piekła! Jest w nim mój malutki Klimek, który walczy z ostrą białaczką limfoblastyczną! Tak bardzo czekaliśmy na zakończenie leczenia Klimka w kwietniu... Myśleliśmy, że wreszcie będziemy mogli odetchnąć głęboko, ale los ma dla nas inne plany... Wyniki nie są takie, jakich chcieliby lekarze. Walka z białaczką trwa... Po raz kolejny muszę błagać o pomoc, by ratować jego życie! Klimek ma 5 lat, z czego niemal połowa jego krótkiego życia to zmagania o to, by w ogóle trwało. 21 marca 2021 roku, w Pierwszy Dzień Wiosny, dowiedziałam się, że Klimek ma białaczkę, że umiera, że jeśli natychmiast nie podejmie leczenia, to będzie jego ostatnia wiosna, ostatni rok, ostatnie urodziny… Stałam na korytarzu szpitala i czułam, że skończył się świat - choć pozornie trwał, dla mnie to był koniec, bo moje dziecko miało białaczkę…  Wiedziałam, jeśli chcę uratować życie Klimka, muszę wywrócić do góry nogami własne. Na Ukrainie, gdzie mieszkaliśmy, nie ma dostępnych wielu protokołów leczenia. Klimek nie miał tam szans… Natychmiast wyjechaliśmy do szpitala w Turcji. Tam zaczęło się właściwe leczenie, walka z ostrą białaczką limfoblastyczną. Litry chemii, jeszcze więcej litrów łez... Rytm dnia, którego nie wyznaczają już posiłki i bajki, ale kolejne badania, konsultacje, obchody, leki. "Mamo, kiedy wrócimy do domu?" - pytało moje maleństwo kilka razy dziennie. "Jak wyzdrowiejesz" - mówiłam, nie wiedząc, jak bardzo się mylę... Klimek miał na głowie burzę złotych loków, które tak żal było mi ścinać. Podczas chemii wypadły co do jednego... Najgorsze było jednak nie to, ale patrzenie na cierpienie własnego dziecka. Na jego płacz, przeraźliwy ból, wymioty, bladość, rozpaczliwą walkę o życie... Myśleliśmy, że wyczerpaliśmy już limit tragedii... Niestety. Świat znów wywrócił się do góry nogami, znów ból tak mocny, że niemal odbiera oddech... U taty - dziadka Klimka - wykryto raka płuc. Ma dopiero 55 lat, a czeka go dramatyczna walka o życie... Klimek bardzo się boi o ukochanego dziadka. Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, każdy grosz, jaki mamy, idzie na leczenie Klimka, a tu jeszcze drugie życie do uratowania... Gdy koszty leczenia nas przerosły, walka z białaczką zrobiła się coraz trudniejsza, a ja byłam na skraju rozpaczy, stał się cud... Opowiedziałam naszą historię tu, na Siepomaga tysiące ludzi o dobrych sercach dało mojemu synkowi szansę na życie. Na Ukrainie wybuchła wojna, nasze miasto znalazło się pod rosyjską okupacją, a my musieliśmy zostać w Turcji. Przerwanie leczenia w tym momencie oznaczałby nawrót choroby! W kwietniu Klimuś miał kończyć leczenie stabilizujące. Myśleliśmy, że usłyszymy wymarzone słowo - ZDROWY. Niestety, wyniki nie są takie, jakich chcieliby lekarze... Białaczka to trudna i bardzo złożona choroba. Stan Klimka wciąż nie jest stabilny, synek jest słaby, wykończony leczeniem, jest duże ryzyko nawrotu. Lekarze podjęli decyzję o wydłużeniu terapii podtrzymującej o kolejne 6 miesięcy... Wiem, że Klimek jest w najlepszych rękach i lekarze robią dla niego wszystko, co możliwe. Niestety kolejny etap leczenia to kolejne koszty... Klinika wystawiła nam rachunek na 35 000 dolarów za terapię podtrzymującą, leczenie i leki przez pół roku. Przeszliśmy już tak wiele, że po prostu nie możemy teraz przerwać leczenia Klimka. Chcemy usłyszeć wymarzone słowo "zdrowy”. Wierzymy, że jesteśmy już bliżej i dalej... Równolegle z Klimem na kolejnym oddziale naszego szpitala przebywa jego dziadek z rakiem płuc, również czeka na powrót do zdrowia. Mój syn jest chory na białaczkę, a tata na raka płuc. Najgorsze jest to, że leczenie ich obojga kosztuje setki tysięcy złotych… To straszne, kiedy życie najbliższych zależy od pieniędzy. Sprzedaliśmy wszystko, co się dało, a to i tak kropla w morzu... Dlatego proszę o pomoc dla Klimka raz jeszcze, jesteśmy już tak blisko wygranej! Nie daj umrzeć mojemu synkowi! Alina, mama Klimka

168 847,00 zł ( 100.99% )

Follow important fundraisers