Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Nadia Stodolna
Urgent!
Nadia Stodolna , 9 years old

TRZECIA WZNOWA RAKA❗️ Przed Nadusią leczenie OSTATNIEJ SZANSY❗️ Ratunku❗️

KRYTYCZNIE PILNE! Nadusia UMIERA NA NASZYCH OCZACH – nasze maleństwo walczy z TRZECIĄ WZNOWĄ BIAŁACZKI! W Polsce zapadła decyzja o rozpoczęciu leczenia paliatywnego, a to dla niej wyrok śmierci. Jedyna szansa na ratunek dla naszej córeczki to innowacyjne leczenie w Niemczech. Bez niego Nadia UMRZE. Codziennie patrzymy na naszą Nadusię – wyniszczoną nowotworem i kolejnymi cyklami chemioterapii żrącej jej dziecięce żyły. Leży na szpitalnym łóżeczku, wychudzona, z łysą główką, pokryta siniakami i palącymi skórę pęcherzami. Nie możemy powstrzymać łez, gdy widzimy, jak bardzo cierpi. Przytulamy naszą Kruszynkę, całujemy jej zimne czółko i obiecujemy, że się nie poddamy. Że będziemy walczyć o nią do końca. Błagamy, walcz o nią razem z nami! Nasz koszmar zaczął się w styczniu 2023 roku. To wtedy po raz pierwszy usłyszeliśmy, że lekarze podejrzewają u naszego dziecka białaczkę. Przez następne dni, mimo pogrążenia w rozpaczy, musieliśmy wspierać Nadię podczas niezliczonej ilości badań. Cały czas mieliśmy nadzieję, że to jakaś straszliwa  pomyłka… Bo jak? Rak? Przecież takie rzeczy dzieją się tylko obok, nas to nie dotyczy… Jednak wynik biopsji był bezlitosny – OSTRA BIAŁACZKA SZPIKOWA. Nadusia natychmiast zaczęła chemioterapię.  Pomimo początkowej skuteczności leczenia, pojawiły się ogromne powikłania, w tym podejrzenie grzybicy płuc. Po trzecim bloku zadecydowano o wstrzymaniu chemii. Najpierw 3 miesiące bez żadnych leków pomagających utrzymać w ryzach białaczkę, później włączono połowę dawki. Stan Nadusi poprawiał się i stał się cud – nastała remisja.  Nasze szczęście trwało jednak bardzo krótko. We wrześniu 2023 roku usłyszeliśmy od lekarza to, czego żaden rodzic nie chce usłyszeć: „Mam złą wiadomość. Prawdopodobnie mamy wznowę”. Niestety, ze względu na minimalną tylko poprawę, możliwości leczenia były ograniczone. Stan Nadii był bardzo ciężki – wzrost ilości blastów, dodatkowo pojawiła się zmiana w płucu, która rozrastała się w zatrważająco szybkim tempie. Zapadła decyzja o natychmiastowym usunięciu zmiany wraz z połową płata prawego płuca. Przed tą operacją musieliśmy żegnać się z Nadią po raz pierwszy. Nadia jednak po raz kolejny zaskoczyła wszystkich i już po dwóch dniach opuściła OIOM. Walka o życie naszego dziecka wciąż trwała. Szpik córeczki był już tak wymęczony, że konieczne było przetoczenie granulocytów. 15 grudnia 2023 roku wszyscy dookoła przygotowywali się do świąt, w radosnej atmosferze, kupowali prezenty i cieszyli się na nadchodzący czas spędzony z rodziną. My modliliśmy się, by Nadusia dożyła Wigilii. Lekarze zaproponowali nam następną chemioterapię wraz z immunoterapią. Stan córeczki był krytyczny, a my musieliśmy podjąć decyzję o leczeniu.  Nie mieliśmy jednak wyjścia, przez żyły córeczki musiały popłynąć następne litry chemii. Nadia znów pokazała niewyobrażalną siłę walki. Gdy wynik biopsji przyniósł wymarzoną remisję, zapadła decyzja o przeszczepie szpiku. Dokładnie po roku leczenia, 5 stycznia 2024 roku trafiliśmy na oddział transplantologii. Podczas przygotowań do przeszczepu otrzymaliśmy cios, którego nie byliśmy w stanie znieść. Druga WZNOWA! Wiedząc, że nie mamy czasu, a dziecięce ciało Nadii jest już bardzo wyniszczone rakiem i chemioterapią, podjęliśmy wspólnie z lekarzami decyzję – musimy podjąć to ogromne ryzyko. Wiedzieliśmy, że możemy nie mieć kolejnej szansy na transplantację. 26 stycznia 2024 roku Nadusia przeszła przeszczep szpiku. Byliśmy szczęśliwi, że mimo prawie zerowych szans udało nam się dotrwać do tej chwili. Koszmar się jednak nie skończył. Już kilka dni później przeżywaliśmy horror, jakiego do tej pory nie przeżyliśmy. Posiewy krwi wykazały bardzo lekooporna bakterie (lekooporną bakterię), która doprowadziła do SEPSY. Stan Nadii pogarszał się z godziny na godzinę. Byliśmy zrozpaczeni. Dzięki ogromnym wysiłkom lekarzy stał się jednak kolejny cud. Odpowiednia kombinacja leków oraz hemodializy sprawiły, że stan Nadii zaczął się poprawiać.  Dziś, gdy myśleliśmy, że najgorsze za nami, że udało się pokonać białaczkę raz na zawsze – padł kolejny cios. TRZECIA WZNOWA.  Objawy na ciele identyczne jak przy aktywnej białaczce. Musieliśmy odstawić leki immunosupresyjne, co spowodowało rozwinięcie się choroby przeszczep przeciwko gospodarzowi. Na skórze córeczki pojawiły się bąble, jak przy poparzeniu, a następnie objawy zaatakowały przewód pokarmowy. Próbując opanować te powikłania, niezbędne było wprowadzenie z powrotem immunosupresji. Na rękach, nogach i główce córeczki zaczęły pojawiać się guzy. Wykonano kolejne biopsje szpiku i guzka. Wynik? Brak wznowy molekularnej w szpiku, jednak jest wznowa pozaszpikowa nazwana ziarniakiem granulocytarnym. Mając takie informacje, zebrano konsylium, na którym zdecydowano o zakończeniu leczenia wznowy. Córeczka w Polsce otrzymuje już jedynie leczenie paliatywne. W kraju możemy jedynie trzymać Nadusię w objęciach, ocierać łezki płynące po jej buzi i czekać na ŚMIERĆ. Ze względu na to, że przypadek Nadusi jest skrajnie ciężki i wyjątkowy na skalę światową – lekarze w Niemczech dali nam OSTATNIĄ SZANSĘ na zawalczenie o życie córeczki. Zakwalifikowali naszą Kruszynkę do nieodpłatnego leczenia. Za lek nie będziemy musieli płacić, jednak pobyt Nadii w klinice to koszty liczone nawet w setkach tysięcy euro.  My nie prosimy, lecz BŁAGAMY Was o ratunek! O tę ostatnią szansę dla naszej córeczki! Jeżeli nie uda się nam opłacić pobytu w klinice – to będzie koniec. Błagamy o Waszą litość – nie pozwólcie, byśmy musieli przeżyć najgorszy koszmar każdego rodzica. Nie pozwólcie, by zamiast w naszych bezpiecznych objęciach, Nadia znalazła się trumnie.  Zrozpaczeni Rodzice

0 zł
Adam Szczurek
Adam Szczurek , 8 years old

Pomóż zawalczyć o sprawność Adasia!

Pewnych rzeczy nie da się zmienić, po prostu nie ma się na nie wpływu. Ciężko jest pogodzić się ze świadomością, że własne dziecko nigdy nie będzie zdrowe… Dlatego, jeżeli istnieje choćby najmniejsza szansa na poprawę jego sprawności i samodzielności, pragnę z niej skorzystać.  Los nie oszczędził mojego syna, zsyłając na niego liczne diagnozy: zespół genetyczny Liang-Wang, padaczkę, wadę wzroku, obustronną głuchotę, MPD. Do tego wszystkiego nie mówi, więc komunikacja z nim jest bardzo utrudniona… Nadal jest jednak szansa, aby usprawnić rozwój ruchowy mojego synka. Adaś potrzebuje pomocy, aby mógł się samodzielnie poruszać. Na co dzień korzysta ze specjalistycznego wózka i ortez – udało się je zakupić dzięki wsparciu dobrych ludzi. Wcześniej synek korzystał też z pionizatora. Niestety, Adaś bardzo szybko rośnie. Sprzęt, którego używał do tej pory, jest już dla niego nieodpowiedni… Pionizator jest konieczny, by syn mógł w pełni korzystać z możliwości, jakie dają mu ortezy. Po raz kolejny potrzebujemy wsparcia. Pomimo dofinansowania, nie jesteśmy w stanie sami pokryć kosztów takiego sprzętu. Pragnę, by mój syn choć przez chwilę nie cierpiał i mógł cieszyć się dzieciństwem. Wierzę, że razem możemy więcej i że znajdą się ludzie, którzy wesprą Adasia. Paulina, mama

10,00 zł ( 0.29% )
Still needed: 3 395,00 zł
Grzegorz Bidziński
Grzegorz Bidziński , 50 years old

Chwila, która zniszczyła życie... Pomóż Grzegorzowi w walce o sprawność!

Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego taka tragedia musiała nas dotknąć. Jeszcze parę lat byliśmy spokojną, szczęśliwą rodziną – takich jakich wiele. Niestety, nasz świat legł w gruzach w ciągu zaledwie jednej nocy... 26 maja 2017 roku nad ranem mąż wracał z pracy, z nocki. Kierował, jechał z nim też kolega. Był przypięty pasami, trzeźwy. Jak to się stało, że uderzył w drzewo? Grzegorz nic nie pamięta z tamtego dnia. Podejrzewamy, że był tak skrajnie zmęczony, że po prostu przysnął. Wtedy wpadł na drzewo, przekoziołkował, uderzył w kolejne… Cała siła uderzenia poszła na niego, pasażerowi na szczęście nic się nie stało. Byli zaledwie 4 kilometry od domu… O wypadku dowiedziałam się już po 10 minutach. Sąsiadka przybiegła i powiedziała, co się stało. Wybiegłam z domu jak stałam, nie pamiętam już dzisiaj nawet, czy byłam w piżamie. Gdy zobaczyłam rozbity samochód, zrobiło mi się słabo. Niedaleko ratowali męża, bo karetka już zdążyła przyjechać. Pomogli także mi, dostałam chyba coś na uspokojenie… Nie widziałam Grześka, bo zaraz przyleciał helikopter i go zabrali. Powiedzieli mi, że to przez uszkodzoną śledzionę. Nie wiedziałam, jak jest źle… Dzisiaj wiem, że tylko dzięki wezwaniu helikoptera mój mąż żyje. Gdy dojechaliśmy do szpitala, Grzegorza już operowali. Wtedy powiedzieli mi, że ma roztrzaskany kręgosłup i nie wiadomo, czy przeżyje… Byłam zrozpaczona, chociaż to słowo wydaje się niczym w porównaniu z uczuciem przerażenia, które wypełniło mi serce. Jak to się mogło stać? Dlaczego my? Nigdy nie poznam odpowiedzi na to pytanie… Po operacji lekarze powiedzieli, że pierwszy tydzień będzie decydujący. Jeśli go przeżyje, szanse się zwiększą. Mijał dzień za dniem, wydawało się już, że najgorsze zagrożenie za nami! Tymczasem dokładnie 7 dnia od operacji nastąpił kryzys, Grzegorz dostał wstrząsu anafilaktycznego… Cała aparatura podtrzymująca go przy życiu zaświeciła się na czerwono. Lekarz mi powiedział, że mężowi przestają działać wszystkie organy po kolei i nie wiadomo, co będzie dalej. To był prawdziwy koszmar… Na szczęście Grześ okazał się silny, przetrwał to! Łącznie w szpitalu spędził 110 dni, kolejne 100 na rehabilitacji. Na początku tylko leżał, nie był w stanie samodzielnie podnieść głowy, Krok po kroku jednak, dzięki intensywnej pracy jego i rehabilitantów, było coraz lepiej. Od wypadku minęło półtora roku. Dzisiaj mąż już siedzi i porusza się na wózku inwalidzkim, nadal jest jednak zależny od innych - nie umyje się sam, nie założy i nie zdejmie nawet okularów… Ma minimalne czucie, musi być pampersowany, wymaga właściwie nieustannej opieki. Najgorzej było zaraz po powrocie Grzesia do domu ze szpitala. Byliśmy zupełnie nieprzygotowani, a przy mężu trzeba było zrobić dosłownie wszystko… Opieka nad niepełnosprawną osobą jest bardzo trudna. Nad trzeba niepełnosprawnymi osobami w domu jeszcze trudniejsza. Ja muszę sama wszystkiego dopilnować – umówić rehabilitację, zamówić pampersy, wszystko opłacić, przypilnować. A jeszcze w pracy muszę być nieustannie skupiona. Brakuje nam środków, bo rehabilitacja jest bardzo droga. Jednak to jedyna szansa Grzegorza, że jeszcze będzie sprawny! Dzięki Waszemu wsparciu parę lat temu mogliśmy opłacić koszty związane z turnusem rehabilitacyjnym. Niestety, walka o zdrowie i lepsze jutro Grzesia wciąż trwa. Rehabilitacja nadal jest niezbędna do jego dalszego funkcjonowania w codziennym życiu i daje nadzieję, że będzie mógł być choć trochę samodzielny. Neurolodzy mówią, że nie ma dla niego lekarstwa – to uszkodzenie kręgosłupa szyjnego. Już nigdy nie będzie żył tak, jak wcześniej. Ale może walczyć o lepszą przyszłość! Ćwiczenia, które go usprawniają, są jednak bardzo kosztowne, dlatego bardzo prosimy Was o pomoc... Wierzymy, że jeszcze będzie lepiej. By tak się stało, nie możemy przerwać rehabilitacji. Dlatego bardzo proszę o pomoc dla mojego męża. Każda wpłata to dla nas ogromna nadzieja. Wierzymy, ze każdy gest dobrego serca – wróci do Was z podwójną mocą. Ala, żona Grzegorza

0,00 zł ( 0% )
Still needed: 15 958,00 zł
Anna Wajs
Urgent!
Anna Wajs , 27 years old

Ten lek, to moja jedyna broń w walce z rakiem❗️

Cześć. Jestem Ania, mam 27 lat i zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy piersi. Z rakiem trzeba walczyć jak najlepszą bronią. W moim przypadku jest to drogi lek, który nie został objęty refundacją. Koszt 2-letniego leczenia przekracza możliwości finansowe moje jak i mojej rodziny. Zwracam się do Was z prośbą o dobrowolne wpłaty, które pozwolą mi kontynuować leczenie. Każda złotówka ma ogromne znaczenie w mojej walce o zdrowie. Moja krótka historia walki z rakiem piersi. W maju 2023r. podczas samobadania wyczułam małą zmianę w piersi. Umówiłam się do onkologa na USG. Kolejny miesiąc, kolejne badania. Mammografia, biopsja, rezonans, badania genetyczne. Dnia 07.07.2023r. diagnoza była jednoznaczna. Nowotwór złośliwy piersi. W kolejnych miesiącach przeszłam cykl chemioterapii. Łącznie 16 wlewów, których skutki odczuwam do dziś. Następna była mastektomia piersi wraz z jej rekonstrukcją oraz usunięcie trzech węzłów chłonnych. Dalsze leczenie było uzależnione od wyników histopatologicznych, które były dla mnie kolejnym ciosem; na węzłach chłonnych znaleziono mikro-przerzut. Decyzją lekarzy rozpoczęłam hormonoterapię. Czeka mnie cykl naświetlań oraz leczenie uzupełniające przy użyciu nierefunowanego leku. Zbiórka to w tej chwili moja jedyna szansa! Zbiórka ma na celu zebranie środków na moje dalsze leczenie nierefundowanym lekiem Abemacyklib, którego miesięczny koszt oscyluje w granicach 9 000zł. Leczenie to ma trwać 24 miesiące. Niestety nie jestem w stanie sfinansować sobie tak drogiego leczenia nawet z pomocą rodziny. Stąd moja ogromna prośba do Was o wsparcie finansowe, które pozwoli mi kontynuować leczenie mogące uratować moje życie. Każda złotówka, każde udostępnienie tej zbiórki ma ogromne znaczenie w mojej walce o zdrowie. Ania

1 535,00 zł ( 0.66% )
Still needed: 228 252,00 zł
Laura Jarzembowska
Laura Jarzembowska , 4 years old

Wesprzyj nas w codziennej walce o przyszłość Laury!

Nasza ukochana córeczka przyszła na świat dokładnie 10 września 2019 roku. Była taka malutka, śliczna i co najważniejsze, zdrowa! Gdy tylko wzięliśmy ją na ręce, nie potrafiliśmy ukryć łez wzruszenia – radość wypełniała nasze serca po same brzegi. Niestety okrutny los sprawił, że nasze szczęście nie mogło trwać długo! Od samego początku bardzo martwił nas żółty odcień skóry naszego dziecka. Lekarze mówili, że to nic poważnego. Niestety mijały miesiące i nic się nie zmieniało. Stwierdziliśmy, że nie możemy czekać z założonymi rękoma. Udaliśmy się z córką do lekarza, aby zaczerpnąć opinii na ten temat. Laura została poddana szczegółowej diagnostyce.  Kiedy otrzymaliśmy diagnozę, byliśmy w ogromnym szoku… U naszej córeczki wykryto atrezję zewnątrz wątrobowych dróg żółciowych! Konieczna była pilna operacja. Laura miała tylko 3 miesiące. Lekarze musieli walczyć o jej życie! Choć wszystko przebiegło pomyślnie, zabieg nie rozwiązał wszystkich problemów naszego dziecka. Córeczka będzie musiała zostać poddana transplantacji wątroby. Operacja jedynie wydłużyła czas do tego momentu. Na co dzień Laura musi zażywać bardzo drogie i trudno dostępne leki. A do tego pojawiły się u niej żylaki przełyku i żołądka oraz wodobrzusze. Każdy dzień jest dla nas niesamowicie stresujący, bardzo boimy się o zdrowie i życie naszej córeczki.  Nasze dziecko musi być pod stałą opieką wielu specjalistów i odbywać cykliczne wizyty w Centrum Zdrowia i Dziecka w Warszawie – to postawa, aby kontrolować jej stan. Przez liczne znieczulenia i zabiegi Laurka ma też opóźniony rozwój mowy, a przez dużą ilość przyjmowanych także problemy z zębami.  Kosztowne leczenie, rehabilitacja, dojazdy i liczne wizyty u wielu specjalistów… To wszystko wymaga od nas wielkich nakładów finansowych. Niestety, coraz ciężej jest nam sobie poradzić z tymi wyzwaniami. Dlatego prosimy o pomoc! Każda, nawet najmniejsza wpłata jest dla nas niezwykle ważna w tej trudnej walce z chorobą, która będzie trwała całe życie. Klaudia i Cezary, rodzice Laury

35,00 zł ( 0.1% )
Still needed: 31 880,00 zł
Adam Kucik
Adam Kucik , 6 years old

Jego uśmiech kryje walkę z chorobą❗️Razem dla Adasia 🚨

Pod uśmiechem tego szczęśliwego i ślicznego chłopca kryje się odbierająca mu dzieciństwo choroba. Nasz syn urodził się w 2017. roku i wtedy wydawało nam się, że jest zdrowym dzieckiem. Ciąża była zagrożona i kilkukrotnie musieliśmy stawić się na pobyt w szpitalu, jednak gdy Adaś przyszedł na świat – rozwijał się prawidłowo… Z czasem jednak zauważyliśmy, że coś jest nie tak... Specjalistyczna diagnostyka wykazała, że Adaś choruje na zespół Pandas i bartonellozę. Infekcje, które dla większości dzieci są niegroźne, w przypadku Adasia pobudzają jego układ odpornościowy, który atakuje tkankę mózgową. Powoduje to zmiany neurologiczne i behawioralne. W efekcie Adasiowi dokucza zespół obsesji i kompulsji, tiki ruchowe, lęki, ataki paniki, nadwrażliwość sensoryczna, nieharmonijny rozwój psychoruchowy oraz nadpobudliwość, które przeszkadzają mu w normalnym funkcjonowaniu… Nasz synek codziennie wkłada ogromny wysiłek, by pokonywać przeszkody i własne ograniczenia, ale bez kosztownego leczenia niestety nie będzie miał szansy na szczęśliwe dzieciństwo – takie, jak jego rówieśnicy. Synek bardzo interesuje się geografią, podróżami, uwielbia analizować mapy. Chcielibyśmy, żeby mógł w przyszłości spełniać swoje marzenia, realizować pasje... Adaś jest w trakcie długotrwałej antybiotykoterapii, a niedługo czeka go kosztowna terapia immunoglobulinami, która w Polsce nie jest refundowana przez NFZ. Pozostawienie naszego syna bez leczenia to skazanie go na cierpienie, a my nie możemy na to pozwolić! Będziemy nadal korzystać z regularnej opieki specjalistów — zwłaszcza lekarzy. Mając tyle wyzwań w walce o zdrowie naszego jedynego dziecka, musimy poprosić o wsparcie. Chcemy dać Adasiowi szansę na normalne życie. Każda pomoc jest dla nas niezwykle cenna.  Rodzice – Ewelina i Radek

0,00 zł ( 0% )
Still needed: 121 915,00 zł
Pola Michalec
Pola Michalec , 4 years old

Czułam, że coś jest nie tak... Ale diagnoza ZWALIŁA NAS Z NÓG❗️

Pola urodziła się 13 lipca 2019 roku i dostała 10 punktów w skali Apgar. Byliśmy najszczęśliwszymi rodzicami na świecie i tak już miało zostać na zawsze… Rozwijała się całkiem normalnie, nic nie wskazywało na to, że wkrótce nasze życie się zmieni, że będziemy musieli toczyć walkę z chorobą ukochanego dziecka.  Gdy Pola miała 18 miesięcy, zaniepokoiło mnie, że córeczka nie wykazuje chęci mowy, nie nawiązuje kontaktu, zachowuje się jakby żyła w innym świecie… Postanowiliśmy poszukać pomocy u specjalistów. Po pierwszych badaniach okazało się, że nasza Polcia ma opóźnienie rozwoju i mowy.  Postanowiliśmy działać i zacząć walczyć o jej przyszłość zajęciami z logopedą i rehabilitacjami. Bardzo powoli, małymi kroczkami pojawiły się pierwsze słowa, a my byliśmy pewni, że wszystko już będzie dobrze, że nasza Polcia zaczęła rozwijać się prawidłowo.  Jednak czas upływał, a postępy się zatrzymały. Nadal szukaliśmy pomocy, ale słyszeliśmy tylko, że na wszystko przyjdzie czas i że nie ma się czym martwić. Miały dni, miesiące i nic się nie zmieniało – Pola tkwiła w miejscu. W międzyczasie doszło u niej do pogorszenia się wzroku. Byłam zrozpaczona. Serce matki podpowiadało mi, że coś jest nie tak. Tak bardzo chciałam pomóc mojej ukochanej córeczce, że znowu zaczęłam szukać, drążyć. Pewnego dnia przeczytałam gdzieś o badaniu genetycznym i już długo się nie zastanawialiśmy. Zrobiliśmy badania w szpitalu… I diagnoza zwaliła nas z nóg. Zespół Nicolaides-Baraitser. To rzadka choroba genetyczna. Charakteryzuje się głęboką niepełnosprawnością intelektualną, ograniczeniem lub brakiem mowy czynnej, opóźnieniem psychoruchowym oraz obecnością padaczki. Jest niewiele jej przypadków na świecie. W tym wszystkim nasza Pola… Lekarze nie pozostawiają nadziei. Pola będzie wymagała wyspecjalizowanej opieki zdrowotnej, lekarzy, specjalistów, badań, terapii i sprzętu medycznego. Nie wiemy, z czym przyjdzie nam się mierzyć. Wiemy jednak, że jako rodzice będziemy walczyć o córeczkę z całych sił. Zrobimy wszystko, aby zagwarantować jej lepszą przyszłość. Nigdy się nie poddamy, ale potrzebujemy Waszego wsparcia. Jeśli możesz pomóc w tej walce, to bardzo prosimy, przeczytaj historię Poli i podaruj jej szansę na lepsze jutro. Patrycja i Dominik, rodzice Poli

0 zł
Emilka Zięba
Urgent!
Emilka Zięba , 11 months old

Dzieci boją się ciemności! Emilka ma szansę odzyskać wzrok! Pomocy❗️

Przeczytajcie nasz dramatyczny apel o pomoc dla Emilki, niewidomej od urodzenia dziewczynki, która teraz zmaga się z poważną jaskrą, zagrażającą utratą wzroku na zawsze. Emilka jest obecnie leczona przez zespół okulistów w Belgii, którzy dają jej nadzieję na odzyskanie wzroku. Niestety, jej prawa gałka oczna jest teraz poważnie zagrożona przez wysokie ciśnienie i postępującą jaskrę, co może prowadzić do trwałej utraty wzroku. Niestety kolejna komplikacje jakie pojawiły się wokół oka prawego, grozi utratą oka na zawsze.Gdy wysokie ciśnienie wyniszczy nerwy wzroku i rozerwanie je, Emilka będzie niewidoma już na zawsze – nieodwracalnie!Na szczęście lekarze z Belgii dają szansę prawemu oczku. Potrzebny jest szereg operacji j i już przygotowują nas do kolejnej operacji zmniejszające ciśnienie w gałce ocznej. Tylko drogie, zagraniczne leczenie uchroni naszą córeczkę od ciemności!W tej chwili oczko Emilki zdecydowanie wychodzi poza oczodół, jest rozrywane wzdłuż i wszerz co powoduje silny ból i Emilka bardzo cierpi. Jaskra (inaczej Glaukoma) to choroba oczu doprowadzająca do postępującego i nieodwracalnego uszkodzenia nerwu wzrokowego. Następstwem uszkodzeń nerwu jest pogorszenie wzroku, a nawet jego całkowita utrata. Główną przyczyną takiej sytuacji podwyższone ciśnienie w gałce ocznej, powodujące ucisk na nerw wzrokowy. Szereg operacji ratujących oczko prawe, finalnie da Emilke widzenie na poziomie +6 dioptrii co nie tylko uratuje nasz≥ą córeczkę od utraty oka, ale pozwoli uzyskać widzenie pozwalające samodzielnie funkcjonować.Na tę chwilę przez swoją niepełnosprawności wzroku Emilka ma opóźniony rozwój,  potrzebuje wizyt u szeregu specjalistów w ramach rehabilitacji. Zalecane jest zakupienie specjalistycznego sprzętu do pomiaru ciśnienia w oczach. Pomiary mamy wykonywać o różnych porach dnia, by bezbłędnie wiedzieć, które leki podawać do oczu i w jakich dawkach krople.Taki sprzęt przy Emilki skokach ciśnienia staje się bezcenny w trakcie czekania na operację jak i już po ich wykonaniu, gdyż niestety wrodzona wada wzroku Emilk i zaćma wrodzona obuoczna, niesie w jej w przypadku szereg powikłań:oczopląs, brak koagulacji, zez zbieżny, zez naprzemienny, Brezsoczewkowosc , wysokie ciśnienie oka.Emilkę ratuję tylko i wyłącznie leczenie za granicą! W Polsce oczy bezsoczewkowe, w których zdiagnozowano również jaskrę, nie podlegają kwalifikacji do wszczepu soczewek. Jeśli uda się odzyskać wzrok u naszej córeczki, będzie to tak naprawdę początek drogi. Emilka będzie potrzebowała szeregu specjalistów, okulistów, optometrystów, neurologów. Z racji wysokiego ciśnienia w gałce ocznej, Emilka jest wykluczona z podróży samolotem, a podróż do Uza w Belgii będzie trwała kilka dni.  Emilka pierwszy raz trafiła do zespołu okulistów ze szpitala UZA w Belgii na operację ratującą lewe oko. Oko to otrzymało odpowiednią soczewkę, która została zamontowana w gałce ocznej przy użyciu specjalnych haczyków. Dzięki temu zabiegowi Emilka mogła pozbyć się bardzo grubych szkieł z oka lewego. Podczas operacji na lewym oku zespół okulistów z Belgii odkrył prawdziwy problem z prawym okiem – bardzo wysokie ciśnienie, które nie spadało nawet podczas narkozy, utrzymując się nawet gdy dziecko pozostawało bez ruchu. Bez leczenia i koniecznych operacji, istnieje zagrożenia trwałej utraty wzroku.  Wzywamy wszystkich do wsparcia Emilki w walce o wzrok. Potrzebujemy środków na kolejne operacje, terapie, opiekę medyczną i niezbędny sprzęt do monitorowania stanu oczu. Każda pomoc przyniesie nadzieję i szansę na lepsze jutro dla tej małej dziewczynki. Prosimy, dołączcie do naszej walki. Dajmy Emilce szansę na widzenie świata wokół niej. Dziękujemy za każdą pomoc i wsparcie w walce o zdrowie i życie naszej ukochanej Emilki.

55,00 zł ( 0.01% )
Still needed: 319 094,00 zł
Ignaś Florczyk
Ignaś Florczyk , 6 years old

Zrobię wszystko, żeby mój synek zaczął mówić! Proszę, pomóż mi!

Ignacy to mój jedyny, ukochany synek. Początkowo wszystko przebiegało prawidłowo. Jednak z czasem zauważyłam, że mój mały chłopiec nie rozwija się tak, jak inne dzieci. Zaniepokojona zaczęłam szukać przyczyny… Gdy Ignacy skończył dwa latka, otrzymałam druzgocącą diagnozę – autyzm. Stało się jasne, co jest przyczyną problemów mojego dziecka. Synek zaczął chodzić dopiero w wieku 2 lat. Bardzo długo gaworzył, jednak do dziś nie pojawiła się mowa…  Nie ukrywam, że brak mowy jest moim największym zmartwieniem. Staram się odpowiadać na potrzeby synka wedle matczynej intuicji. Często udaje mi się odgadywać, co Ignacy chce mi przekazać. Jednak oddałabym wszystko, by usłyszeć, jak moje dziecko mówi… Na co dzień Ignacy uczęszcza do specjalistycznego ośrodka, korzysta z oferowanych tam terapii. Jednak to za mało, by synek mógł się prawidłowo rozwijać… Wedle zaleceń Ignacy powinien uczęszczać na terapię ręki, terapię integracji sensorycznej oraz podjąć dodatkową pracę z neurologopedą. Bez odpowiedniego wsparcia, moje dziecko nigdy nie będzie mogło porozumieć się ze światem… Z całego serca chcę zapewnić synkowi jak najlepsze szanse. Jego przyszłość zależy od działań, jakie teraz podejmiemy. Wierzę, że ze wsparciem ludzi o wielkich sercach wydarzy się cud i w  końcu usłyszę, jak Ignacy mówi: „Mamo, kocham cię!”. Za każdą wpłatę serdecznie dziękuję. Dominika

1 400 zł

Follow important fundraisers