10-centymetrowa blizna z tyłu główki to nie tylko pamiątka po wycięciu guza. To znamię, które przypomina, że nawet po pokonaniu nowotworu, on cały czas jest obecny w życiu, tylko w bezpiecznej odległości. I trzeba ciągle pilnować, żeby nie przekroczył granicy.
Cień, który rzuciła choroba na małego Sebastianka, zaczął się od guza wielkości 4x4 centymetry. Wykryto go dokładnie w pierwsze urodziny Sebastianka - pierwsza świeczka na urodzinowym torcie była jak jego krótkie życie - w każdej chwili mogło zgasnąć.
Nowotwór złośliwy mózgu (IV stopień złośliwości - najwyższy) o nazwie medulloblastoma (rdzeniak zarodkowy) zlokalizowany był w prawej półkuli móżdżku i komorze IV. Zaczął dawać o sobie znać w nocy, pobudkami o 3-4 nad ranem. Sebastianek krzyczał, jaksby śnił mu się zły sen. Gdy mama zaniepokojona stanem Sebastana, zabrała go do lekarza, wszystko potoczyło się bardzo szybko. Nienaturalne wygięcia ciała, oczopląs, ataki padaczkowe na tyle silne, że wyrywał kable, do których był podłączony podczas badań. Jak potężny ból musiał targać tym małym ciałem?

W momencie zdiagnozowania guz zajmował 1/4 główki Sebastiana. I to on dyktował warunki. Na szczęście nie dostał się do rdzenia kręgowego. 4 lipca, kiedy Amerykanie świętowali Dzień Niepodległości, rodzina Sebastianka miała swoje własne święto - wycięto guza, i to w całości. Mieli nadzieję, że po chemioterapii już na zawsze pozbędą się nowotworu. Nie mogli uwierzyć, gdy pojawiła się wznowa. Dwa guzki 7mm i 9 mm połączyły się w jeden, który wyglądał jak fasolka. Pojawiły się komórki nowotworowe innych rodzajów: neuralne i glejowe. Nie ma leku, który działałby na wszystkie rodzaje komórek. Chemioterapia okazała się zawodna. Guz był bardziej promienioczuły niż chemioczuły, jednak radioterapii nie stosuje się u tak małych dzieci.
"Weźmiecie państwo na siebie całą odpowiedzialność za skutki radioterapii" - słyszeli rodzice Sebastianka, gdy podpisywali papiery. Wiedzieli, że walczą o życie, że nowotwór, ustępując z organizmu Sebastiana pod wpływem radioterapii, może uszkodzić zdrowe narządy. Zdecydowali się, dzięki czemu po pół roku naświetlań, zakończyli rozdział w swoim życiu pod nazwą "Nowotwór złośliwy mózgu". Ale cień pozostał...
Z cieniem, który zostawił nowotór, będą zmagać się latami. Sebastian jest czysty, nie ma komórek nowotworowych, włoski odrosły, jednak cień choroby go nie opuszcza. Wiadomo już, że słuch jest w porządku, ale cały czas trzeba go badać. Problemy z hormonami, mową, zaburzenia równowagi - z tym trzeba się zmagać na co dzień. Dlatego prosimy o wsparcie na rok leczenia, żeby Sebastianek mógł do końca pokonać chorobę, a jedynym cieniem, który za nim chodzi, był jego własny.