Kiedy rodzic słyszy „dziecko ma nowotwór”, nie może uwierzyć. Potem szykuje się do walki, wydaje mu się, że przeciwnik jest do pokonania. Modli się o to, by dziecko nie cierpiało i aby starczyło sił do walki. Kacperek trafił na onkologię, gdy miał zaledwie 2 miesiące.
- Gdy Kacperek przyszedł na świat, od razu zobaczyliśmy, że z jego lewą nóżką jest coś nie w porządku. Była znacząco grubsza od prawej. Następnego dnia lekarze zdiagnozowali naczyniaka limfatyczno-krwionośnego o bardzo dużych rozmiarach. Guz okazał się nieoperacyjny, dlatego podano lek, żeby go zmniejszyć – bezskutecznie. Nóżka z dnia na dzień zwiększała swoje rozmiary. Biopsja wykazała, że w nóżce są komórki złośliwe. Dopiero wycinek z nóżki pozwolił stwierdzić, z czym przyjdzie zmierzyć się malutkiemu Kacperkowi - bardzo rzadki nowotwór złośliwy tkanek miękkich i kości zwany infantile congenital fibrosarcoma. Jako najmłodszy wojownik na oddziale, bo zaledwie 2-miesięczny Kacperek, zaczął walkę o swoje zdrowie i życie.

Szpital w Warszawie stał się drugim domem. Po dwóch miesiącach życia Kacperka nowotwór całkowicie zniszczył jego kość strzałkową. Nie było jej po prostu widać na zdjęciu. 2-miesięczne dziecko dostało silną chemioterapię, która zwaliłaby z nóg niejednego dorosłego. Guz zaczął reagować, a z nóżki zaczęła się sączyć krew. Któregoś dnia podczas zmiany opatrunku Kacper dostał krwotoku. O mały włos nie wykrwawił się na śmierć. W kilka sekund trafił na blok operacyjny. Udało się zatamować krwotok i ocalić mu życie.
W nóżce zaczęła robić się martwica, było coraz gorzej. Wtedy usłyszeliśmy od lekarzy, że jedyną możliwością, żeby uratować mu życie, jest amputacja lewej nóżki, gdyż w każdej chwili mógł wystąpić kolejny krwotok, którego mógłby nie przeżyć. Guz był jedną wielką bombą zegarową. Z bólem serca podpisaliśmy zgodę na amputację. Chcieliśmy żeby żył. Kacperek w wieku 2 miesięcy stracił kolano i całe podudzie. Niestety, później się okazało, że nowotwór nie został wycięty w całości. Kolejna zła wiadomość. 5-miesięczny Kacperek przeszedł kolejne dwie operacje podczas których usunięto cały nowotwór. I znowu chemioterapia, dużo silniejsza niż poprzednia. W lipcu i sierpniu 2014 roku przeżywaliśmy wszystko od nowa – badania znowu potwierdziły obecność pierwotnego nowotworu. Kolejne operacje i jeszcze silniejsza chemia - czerwona.

Wizyta na oddziale onkologicznym dała nam duża lekcję życia i pokory. Wszystkie dotychczasowe problemy przestały mieć znaczenie. Kiedy widzi się te wszystkie dzieci, które cierpią i walczą o każdą godzinę swojego życia, człowiek inaczej patrzy na swoje życie. Wśród nich był, niestety, nasz Kacperek.
Nowotwór zabrał Kacperkowi nóżkę, dlatego potrzebuje protezy i to nie jednej, ponieważ będzie trzeba ją wymieniać wraz ze wzrostem chłopca. Rodzice starają się o zakup pierwszej protezy przez NFZ. Z kolejnymi będzie gorzej, ponieważ NFZ refunduje tylko część kosztów. Dlatego chcemy zebrać pieniądze na całość protezy.
Trudno wyrazić słowem, co czuje rodzic, gdy dowiaduje się o śmiertelnej chorobie swojego dziecka. Jedno jest pewne – nie poddamy się i będziemy walczyć o Kacperka do końca. Walka z podstępnym nowotworem nie jest łatwa. Codzienna niepewność, strach o zdrowie i życie naszego syna. I jedno pytanie – kiedy rak zostanie pokonany? Z niecierpliwością czekamy na chwilę, kiedy zobaczymy pierwsze kroki Kacperka. Prosimy wszystkich o pomoc naszemu dziecku. Ma przed sobą jeszcze całe życie. Wierzymy, że dzięki ludziom dobrej woli uda nam się uzbierać na wszystkie protezy. Każda najmniejsza wpłata pomaga naszemu synkowi.