Łukaszek ma 4,5 roku. 10 punktów, które otrzymał przy porodzie, nie wróżyły nic złego, wręcz przeciwnie… Siny kolor skóry, paluszków i ust zaniepokoił lekarzy. Z oddziału noworodkowego Łukaszek trafił na kardiologię. Diagnoza to HRHS – zespół niedorozwoju serca prawego.
-Zamiast tulić nasze maleństwo, patrzyliśmy jak bezbronnie leży podłączony do aparatury i kroplówki, z której bezustannie otrzymywał lek, dzięki któremu żył i czekał na operację, aby jego serduszko mogło dalej bić.- rodzice woleliby nie mieć takich wspomnień.
Pierwszy rok życia Łukaszka to cztery operacje serca, dwa cewnikowania serca, udar niedokrwienny mózgu, krwawienie śródczaszkowe. Drugi rok życia to kolejna - piąta operacja serca, krwawienie dokomorowe, rozwinięcie wodogłowia pokrwotocznego i w związku z tym cztery operacje główki. Trzeci rok życia to dziesiąta operacja w życiu – trepanacja czaszki – ewakuowanie krwiaka nadtwardówkowego. W czwartym roku życia Łukaszek, zamiast pierwszego dnia w przedszkolu, trafił ponownie na oddział neurochirurgii, gdzie z powodu awarii zastawki przeszedł kolejne trzy operacje główki. Dużo tego, ale dzięki tym operacjom Łukaszek żyje.

Do tej pory wszystkie operacje były przeprowadzone w kraju. Rodzice odetchnęli z ulgą, że nie muszą szukać pomocy za granicą. Finansowo nie daliby rady, a także bali się, jak Łukaszek zniósłby wyjazd. Z całego serca dziękowali polskim lekarzom, że walczą o serduszko Łukaszka. Niestety, po jednej z operacji serduszka, pojawiły się komplikacje i krwawienie dokomorowe. Do operacji serca doszły operacje główki… - Po koszmarnych niemal dwóch miesiącach wróciliśmy do domu, z odebraną ostatecznie nadzieją na dwukomorowe serduszko i z kolejną ciężką chorobą – wodogłowiem i zastawką w głowie. – mówi mama chłopca.
Zaczęła się walka o sprawność. Godziny rehabilitacji i upór rodziców i Łukaszka sprawiły, że zaczęły się pojawiać małe sukcesy. Chłopiec coraz więcej mówił i w końcu, w wieku 2 lat i 4 miesięcy zrobił swój pierwszy krok. Rodzice uznali to za dobry znak. Po tym całym cierpieniu zaświeciło nad nimi słońce i wszystko zaczęło się układać.
Rok po zespoleniu Glenna Łukaszek powinien mieć ostatnią operację serduszka – metodą Fontana. - Czekaliśmy na wyznaczenie przez lekarzy terminu cewnikowania serca. Mijały miesiące, a terminu wciąż nie mieliśmy. - wtedy rodzice zrozumieli, że znowu przyjdzie im walczyć o życie synka. - Ostatnia wizyta kontrolna w Łodzi potwierdziła, że nasz synek ze względu na trudne warunki anatomiczne i bardzo powikłany przebieg leczenia po raz kolejny został cofnięty na sam koniec bardzo długiej kolejki po swoją szansę na życie.
Łukaszek od dłuższego czasu coraz bardziej się męczy, jest coraz słabszy. Wyniki badań krwi potwierdzają pogarszającą się sytuację. Hematokryt jest na poziomie 56% (norma u zdrowych dzieci to max 43%), dotlenienie organizmu w ciągu dnia jest w granicach ok. 70%. Wizyta kontrolna u neurologa potwierdziła kolejne obawy. Rozwój Łukaszka ze względu na bardzo długie utrzymywanie organizmu, w tym mózgu, w niedotlenieniu, bardzo zwalnia. Po ponad rocznej przerwie trzeba było wrócić do rehabilitacji. Łukaszek zamiast nadrabiać liczne zaległości spowodowane leczeniem, zwalnia…
Szansę na życie dał Łukaszkowi prof. Malec. Rodzice przez cały czas szukali pomocy w Polsce, jednak patrząc na stan swojego synka, nie mogli dłużej czekać. Kosztorys ich przeraził – ponad 36 tys.euro. Operacja może się odbyć jeszcze w tym roku, jeśli uda się zebrać tę ogromną kwotę.
Rodzice chcieliby pozwolić sobie na komfort wpłacenia pieniędzy bez proszenia o pomoc innych. Jednak jedna pensja i kredyty nie pozwalają im nic zaoszczędzić. Życie ich dziecka jest wycenione na kwotę, której nie są w stanie zapłacić sami. Dlatego muszą prosić o pomoc. Tu chodzi o życie ich ukochanego Łukaszka. Bezsilność to najgorsze, co może czuć rodzic, gdy nie jest w stanie sam uratować swego dziecka i musi patrzeć na jego cierpienie. Pomóżmy naprawić serduszko Łukaszka…