Amelka przyszła na świat nagle, o 3 miesiące za wcześnie. Był dopiero 26 tydzień ciąży, ważyła tylko 760 gramów - przerażająca matematyka skrajnego wcześniaka. Sytuacja była dramatyczna, rodzice i lekarze musieli szybko podjąć ciężkie decyzje, od których zależało nie jedno, ale dwa życia - mamy i córki.
Jedna mała bakteria zaatakowała organizm mamy Amelki. Maleństwo bardzo szybko przestało być bezpieczne. Lekarze usiłowali chronić dziecko, było jeszcze za wcześnie, żeby przyszło na świat. Jednak bakteria tak gwałtownie się rozprzestrzeniała, że w pewnym momencie ratować trzeba było nie bezpieczeństwo, ale życie. Mogły obie z tego nie wyjść, nikt nie chciał wybierać, czyje życie jest ważniejsze... Lekarze zdecydowali, że poza brzuchem mamy Amelka ma większe szanse przeżyć niż w zderzeniu z bakterią. I tak 6 listopada 2013 roku na świecie pojawiło się maleństwo, całkowicie bezbronne i nieprzygotowane na ten świat.
Pierwsze badania ujawniły cenę, jaką przyszło zapłacić za życie Amelki. W takich chwilach traci znaczenie to, jak dziecku dać na imię, czy mamy odpowiednią ilość ubranek, z których ostatecznie i tak wszystkie były za duże, a smoczek zakrywał pół buzi, czy mamy łóżeczko, wózek, które i tak kurzyły się przez 3 miesiące, kiedy Amelka mieszkała w inkubatorze. Każde maleństwo przychodzi na świat z białą kartą, a w przypadku Amelki jej pierwsze strony zapisane były już od dnia narodzin nazwami wielu śladów, które pozostawiło wcześniactwo: niewydolność oddechowa, przepuklina pępkowa, retinopatia wcześniacza, niewydolność krążenia, rozmiękanie istoty białej w mózgu, zaburzenia przemiany węglowodanów, niedkrwistość, dysplazja oskrzelowa, ostra niewydolność nerek, zespół zaburzeń oddychania, dokomorowy krwotok stopnia 2, krwotok z dróg moczowych.

Malutki organizm walczył ze wszystkim naraz, najorzej radził sobie z wylewami do mózgu. Gdy się zaczęły, lekarze podali osocze, żeby je zahamować. Wtedy pojawił się zator, dokomorowy krwotok do mózgu, co spowodowało, że u Amelki pojawiły się w mózgu “dziury”. Amelka straciła kontrolę nad prawą stroną ciała, najbardziej ucierpiała nóżka i rączka. Dziecięce połowiczne porażenie mózgowe sprawiło, że nad Amelką zawisły diagnozy ciężkie do zaakceptowania dla całej rodziny. Najgorsze było widmo całkowitego braku samodzielności, tego, że Amelka nigdy nie wstanie z łóżka i będzie do niego przykuta.
Poza profesjonalną rehabilitacją, którą Amelka rozpoczęła od 3 miesiąca, była też ta domowa - mniej fachowa, ale pełna miłości. W rehabilitację Amelki zaangażowała się cała rodzina - rodzice i czworo rodzeństwa. Starsza siostra grała Amelce na pianinie - prawie jak muzykoterapia, jeden brat nosił Amelkę, żeby pokazać, jak fajnie będzie, gdy sama będzie mogła się przemieszczać. Wszystko to przyczyniło się do tego, że Amelka zaczęła stawiać pierwsze kroczki przy stoliku i pchając jeździk. Pomogła też zmiana sposobu rehabilitacji - początkowa metoda pomagała ciału, jednak była bardzo ciężka psychicznie - ból wpływał na Amelkę destrukcyjnie, wywoływał agresję, wymioty, drapanie skóry do krwi. Dla dobra dziecka trzeba było przestać i spróbować innymi metodami.
Największy problem jest z prawą rączką, która nie działa: nie umie chwytać, podnosi się niezgrabnie ciągnięta przez bark, paluszki są zaciśnięte. Reaguje tylko na ruch stowarzyszony - robi to, co lewa sprawna rączka. Wciąż jest szansa, że Amelka będzie miała kontrolę nad niesprawną rączką, jednak potrzebna jest rehabilitacja. Rodzice uczą się, jak rehabilitować córeczkę od specjalistów, jednak nie są w stanie jej pomóc tak, jak profesjonalni rehabilitanci.
- Nie chodzi nam o osiągnięcie doskonałości, dla nas Amelka jest doskonała taka, jaka jest. - mówi mama. - To bardzo mądra dziewczynka, jednak bez sprawnej rączki będzie jej żyć trudniej, dlatego chcemy zrobić wszystko, żeby tę rączkę odzyskać. I dlatego prosimy Państwa o pomoc w opłaceniu rocznej rehabilitacji.