Białaczka kontra 15-letnie życie Kuby – pilnie potrzebna pomoc!

5-miesięczna terapia lekiem Venclyxto
Ends on: 19 September 2019
Fundraiser description
Koniec gimnazjum, pełnia możliwości, mnóstwo planów na przyszłość, wybór kolejnej życiowej ścieżki. I nagle wszystko runęło. Gdybyśmy to zignorowali, Kuby dziś nie byłoby z nami. W tym nieszczęściu mieliśmy odrobinę szczęścia. Bo intuicja nie zawiodła. A dzięki temu Kuba ma szansę podjąć walkę o nowe życie…
Kuba był pełnym życia i pomysłów nastolatkiem. Jego fotograficzna pasja i uwielbienie wszystkiego, co związane z przyrodą było dla nas fascynujące. Miał oko i wielu wróżyło mu, że jeśli podszkoli warsztat, może zajść naprawdę daleko. Zawsze trzymałam za niego kciuki, wspierałam go w rozwijaniu pasji i zainteresowań.
Dlaczego mówię o tym w czasie przeszłym? Bo z mojego Kuby, którego każdego dnia witałam o poranku przy śniadaniu, z którym spędzałam mnóstwo czasu na oglądaniu nowych, wykonanych przez niego, zdjęć, którego energię i zapał podziwiałam, niewiele zostało. Choroba sprawiła, że wszystko odeszło w kąt, a jego droga życiowa zakręciła w niebezpiecznym kierunku. Teraz wszystko toczy się wokół jednej walki, do której niezbędne są siły i środki. Wszystko po to, by stawić czoło wyrokowi lekarzy: ostrej białaczce.
Najgorsze jest to, że w tej sytuacji jestem całkowicie zdana na lekarzy, a sama nie mogę zrobić nic, prócz modlitwy… Wierzę jednak, że Opatrzność nad nami czuwa i to jeszcze nie czas na Kubę.
Teraz nasze spotkania ograniczają się do otoczenia sterylnej, szpitalnej bieli. Nie ma tu miejsca do nowych zdjęć, nie ma potencjału chwil, które chciałoby się pamiętać. Jest wszechobecny strach, cisza przerywana krzykiem przerażenia i bólu. Zza każdego rogu czai się śmierć… Kiedy wchodzę do szpitala, czuję jak ręce zaczynają drżeć. Mój organizm podświadomie przygotowuje się na najgorsze wieści. Lekarze przyzwyczaili mnie, że choroba rozprzestrzenia się w organizmie Kuby w zastraszającym tempie i niszczy wszystko, co spotka na swojej drodze. Czasem, kiedy wchodzę do sali, ledwo go poznaję…
Lekarze robią, co mogą, ale by pokonać chorobę, niezbędne jest kosztowne leczenie. Potrzebujemy leku, który utoruje drogę do niszczenia komórek chorobowych. Pierwszy miesiąc terapii za nami - lekarze widzą poprawę, część komórek zniknęła... Przed nami kolejne dawki, na które jak najszybciej musimy uzbierać środki. Bez tego nie mamy szans! Liczy się każde wsparcie! Pomocy!
Zaczęło się niewinne, wyglądało na zwyczajne przeziębienie. Katar, kaszel, temperatura. Kilka dni później Kuba zorientował się, że przytył w krótkim czasie 8 kilogramów, a jego węzły chłonne są bardzo powiększone. Czułam, że coś jest nie tak. Ciągle powtarzałam, że musi pójść do lekarza. Kilka razy odmówił, ale nie odpuszczałam i w końcu postawiłam na swoim. To była jedna z niewielu sytuacji, kiedy nie pozwoliłam mu na podjęcie własnej decyzji. Dziś wiem, że nie mogło być inaczej. Lekarz, który wykrył białaczkę, powiedział, że leczenie zostało podjęte w ostatniej chwili. Że gdyby nie szybka reakcja dziś odwiedzałabym syna na cmentarzu…
Kiedy Kuba otrząsnął się z pierwszego szoku, podziękował mi za to, że dałam mu drugie życie. Teraz każdego dnia obserwuję postępującą chorobę. Zaatakowała niebawem, ale odcisnęła na Kubie bolesne piętno. Jeszcze do niedawna, szpitalną salę dzielił z 13-letnią dziewczynką. Kilka dni temu rodzice pożegnali ją na zawsze…. Obserwowanie konsekwencji choroby u innych pacjentów sprawia, że syn zdaje sobie sprawę, jak poważna jest sytuacja. Nie mogę pozwolić na to, by się załamał. Powiedziałam mu, że tę walkę stoczymy razem.
Kuba ma wokół siebie fantastycznych ludzi. W domu czeka na niego tata i 5-letni brat. Młodszy synek jest bardzo zżyty ze starszym bratem i bardzo przeżył jego chorobę. Kiedy Kuba trafił do szpitala i zniknął z domu, przeżywaliśmy to wszyscy. Nie byliśmy gotowi na taki cios. Młodszy synek obserwował nas i próbował to zrozumieć. Teraz widują się tylko czasami, podczas krótkich przepustek, niekiedy uda nam się zabrać go na oddział na kilka chwil, poza tym pozostają im rozmowy telefoniczne. Czasem, kiedy słyszę ich strzępki, wzruszenie ściska mi gardło, a w oczach pojawiają się łzy.
Kuba jest jeszcze młody, przed nim całe życie. Wiem, że ma siłę, by pokonać chorobę, ale tym razem siły to za mało. Nie mogę patrzeć, jak mój syn traci wszystko. Nie mogę na to pozwolić. Pomóżcie nam, pomóżcie ratować mojego syna ze szponów choroby. To mogłoby spotkać każdego… Padło na nas, z Waszą pomocą mamy szansę na wygraną.