Rak niszczy Ewę! Nie ma czasu do stracenia!

Zakończenie: 27 Sierpnia 2020
Rezultat zbiórki
Otrzymaliśmy łamiącą serce wiadomość:
"Mama zmarła w piątek (21.08). Chciałabym jeszcze bardzo podziękować za całe dobro, za pomoc, która była zorganizowana w niesamowicie szybki sposób.
Pozdrawiam,
Kamila Królikowska"
Opis zbiórki
Czas ucieka i jest go coraz mniej, żeby pomóc mamie wygrać z chorobą. Na drodze stoi spora kwota, która musimy jak najszybciej zebrać. Nie ma słów, które są w stanie opisać strach o najbliższą osobę, zwłaszcza gdy toczy się walka o jej życie. Nikt nie jest gotowy na taki strach. Kiedy choruje bliska ci osoba, zmienia się życie całej rodziny...
Moja mama zachorowała w 2009 roku. W pełni zdrowa i silna, pełna życia kobieta nagle zamieniła się w bezsilną. Diagnoza była okrutna, rak jajnika. W trakcie pierwszej bardzo rozległej operacji wycięto jej część jelita, otrzewną, wyrostek. Gdy organizm doszedł do siebie po operacji, zastosowano chemioterapię - na przekór lekarzom bardzo wierzyliśmy, że to koniec jej przygody z rakiem.
Niestety, konieczne były następne chemie, a w 2014 roku kolejna operacja, tym razem węzłów chłonnych pachowych prawej ręki. Od tego czasu mama cierpi z powodu zbierającej się chłonki, która wymaga ciągłego drenażu limfatycznego, aby utrzymać sprawność ręki. Masaże, żeby dawały odpowiednie rezultaty, muszą być wykonywane codziennie, czasem nawet kilka razy.
We wrześniu 2017 r. potwierdziły się nasze najgorsze obawy i lekarz prowadzący wykrył nowe przerzuty. Ręka jest już praktycznie nieruchoma. Mama jest coraz słabsza fizycznie, ale ma siłę do walki. Ostatnie wyniki badań są złe, ale jest nadzieja. Lekarze chcą spróbować leczenia, które przynosi świetne rezultaty i daje szanse na życie. Niestety po każdej dobrej wiadomości przychodzi ta gorsza, kwota, jaką musimy uzbierać, w okropnie krótkim czasie jest ogromna. Pierwszą dawkę leku mama przyjęła dzień po świętach Bożego Narodzenia. Zostało jeszcze 17 w odstępach trzytygodniowych...
Póki jest nadzieja, nie poddamy się. Mama ma dla kogo żyć - dla kochającej rodziny i dla malutkich wnuczek, aby jak najdłużej, patrzeć jak rosną. Moje córeczki są za małe, żeby rozumieć całą sytuację, ale chcę, żeby w przyszłości pamiętały zabawy z babcią, nie babcię, która była ciężko chora. Nie znam na świecie silniejszej kobiety niż moja mama. Dlatego teraz ja nie mogę odpuścić, kiedy nowotwór każdego dnia próbuje coraz bardziej mi ją zabrać. Wierzę w siłę pomagania, proszę o pomoc...
Córka