Rak zabrał nam wszystko

Zakończenie: 14 Października 2014
Opis zbiórki
Najpierw pojawiły się wymioty, omdlenia, zawroty głowy, a największą trudność sprawiało wypowiadanie każdego kolejnego słowa. Lekarz, po szybkim wywiadzie zalecił leki na grypę żołądkową. Kilka dni w domu miało złagodzić ból. Ale piekło w organizmie chłopca dopiero się rozkręcało. Na parę chwil się wyciszyło, by podstępnie, bez zahamowań zaatakować ponownie 16 lipca 2013 roku…
Po kilku dniach było lepiej, do czasu, kiedy wyszliśmy na spacer z psem. Krystian nawet nie poczuł, że wypuścił z dłoni smycz. Ręka, jakby sparaliżowana, zdrętwiała, jakby była ciałem obcym przyczepionym do jego organizmu. Płacz, ból dziecka i rozpacz, samotnej, bezradnej matki. Karetka. Szpital i tomograf, którego oszukać się nie da. Najcięższa postać guza mózgu - glejak wielopostaciowy glioblastoma multiforme 4 WHO. Oporny, uszkadzający wszystko, co spotka na swojej drodze guz, którego już nigdy się nie pozbędziemy…
Pierwszym etapem była radioterapia. Ta najwyższa, najcięższa. Jedyna nadzieja. Poprawy w wynikach kolejnych badań szukać było trzeba jak igły w stogu siana. Została podjęta decyzja o chirurgicznym usunięciu guza, który powstał się w głowie mojego synka. Niestety… gdy tylko lekarze przystąpili do operacji, niemal natychmiast ją zakończyli. Jedyne, co udało się zrobić, to pobrać fragment guza do szczegółowego badania. Nic więcej… Ogromnych rozmiarów guz znalazł sobie lokalizację, która uniemożliwia chirurgom jakąkolwiek ingerencję. Jakikolwiek ruch mógłby spowodować, że Krystian by się już nie obudził. 10 dni wcześniej beztrosko korzystający z wakacji chłopiec teraz walczył o życie i o spokojny sen, który mógłby okazać się tym ostatnim.
Dalsze wieści od lekarzy były bezlitosne. Leczenie paliatywne albo… chemia wysokiego ryzyka, która może zabić nie tylko komórki nowotworowe, ale także odebrać życie Krystianka. „Przecież się teraz nie poddam. Jak mam wrócić na oddział, spojrzeć w jego wielkie pełne strachu oczy i powiedzieć, że nic więcej się zrobić nie da” – odparła zalana łzami mama. Spróbujmy…
Jednak tuż po rozpoczęciu leczenia chemia okazała się dla wycieńczonego organizmu bezbronnego chłopca szalenie niebezpieczna. Silne drgawki, niewydolność krążeniowo-oddechowa, sepsa, grzybica płuc oraz krwawienie do mózgu, które nie sposób było zatamować… Błagałam, aby guz nie odbierał mi całego mojego świata, jakim jest mój bezbronny, niewinny synek. W wyniku tak licznych powikłań doszło do uszkodzenia serca oraz zakrzepic żył. Agresywne leczenie zostało przerwane. W tej chwili Krystian jest w trakcie przyjmowania chemii podtrzymującej. Leczenie zaplanowano do marca 2015. Rokowanie... To słowo, na którego końcu słychać oddech śmierci. Krystianowi, w tym najbardziej optymistycznym życzeniu pozostało 5 lat… W najgorszym… przesunięcie guza nawet o 1 milimetr może doprowadzić do śmierci kolejnego dnia. Glejak jest jak rozbrojona bomba w głowie Krystianka, która odlicza bezlitośnie czas...
Samotnej mamie po opłaceniu rachunków zostaje 450 złotych na przeżycie. Bywa, że gdy wracają do mieszkania, nie ma za co zrobić podstawowych zakupów spożywczych, zakupić w aptece środków do higieny wkłucia centralnego. I choćby się chciało wynagrodzić dziecku ten czas bólu, cierpienia i każdego dnia spędzonego na oddziale, nie ma za co. Nawet najbogatszy może stracić godność w obliczu choroby. Biedny zostaje sam na sam z guzem, który każdego dnia odbiera kawałek tego, co się nazywa życie…
Krystian wraz z mamą od roku zmagają się z drastycznym guzem. Ale to nie jest ich jedyne zmartwienie. W domu, do którego Krystian raz w miesiącu trafia, brakuje niemal wszystkiego. Pomóżmy, by wychodząc między kolejnymi dawkami chemii i spadkami do domu, odnalazł beztroski spokój codziennego dnia. By uśmiech choć na chwilę w tych dniach zagościł na jego twarzy. By w domu poczuł się jak w domu, a nie tymczasowym hotelu, do którego trafia się co jakiś czas. By choć tam odnalazł normalność i bezpieczeństwo, by ciepły posiłek był pewnikiem nowego dnia. Bo w szpitalu, gdzie tak wielu jego przyjaciół już przegrało, pewne nie jest już nic…