Z jedną nogą nie spełnię moich marzeń

Proteza lewej nogi pozwalająca na to, by znów aktywnie żyć
Zakończenie: 4 Sierpnia 2017
Opis zbiórki
Czasami łatwiej pomagać niż prosić o pomoc. Kiedyś wszędzie było jej pełno, a pomocą służyła każdemu, kto tego potrzebował. Potem amputowano jej nogę, a ona sama znalazła się po drugiej stronie - po stronie tych, którzy proszą. Grażyna prosi o pomoc nie tylko ze względu na siebie, ale także ze względu na dzieci i wnuki, dla których jest tak bardzo ważna i dla których nie chce być ciężarem.
Przedsiębiorcza, energiczna i pracowita. Taką znają Panią Grażynę jej bliscy, znajomi i sąsiedzi. Nigdy nie potrafiła przejść obojętnie obok ludzkiej krzywdy. Nigdy nikomu nie odmówiła pomocy. Pomagała w pracy, bo przecież z zawodu była pielęgniarką zajmującą się niepełnosprawnymi, i poza pracą angażując się w wolontariat. Nic nie bolało jej bardziej niż ludzka krzywda.
Kiedy zaczęła się cukrzyca Grażyna miała zaledwie 33 lata. Brzmiało niegroźnie. Przecież cukrzyca to nie rak, który wzbudza w nas lęk. O cukrzycy słyszymy raz po raz, ale tak naprawdę bardzo mało wiemy o tej chorobie i o tym jak groźne mogą być związane z nią powikłania - a te potrafią być tragiczne.
Historię pani Grażyny można by uznać za groteskową, gdyby nie to, że jest prawdziwa, gdyby nie to, że jej osią jest cierpienie człowieka z krwi i kości. Zaczęło się od małego zadrapania na lewej nodze. To było zwykłe zacięcie po goleniu, ranka jakich wiele. Trudno było przypuszczać, że coś tak drobnego może mieć tak poważne konsekwencje. Pojawił się ból. Najpierw delikatny, a potem coraz silniejszy. Rana robiła się coraz większa i nic nie wskazywało na to, by miała się zacząć goić. Zaczęły się wizyty u specjalistów, pobyty w szpitalu i konsultacje. Wszystko po to, by usłyszeć okrutną i bezlitosną diagnozę: stopa cukrzycowa z rozległa ropowicą. Pani Grażyna została postawiona pod ścianą: albo wykonana zostanie amputacja podudzia, albo kobieta wkrótce umrze. Dla matki piątki dzieci wybór mógł być tylko jeden.
Amputacja była dla niej prawdziwą tragedią. To wszystko stało się tak szybko. Przecież jeszcze kilka tygodni temu mogła normalnie chodzić, załatwiać setki codziennych spraw, a teraz sama zamknięta była w czterech ścianach. Ukochany dom, o który zawsze tak dbała, stał się więzieniem, celą z której ona, teraz kaleka, tak bardzo pragnęła się wydostać.
Siłę dawała jej rodzina. Ukochane dzieci i wnuki. To dzięki nim udało jej się przetrwać okres żałoby, po którym na nowo wracała do swojej dawnej aktywności. Bo bardziej niż utrata sprawności, przytłaczał ją brak zajęć. Pani Grażyna nie mogła usiedzieć w miejscu. Tylko pracując czuła się szczęśliwa. Teraz źródłem satysfakcji miała stać się dla niej praca na rzecz lokalnej społeczności w radzie osiedla, choć nie mogła już dawać z siebie tyle, ile by chciała.
Krótko po zabiegu, pani Grażynie udało się otrzymać dofinansowanie z Narodowego Funduszu Zdrowia na zakup zaopatrzenia ortopedycznego. Przyznane środki wystarczyły jedynie na zakup najtańszej i nie najlepszej protezy. Niewygodnej, sprawiającej ból i zbyt ciężkiej na to, by móc w niej normalnie chodzić. Proteza, która miała stać się pomocą, stała się kagańcem, a pani Grażyna wolała poruszać się na kulach bez niej. Dzisiaj już nie może sobie na to pozwolić, bowiem zbyt obciążona prawa noga także może odmówić wkrótce posłuszeństwa. Przykuta do wózka, coraz rzadziej wychodzi z domu.
Największym marzeniem pani Grażyny jest dobra proteza, taka, która pozwoli poruszać się bez bólu i ponownie być ludziom użyteczną. Proteza, o której marzy pani Grażyna jest lekka, sprężysta i elastyczna, a dzięki zastosowaniu silikonowego leja i pompy, wewnątrz protezy tworzy się podciśnienie pozwalające na utrzymanie kikuta w odpowiedniej pozycji. Wysoka jakość ma jednak swoją cenę…
Zamknięcie pani Grażyny w domu to koszmar nie tylko dla niej, ale też olbrzymia strata dla lokalnej społeczności. W swoim życiu pani Grażyna pomogła już wielu osobom. Dzisiaj sama potrzebuję pomocy. Pomóżmy tej energicznej kobiecie w powrocie do aktywności. Pokażmy jej, że w tych trudnych chwilach nie została sama.