Helenka - serce na wagę życia

Operacja serduszka w klinice w Munster
Zakończenie: 23 Maja 2017
Rezultat zbiórki
Wiadomość z 27 czerwca:
Helenka jest już po operacji i ma się całkiem dobrze. Praca naprawionego serduszka będzie się normowala kilka miesięcy. Czy wszystko będzie dobrze, czas pokaże. Profesor Malec zrobił wszystko, by tak było. Wszystkie wady malutkiego serduszka udało się naprawić podczas jednej operacji. Dziękujemy Profesorowi za nowe i lepsze życie Helenki ❤
Dziękujemy wszystkim, którzy opiekowali się Helą po operacji. I Wam wszystkim! Za wsparcie, za obecność! Za wszystko! To był dla nas ogromnie trudny czas, ale wielu z Was było razem z nami. Dziękujemy
_______
Mamy dla Was wieści od mamy Helenki:
"Cała kwota zebrana!!!
Kochani ❤️
Dzięki sile naszej społeczności i dobrych ludzi z całej Polski a nawet spoza jej granic udało się zebrać całą kwotę potrzebną na operację Helenki w Munster.
Wspierała nas cała masa znajomych, nieznajomych, przyjaciele, rodzina.
WSZYSTKIM dziękujemy za wszystko!!!"
Profesor Malec naprawi serduszko Helenki 28 czerwca. Trzymamy kciuki!
Opis zbiórki
Serce mojej córki, chociaż dziś bije, z każdym dniem staje się coraz słabsze, a życie Helenki - zagrożone! Zanim przyszła na świat, czekaliśmy na nią i umieraliśmy ze strachu. Teraz, kiedy nareszcie jest z nami, nie możemy być spokojni.
Kocham Helenkę tak bardzo, że boję się przestać na nią patrzeć! Boję się, że jeśli na chwilę odwrócę wzrok, stanie się coś złego. Że znikną rumiane policzki i czerwone usteczka, że staną się sine. Sinica oznacza niedotlenienie, a to oznacza dla mojej córeczki śmierć. Helena jest rozkoszna, tak pięknie się uśmiecha - jest wszystkim, czego kiedykolwiek chciałam. Ona - mała i bezbronna. Jej serce - śmiertelnie chore.
Pragnęliśmy mieć dziecko. Bardzo długo czekaliśmy… W końcu, z wyjazdu rocznicowego, wróciliśmy we trójkę. Kiedy okazało się, że pod sercem noszę dziewczynkę, już wtedy wiedzieliśmy, że to będzie Helenka. Córeczka otrzymała imię po babci - najdzielniejszej kobiecie, jaką znałam.
O tym, że nasz cud, nasza wymarzona córka, urodzi się z chorym serduszkiem, dowiedzieliśmy się podczas badania połówkowego. Tego dnia jeszcze nie wiedzieliśmy, jak bardzo poważna będzie wada ani czy poza sercem, Helenka jest zdrowa. Przez kolejne tygodnie ciąży jeździliśmy na wiele badań, konsultowaliśmy przypadek naszej córki z najlepszymi specjalistami. To pozwoliło określić wadę - już w 28 tygodniu ciąży wiedzieliśmy, z czym będziemy musieli się zmierzyć - z wrodzoną tetralogią Fallota. Aorta Helenki, główna tętnica człowieka, doprowadzająca krew do tkanek, położona jest w nieprawidłowy sposób, a tętnica płucna - zwężona. W tamtym czasie wylałam morze łez. Czułam żałosną bezsilność. Chciałam pomóc córce, a nie mogłam niczego zrobić! Dopiero po porodzie miało się okazać, jak bardzo skomplikowana jest wada. Lekarze ostrzegali nas, że pierwsze godziny będą decydujące. Że być może już w pierwszych minutach będzie trzeba otworzyć jej malutką klatkę piersiową.
Prognozy lekarzy nie były pomyślne. Mówili nam, abyśmy byli gotowi na wszystko, że być może nie będę mogła nawet potrzymać córki w ramionach. Przewidywali, że Helenka zacznie sinieć, że będzie potrzebowała leków podtrzymujących funkcje życiowe i aparatury, że nie poradzi sobie sama. W dzień głaskałam brzuch, myślałam o mojej córeczce, o tym, że zapewniam jej bezpieczeństwo tak długo, jak jest ze mną; każdej nocy - śniłam koszmary. Rozpacz, strach, gniew, bunt. Tak bardzo chciałam być Mamą - właśnie Helenki, właśnie tej istotki, która poruszała się w moim brzuchu.
Helenka urodziła się o miesiąc za wcześnie, a kiedy leżała w inkubatorku, patrzyłam na nią i wiedziałam, że jest dzielna. Dokładnie jak jej babcia. Była chyba najmniejszym dzieckiem na całym oddziale, a już na pewno najmniejszym, jakie ja kiedykolwiek widziałam! Poród udał się bez komplikacji, a każda minuta radości po narodzinach Helenki podszyta była lękiem. Patrzyłam na nią przez szybkę, rozmawiałam z lekarzami, którzy wykonywali szereg badań - sprawdzali, w jakim stanie jest serce Helenki, mówili nam, że to może być tylko pozorny spokój...
Helenka była naszym spełnionym marzeniem. Tuliłam ją i wiedziałam, że mam tylko chwilę, że już za moment mi ją zabiorą, że w każdej chwili mogę ją stracić…
Helenka zaskoczyła swoją siłą wszystkich. Na OIOM-ie o życie walczyła dwa tygodnie, później przetrwała kolejne długie dni na oddziale kardiologii. Każdy dzień traktowaliśmy jako dar, jednak przerażenie rosło - zdążyliśmy się już przyzwyczaić do jej malutkich usteczek, rączek zaciśniętych w piąstki.
Myśleliśmy, że bardziej bać się nie da, jednak każdy dzień z nią, naszą cudowną córką, uświadamiał nam, że można… Helenka oddychała samodzielnie, nie musiała przyjmować leków. Poradziła sobie! Po miesiącu na oddziale, widmo tragicznych zdarzeń zaczęło się oddalać. Lekarze pozwolili nam zabrać ją do domu. Mieliśmy być czujni - chore serce, ta krytyczna wada serca, o której nie sposób zapomnieć, to tykająca bomba, jednak życiu Helenki nie zagrażało niebezpieczeństwo. Przynajmniej nie przez jakiś czas...
Dziś Helenka podwoiła swoją wagę - waży tyle, ile noworodek, a ma już 4 miesiące! Jednak rośnie, a to najważniejsze - oznacza, że jej serce jeszcze daje radę. Że wciąż pracuje, a moja mała dziewczynka walczy. Gdy zabraliśmy ją ze szpitala, byliśmy pełni obaw. Jak spać, kiedy nie wiadomo, w której sekundzie może pojawić się kryzys? Po czym rozpoznać, że coś się dzieje? Jak nie zatruwać rodzinnego szczęścia ciągłym strachem? Nauczyliśmy się tego. Jesteśmy rodzicami najcudowniejszej dziewczynki i cieszymy się każdym dniem. Nasza miłość nie jest jednak zdolna uleczyć naszego dziecka - widmo walki o życie nie znika. Ten dzień jest coraz bliżej.
Chociaż Helenka swoje pierwsze tygodnie spędziła w szpitalnych murach, do tej pory nie zaznała jeszcze uścisku stołu operacyjnego. Bitwa o życie wciąż przed nią - operacja na otwartym sercu, kiedy życie podtrzymuje maszyna zbliża się nieubłaganie...
Bez operacji, Helenka nie przeżyje. Chociaż moja córeczka jest silna, jej serce - nie. Ona po prostu bardzo walczy, jednak każda walka musi mieć swój finał…
Zdecydowaliśmy się na najlepsze, najbardziej pewne rozwiązanie - wyjazd do Munster, do profesora Edwarda Malca. To jedyny specjalista, który nie chce rozbijać naprawy serduszka na kilka etapów. Każdy etap to walka, stres i ryzyko komplikacji. On jeden obiecał nam jednoetapowe leczenie - jedną, złożoną operację, którą potrafi wykonać. Taką, która uratuje życie Helenki.
Proszę Was o pomoc, ponieważ nie wyobrażam sobie życia bez Helenki! Bez operacji jej maleńkie serce osłabnie tak bardzo, że się zatrzyma. Przestanie bić… Kwota, na jaką wyceniono życie Helenki jest ogromna, jednak wiem, że warto. Błagam, ocalmy razem serduszko mojej córki, ono jest na wagę jej życia...