Rak odebrał mi już brata, a teraz chce zniszczyć mnie! Pomocy!

Diagnostyka raka jelita grubego i nierefundowane leczenie
Zakończenie: 17 Czerwca 2020
Rezultat zbiórki
Dostaliśmy wieści, których nie spodziewał się nikt...
10 czerwca 2020 roku po długiej, heroicznej walce z rakiem Ilona odeszła. Jest tam, gdzie już nie cierpi... Jeszcze na początku czerwca rozmawialiśmy z nią o zbiórce, o aktualizacji... Miała dostać nową chemię, była słaba, ale pełna nadziei. Niestety nowotwór okazał się zabójczym przeciwnikiem...
Bliskim Ilony, jej rodzicom, którzy musieli pochować swoje drugie dziecko, rodzinie i narzeczonemu Kamilowi składamy najszczersze wyrazy współczucia z powodu ich straty.
Odpoczywaj, dzielna wojowniczko (*)
_________
Decyzją rodziny środki, których Ilona nie zdążyła wykorzystać na leczenie, zostaną przeznaczone na ratowanie życia innego podopiecznego Fundacji Siepomaga - przyjaciela rodziny, zmagającego się z tą samą chorobą co Ilonka, który służył ogromnym wsparciem podczas jej leczenia.
Opis zbiórki
Rak rozdzielił moją rodzinę. Zabił mi brata, a teraz zabiera mnie. Nie wiem, czy ktokolwiek potrafi postawić się na miejscu moich rodziców. Stracili syna, a teraz zmagają się z chorobą śmiertelną córki. Ja nie umiem sobie wyobrazić, co czują i przez co przechodzą... Wiem natomiast, co ja czuję – zamiast cieszyć się życiem, muszę o nie walczyć! Potrzebuję Waszej pomocy – chcę żyć!
Mam na imię Ilona, mam 27 lat. Do niedawna byłam szczęśliwą, aktywną dziewczyną z planami na przyszłość… Studiowałam ekonomię, pracowałam, podróżowałam, prowadziłam życie towarzyskie. Dobre, fajne życie dwudziestolatki. Nigdy nie pomyślałabym, że będę potrzebowała Waszej pomocy, ale życie niestety pisze różne scenariusze…
Trzy lata temu moją rodzinę spotkała niewyobrażalna tragedia. Po długiej i bardzo ciężkiej walce z rakiem zmarł mój jedyny brat. Widziałam, jaką drogę przeszedł. Jak wiele choroba potrafi zniszczyć, odebrać… W chorowaniu nie ma nic szlachetnego - rak to piekło, to ból, to dramat dla całej rodziny. Choroba osłabiła go, zmieniła nie do poznania.
Rok po śmierci brata dowiedziałam się, że też jestem chora.
Zaczęło się niewinnie, od bólu brzucha i niegroźnych - tak mi się wydawało - wzdęć. Przecież to się zdarza każdemu, wystarczy zwykła niestrawność… Kiedy jednak z paraliżującym bólem brzucha trafiłam na SOR, przestraszyłam się. Coś musiało być nie tak.
Od razu trafiłam na stół operacyjny. Lekarze myśleli, że to wyrostek. Bardzo bym chciała, żeby mieli rację. Niestety, prawda okazała się zupełnie inna. Dostrzegli guza. Dalej wszystko potoczyła się błyskawicznie. Usłyszałam, że to rak jelita grubego. Że są przerzuty do wątroby i węzłów chłonnych…
Nie ma słów, by opisać, co wtedy czułam, co czuła moja rodzina… Ogromny szok, niewyobrażalny ból i poczucie krzywdy. Trafiłam na oddział, który wszyscy znaliśmy zbyt dobrze – onkologię… Leczenie zaczęło się natychmiast. Trzeba było ratować moje życie.
Jestem w trakcie chemioterapii, właśnie rozpoczęłam drugi cykl. Chciałabym wierzyć, że będzie dobrze, ale się boję. Wiem, że walkę o życie można przegrać. Rak z czasem uodparnia się na kolejne dawki chemii. Jeśli stanie się silniejszy niż ja - przegram...
Moja onkolog poradziła, żebym wykonała badania molekularne. Wykonywane są w USA. Mają sprawdzić wrażliwości guza na zastosowaną chemioterapię i pomóc w doborze dalszego leczenia, by było jak najbardziej skuteczne… Bym mogła żyć! Korzystam też z leczenia wspomagającego, by wzmocnić odporność organizmu, wykończonego chemią…
Bardzo proszę o Waszą pomoc, bo ta zbiórka to naprawdę sprawa życia i śmierci. Jeśli ktoś chciałby podarować mi na Święta szansę na leczenie, na życie, moja wdzięczność nie będzie mieć granic. Wierzę, że dobro, puszczone w świat, wraca ze zdwojoną mocą…
Nie chcę umierać…
Ilona