Operacja to kolejny krok na drodze do samodzielności, pomożesz mi?

operacja rekonstrukcji węzadła rzepkowo-udowego
Zakończenie: 6 Marca 2019
Rezultat zbiórki
Ortopeda-traumatolog, operujący Janusza nie krył zadowolenia. "Udało się, panie Januszu. Rzepka jest stabilna, mogę zapewnić, że już nigdy panu nie ucieknie w bok" - dodał z typowym dla siebie poczuciem humoru, ściągając maskę, gdy łóżko z Januszem znalazło się po ok. 3-godzinnej operacji w sali chorych. Prawą nogę stabilizowała po operacji orteza kolanowa z regulowanym kątem zgięcia, która jeszcze przez jakieś 2 miesiące towarzyszyła Januszowi w codziennym życiu. Początkowo ból dawał o sobie znać 24 godziny na dobę. W ruch "szły" środki przeciwbólowe. Nadzieja i determinacja jednak zwyciężyły! Zanim nadszedł wreszcie ten piękny słoneczny dzień, kiedy dokładnie miesiąc po zabiegu 26 maja Janusz w towarzystwie mamy i dwóch kul wreszcie wyszedł bez bólu na ławeczkę przed domem, nasz "bohater" - jak żartobliwie mówi sam o sobie Janusz – musiał przejść systematyczną i intensywną rehabilitację. Krok po kroku, najpierw delikatne, potem nieco bardziej stanowcze zginanie kolana pod coraz większym kątem, odstawianie jednej kuli i ćwiczenia wzmacniające pod czujnym okiem fizjoterapeutki dawały widoczne efekty, przynosząc uśmiech i pozwalając na coraz pewniejsze próby samodzielnego chodzenia.
ALE TO WSZYSTKO NIE BYŁOBY MOŻLIWE BEZ WAS – LUDZI O WIELKIM SERCU!! Janusz i jego mama – pani Irena nie kryją wzruszenia i wdzięczności wobec wszystkich Darczyńców, tych znanych, jak i nieznanych, za hojność, wyrozumiałość i ludzki odruch życzliwości. "Nie zdołam wymienić tutaj wszystkich, bo wielu osób nawet nie znam i za pośrednictwem portalu Siepomaga.pl dużo wpłat było anonimowych, ale chciałbym Wam Wszystkim bardzo serdecznie podziękować. Dziękuję za każde wsparcie, za każde udostępnienie i odruch serca. Otrzymaliśmy mnóstwo ciepłych słów, komentarzy, a załoga Siepomaga to również wspaniali ludzie, gotowi służyć pomocą i z pasją zmieniać świat na lepsze. Brak mi słów, wiem, że samo DZIĘKUJĘ to zbyt mało, ale żadne słowa nie oddadzą mojej wdzięczności" – mówi Janusz. A jego mama pani Irena ze łzami w oczach dodaje "Jesteście Aniołami, które podnoszą mego syna, kiedy choroba znów podcina mu skrzydła... Ogromnie dziękuję! Pamiętajcie, dobro wraca, niech wróci i do Was zwielokrotnione po stokroć razy!"
Kto wie, może kiedyś Janusz będzie mógł pomóc komuś z Was?...
Opis zbiórki
Mógłbym dzisiaj być zupełnie w innym miejscu. Moje życie mogło wyglądać inaczej, bo kiedy ma się 29 lat, rozpoczyna się życie, a nie kończy. Ja urodziłem się chyba tylko po to, żeby istnieć, bo kiedy przychodzą gorsze chwile, zastanawiam się, dlaczego odkąd pamiętam, głównie cierpię, nie mogę się poruszać i czekam, aż zjawi się ktoś, kto mi pomoże.
Od urodzenia zmagam się z niepełnosprawnością fizyczną. Najpierw były to wrodzone dysfunkcje obu stóp, utrudniające chodzenie. Potem zwichnięte rzepki obu kolan, ale o nich będzie później. Wizyty lekarskie, diagnozy, operacje i… czekanie na poprawę, która nie zawsze była taka, o jakiej można było marzyć. „Będzie dobrze!” - mawiali lekarze. Nie zawsze było dobrze, a już na pewno nie z prawą stopą, którą trzeba było znów dwa razy operować w ostatnich trzech latach.
W 2015 r. zabieg zakończył się niepowodzeniem, żeby uniknąć wózka inwalidzkiego lub nie dopuścić do amputacji nogi, trzeba było poddać się skomplikowanej operacji naprawczej w 2017 r., która wreszcie postawiła mnie na nogi i pozwoliła samodzielnie chodzić bez bólu. Radość tym większa, że okupiona przeciwnościami losu. Znalezienie lekarza, który podjął się ryzykownego zabiegu, nie było łatwe, sama operacja w 2017 r. była odpłatna z uwagi na to, że została wykonana w szpitalu komercyjnym, zaś rehabilitacja była długa i trudna.
Uczyłem się chodzenia od nowa. Prawie jak dziecko. Ale warto było czekać na ten moment, by zrobić swój pierwszy krok. Kilka lat wcześniej, z uwagi na dużą skoliozę kręgosłupa, odcinek lędźwiowy został na stałe usztywniony śrubami, podobnie jak prawa stopa. Jestem ze stali, tak dosłownie i w przenośni. Po tylu przejściach chyba już każdy miałby dość. Dzięki mamie, która mimo swoich schorzeń nie ustaje w wysiłkach, by mi pomóc. Kolejny wróg na drodze do upragnionej samodzielności to zwichnięta rzepka w prawym kolanie i jego niestabilność grożąca w każdej chwili upadkiem. Dlatego na zewnątrz posiłkuję się kulami.
Chodzę ostrożnie, zwłaszcza po nierównym terenie, np. park, dziurawy chodnik czy pochyłość drogi. Lewe kolano na razie nie sprawia kłopotu, ale prawe już tak. Po zapoznaniu się z całą historią choroby i badaniami, lekarz ortopeda, 21 listopada br. zakwalifikował mnie na zabieg. Stwierdził także, że istnieje wysokie prawdopodobieństwo, iż u podłoża wszystkich przebytych schorzeń, objawiających się tendencją do deformacji i nadmierną wiotkością stopy, kręgosłupa, a teraz kolana leży niezdiagnozowana wada genetyczna, z którą się urodziłem. To wyjaśniałoby wszystkie następujące po sobie schorzenia i ich szybki postęp. Poza tym, zniekształcona prawa stopa podczas chodzenia „pociągnęła” za sobą kolano.
Terminy zabiegów refundowanych przez NFZ są jednak odległe, a narastające dolegliwości kolana nie pozwalają czekać zbyt długo. Dlatego jedynym wyjściem z sytuacji jest operacja prywatna, na którą mnie ani mojej mamy Ireny nie stać. Skromna emerytura mamy i moja renta pozwalają na utrzymanie małego mieszkania, uregulowanie bieżących opłat i kilku rat pożyczek, które były zaciągane m. in. na remont łazienki. Chciałbym być samodzielny, znaleźć pracę i żyć w miarę normalnie.
Wiem, że wady genetycznej nie da się wyleczyć, można jedynie się rehabilitować, wzmacniać, albo operować. Może to nie będzie ostatnia operacja w życiu. Może w przyszłości znów trzeba będzie coś operować. „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą” - słowa Św. Augustyna to moje życiowe motto. Cel – zabieg.
Stoję przed kolejną życiową szansą, którą mogę i powinienem wykorzystać. Termin zabiegu da się ustalić nawet za kilkanaście dni, jednak przeszkodą są pieniądze, a raczej ich brak. Szybki zabieg kolana to kolejny przystanek na drodze do życiowej samodzielności. Pomóżcie mi w tym! Liczy się każda złotówka, za każdą kwotę i odruch zwyczajnej, ludzkiej życzliwości będę bardzo wdzięczny. A może kiedyś będę pomóc pomóc komuś z Was?