Bez leku nie będzie dla mnie jutra!

środki finansowe na roczne leczenie lekiem Caprelsa
Zakończenie: 20 Sierpnia 2017
Opis zbiórki
Najgorsze w raku nie jest wcale cierpienie, włosy wypadające garściami, wymioty, bo kiedy ma się dla kogoś walczyć, wie się, że to cena za zwycięstwo. Najgorsze jest uczucie bezsilności, gdy to, czy będziesz żyć, nie zależy od Ciebie, ale od pieniędzy. Asia błaga o jedno – o lek, który istnieje, który może jej pomóc zwalczyć nowotwór, ale na który jej nie stać. A musi żyć, bo ma dla kogo!
Kiedy dowiedziała się, że ma raka, pomyślała tylko o jednym – o synu. O tym, czy nie przekazała mu wadliwego genu odpowiedzialnego za to, że umiera. Daniel na szczęście jest zdrowy. Loteria genetyczna dotknęła jednak innych członków jej rodziny. Raka rdzeniastego tarczycy ma mama Asi. Mutację genu, odpowiedzialnego za powstanie nowotworu, ma też brat mamy i jego dwie córki. A także ich córki – cztery dziewczynki…
Nowotwór tarczycy - dla 30-letniej wówczas kobiety, mamy 6-letniego synka, diagnoza była prawdziwym ciosem. Przecież dopiero zaczęła odkrywać, jak piękne może być życie! Setki pytań - co dalej? Co z jej życiem? Co z jej rodziną? Po początkowym szoku zacisnęła jednak zęby i stanęła do walki. Żadna matka nie powinna osierocić dziecka!
Poddałam się operacji, w czasie której usunięto mi tarczycę, co spowodowało konieczność przyjmowania leków hormonalnych – opowiada Asia. Miałam nadzieję, że operacja usunie z mojego organizmu to paskudztwo. Niestety, ze względu na przerzuty usunięto mi również centralny układ chłonny. Starałam się odsuwać koszmarne myśli na bok, myśleć pozytywnie, żyć, na ile to było możliwe, normalnie... Okresowe wizyty i badania w Centrum Onkologii nie dawały jednak złudzeń. Nowotwór dawał znać o sobie na każdym kroku i w czasie każdego badania.
Co zrobić z nieproszonym gościem, którego nie można wyrzucić ze swojego domu? Trzeba nauczyć się z nim żyć. To właśnie próbowała robić Asia. Od dekady zmaga się z intruzem, którego nie może się pozbyć, z intruzem, który zadomowił się u niej na stałe i sprawia jej mnóstwo bólu i cierpienia. W 2015 roku nastąpił kolejny atak raka. Potworny ból kręgosłupa, tak silny, że Asia nie była w stanie dźwigać, chodzić, a w końcu normalnie funkcjonować. Ból wyciskał z oczu łzy, uodpornił się na działanie jakichkolwiek leków. Nowotwór uderzył ponownie, dając przerzuty do kości. Zaatakowane zostały kręgi lędźwiowe i piersiowe.
Brak możliwości terapii systemowej – usłyszała Asia w Centrum Onkologii. Zasugerowano jej podjęcie prób terapii lekiem w trakcie badań klinicznych. Niestety, nie została do nich zakwalifikowana – jej nowotwór jest zbyt nieprzewidywalny, zbyt rozległy, powodujący trudne do mierzenia zmiany. Asia została więc poddana radioterapii, która zahamowała rozwój nowotworu w odcinku piersiowym kręgosłupa. W odcinku lędźwiowym rak jednak zaatakował ze wzmożoną siłą! W głowie Asi tłukła się myśl – to koniec. W chwili, gdy wydawało się, że nie ma już szansy, nastąpił jednak cud – pojawił się nowy lek. Caprelsa. Lekarstwo, które zatrzymuje proces rozwoju komórek nowotworowych, dające szansę na życie i zdrowie Asi! Gdy wydawało się, że to początek końca walki, nadszedł jednak kolejny cios. Lek nie jest refundowany przez NFZ, a koszt jego miesięcznego stosowania wynosi około 22 tysiące złotych! Potrzebna jest przynajmniej roczna terapia. Jak pomyślę o kwocie miesięcznej kuracji, w przeliczeniu na wydatki codzienne, to jest zawrotna kwota, a jeszcze mnożąc to przez 12 miesięcy? Suma, która wychodzi, po prostu mnie paraliżuje – płacze Asia. A przyjmowanie leku powoduje zatrzymanie rozwoju nowotworu, często zdarzają się nawet przypadki regresji choroby. Dobija mnie świadomość, że istnieje szansa na pokonanie choroby, ale przeszkodą są finanse. Szansę na wygraną ma ten, kogo na to stać. Nie daję sobie rady z tą świadomością. Szczególnie, gdy wiem, że lek działa!
Daniel ma dzisiaj 16 lat, ale o chorobie mamy dowiedział się dopiero przed miesiącem. Asia przez całe życie próbowała go chronić przed brutalną prawdę, pozwolić mu na szczęśliwe dzieciństwo bez wizji śmierci rodzica. Przyszedł jednak moment, gdy nie mogła dłużej udawać. W chwili, gdy jej dalsze życie zależy od pieniędzy, które rozpaczliwie próbuje pozyskać od innych, nie miała już innego wyjścia. Wolała, by syn dowiedział się prawdy od niej, nie z mediów.
Pani Joanna na co dzień jest pracownikiem Poczty Polskiej, ma jednak nadzieję, że tym razem to do niej zostanie przesłana dobra wiadomość. Wiadomość z dobroci Twojego serca, która pomoże jej zwyciężyć chorobę. Zawsze byłam osoba pogodną, uśmiechniętą, z workiem pomysłów na życie – wspomina Asia. Miałam mnóstwo planów związanych ze swoją osobą i moją rodziną. Teraz marzenie mam jedno – pokonać raka. Czasem mam ochotę się poddać, ale siłę daję mi mój syn, to dzięki niemu i dla niego walczę.
Planowanie - coś, co dla zdrowych ludzi jest rzeczą normalną, dla mnie stało się czymś abstrakcją. Nie planuję jutra, bo bez leku go po prostu nie będzie. Proszę, podaruj mi szansę na życie.