07 Października 2019, 11:25
PILNE❗️Tego baliśmy się najbardziej...
Rodzina powinna być zawsze razem... Naszą brutalnie rozdzielił rak! :(
Kiedy zaczynaliśmy walkę o nóżkę Matyldy, mówiliśmy sobie często, że zawsze musimy być obok i się wspierać. Dlatego przylecieliśmy do Paley Institute. Liczyło się tylko zdrowie naszej córeczki.
Niestety los chciał inaczej... Jesteśmy osobno. Julia wróciła do domu, by walczyć o życie. My niestety nie możemy być przy niej. Matylda musi dokończyć leczenie tutaj, w USA… Konieczna była dodatkowa operacja… Trzymajcie kciuki, by z każdą godziną ból był coraz lżejszy... :(

Jest ciężko, bardzo… Julia strasznie tęskni za Matyldą, a my za nią. Nie mogliśmy jednak podjąć innej decyzji… Sen z powiek spędza nam strach i rachunek za życie Julii, który musimy zapłacić amerykańskiemu szpitalowi.
Marzymy tylko o tym, żeby to wszystko już się skończyło, żebyśmy wyszli z tego silniejsi niż kiedyś… Żebyśmy znów mogli cieszyć się sobą. I znowu być razem, w trójkę. Bardzo, bardzo prosimy o Twoją pomoc!
Sytuacja jest dramatyczna! Konieczna jest natychmiastowa pomoc, by ratować życie! Niektórzy z Was pamiętają Matyldę. Jedyną szansą dla tej chorej dziewczynki była operacja w USA… Mama Matysi, Julia, walczyła o ratunek dla swojego dziecka. Dziś Matylda jest w trakcie leczenia, ale Julia, zamiast być przy córeczce, walczy o życie. Właśnie dowiedziała się, że umiera. Rak. Guz w klatce piersiowej Julii jest wielkości mandarynki… Takie historie łamią serca, bo ogrom zła, który spada na jedną rodzinę, jest nie do wyobrażenia! Błagamy o Twoją pomoc!

Piotr, mąż Julii, tata Matyldy: Pojechaliśmy do USA walczyć o zdrowie naszej córeczki. Nigdy nie sądziliśmy, że czeka nas inna walka, bardziej dramatyczna… Walka o życie Julii. Żona od poniedziałku jest w szpitalu, podłączona do kroplówki z chemią. Guz odbiera jej oddech, sprawia ogromny ból i duszności. Lekarz wyraźnie podkreślił, że czas odgrywa bardzo ważną rolę… Każdy dzień działa na niekorzyść Julii.
Julia: 3 ostatnie lata mojego życia to okres ciągłej walki, ogromnego stresu… Walki o moją mamę, kiedy, będąc w ciąży, starałam się ją wyciągnąć ze śmiertelnej choroby. Wierzyłam, że po narodzinach córki zła karta się odwróci… Niestety, Matylda urodziła się chora. Ma bardzo rzadką, skomplikowaną wadę nóżki - brakuje w niej niektórych kości. Bez kosztownej operacji w USA groziła jej amputacja.
Znów stanęliśmy do walki z przeciwnościami losu. Całe nasze życie podporządkowaliśmy z Piotrem temu, by uratować ją przed amputacją i kalectwem. Jednak cena za zdrowie Matyldy zwaliła nas z nóg. Po 1,5 roku walki udało się zebrać potrzebną kwotę na uratowanie nóżki naszej córeczki.
Leczenie i rehabilitacja Matysi trwa już pół roku… Teraz, gdy już odliczaliśmy dni do powrotu do domu, znów cios od losu. Tym razem to ja muszę stanąć do walki z najgorszym przeciwnikiem, który 5 miesięcy temu zabił moją mamę. Guz, który u mnie wykryto w klatce piersiowej, urósł do wymiarów 10cm x 7cm x 4,4cm…

Piotr: To miał być wspaniały rok. Niestety – szczęście nie trwało długo. Tydzień po naszym wyjeździe do USA umarła moja teściowa. Matysia straciła babcię, a Julia - mamę. Zabił ją nowotwór. Julia i Matylda nie zdążyły się z nią pożegnać…
Musieliśmy jednak żyć dalej. Matylda przeszła operację, powolutku dochodziła do siebie… Wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu. Na początku września Julia dostała duszności, nie mogła oddychać. Natychmiast zabrałem ją do szpitala. Wiedzieliśmy, że jest źle, kiedy od razu kazano nam jechać na onkologię. Tomografia komputerowa odkryła olbrzymi guz w klatce piersiowej. Okazało się, że jest to chłoniak.
Nie da się opisać, jaką traumą, jaką tragedią była dla nas ta wiadomość. Jakby los testował nas, ile możemy znieść… Nie wiedzieliśmy, co robić. Nie było takiej opcji, żeby przerwać leczenie Matysi i wrócić do Polski - wszystko by przepadło! Nie mogliśmy też czekać na koniec leczenia, bo Julii trzeba było pomóc natychmiast. Każdy dzień sprawiał, że zabijał ją rak. Julia nie wyobrażała sobie rozstania z Matyldą, powrotu na onkologię, na którą przychodziła z mamą, na której byłaby sama, bez nikogo bliskiego. Okazało się też, że w Polsce chemię dostałaby dopiero za 2 miesiące! Nie mogła tyle czekać, czekanie to wyrok śmierci.

Lekarze w USA, pod których opieką jest Julia, podjęli decyzję o natychmiastowym wdrożeniu chemioterapii. To pierwszy cykl z planowanych sześciu… Koszty zwalają nas z nóg. Wiedzieliśmy, że opieka medyczna w USA to jedna z najdroższych na świecie… Nie sądziliśmy, że aż tak. Każda wizyta lekarza, każda kroplówka, założenie wenflonu to niewyobrażalne wręcz koszty.
Julia: To wszystko jest jak koszmar. Nie wiem, kto układa scenariusz naszego życia, ale wiem jedno – nie poddam się! Chcę zobaczyć pierwszej krok mojej córeczki, choć wiem, że nie jest łatwo i nie będzie. Znów muszę prosić o pomoc… Tym razem dla siebie. Każdego dnia, budząc się, dziękuję za wczoraj i proszę o jutro. Chcę być nadal z Matyldą. Chcę być mamą…
Rak już zabrał Matyldzie wspaniałą babcię. Błagam – nie pozwólcie, aby zabrał też mnie.