Diagnozy zwaliły nas z nóg! Rodzeństwo walczy o zdrowie...

Roczny turnus rehabilitacyjny - szansą na powrót do zdrowia
Zakończenie: 3 Stycznia 2022
Opis zbiórki
Mam w życiu jeden cel - zdrowie Julki i Mateusza. Kiedy ma się dwoje chorych dzieci, nie liczy się nic więcej… Życie kręci się tylko wokół jednego – ich zdrowia. Każdego dnia walczę o to, by najważniejszym osobom w moim życiu było łatwiej. By ból był mniejszy, świat mniej przerażający, by nie potrzebowały mojej pomocy przez całą dobę. Nasza walka będzie trwała całe życie, dlatego tutaj jestem i proszę Cię o pomoc, no z Tobą może być znacznie prostsza.
Julka i Mateusz to moje oczka w głowie. Oboje bardzo wyczekiwani i kochani. Ich dzieciństwo, mimo ogromu miłości, jakim są przeze mnie obdarzane, nie przypomina jednak pięknej i kolorowej bajki. Zbyt dużo w nim chorób, bólu i cierpienia.
Pierwsza na świat przyszła Julka. Przez pierwsze 3,5 miesiąca życia córeczki wszystko było w porządku. Cieszyliśmy się, bo przecież tak bardzo czekaliśmy na nasze pierwsze dziecko. Kiedy zabieraliśmy Julkę do domu, byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Jeszcze nie wiedzieliśmy, że niedługo trzeba będzie wracać do szpitala, że nasza córeczka jest tak bardzo chora...
Dopiero pediatra na wizycie kontrolnej zauważyła, że Julka ma nietypową, małą główkę i skierowała nas badania. Rezonans magnetyczny nie pozostawił złudzeń: córcia ma wadę móżdżku i zespół Dandy-Walkera – bardzo rzadką chorobę neurologiczną. Diagnoza była szokiem, najgorszym dniem w moim życiu, koszmarem, z którego tak bardzo chciałam się obudzić. Nagle w jednej sekundzie świat zawalił mi się na głowę. Im Julcia była starsza, tym więcej było objawów. Córeczka ma napady padaczki, problemy z kręgosłupem, skoliozę. Julka nie siedzi samodzielnie i nie mówi. Musi być nieustannie rehabilitowana.
Kiedy byłam w ciąży z Mateuszkiem, miałam mnóstwo obaw. Bałam się, ale wiedziałam też, że nawet jeśli los znów wystawi mnie na próbę i drugie moje dziecko będzie chore, zrobię wszystko, by mu pomóc. Mateuszek urodził się zdrowy, a przynajmniej tak mi się wydawało.... Kiedy synek skończył 2,5 roku, zauważyłam u niego problemy z mową. Do tego doszły nietypowe zachowania — nie chciał bawić się na placu zabaw, nie lubił hałasu, zaczął schematycznie układać przedmioty, biegał wokół własnej osi, nie chciał zakładać ubrań, nie lubił mycia włosów. Widziałam, że dzieje się coś złego, że moje dziecko się zmienia. Diagnoza – autyzm i zaburzenia integracji sensorycznej – była dla mnie kolejnym ciosem. Mojej opieki wymaga już Julka, a teraz także Mateuszek.
Z dwójką chorych dzieci bywa naprawdę ciężko, ale nie załamuję rąk i walczę o ich szczęście każdego dnia. Rehabilitacja – to ich jedyna szansa na walkę o zdrowie, jedyny lek dla moich dzieci. Julka musi ciągle ćwiczyć, by jej kręgosłup nie odmówił całkowitego posłuszeństwa. Mateusz z logopedą uczy się mówić. Dodatkowo konieczne są zajęcia z integracji sensorycznej.
Przed nami jeszcze bardzo długa droga okupiona olbrzymim wysiłkiem. Niestety byśmy w ogóle mogli iść dalej, konieczna jest bardzo kosztowna rehabilitacja. Mam dla swoich dzieci mnóstwo miłości i siły, ale niestety nie mam już pieniędzy… Choćbym bardzo tego chciała, samą miłością i siłą nie uzdrowię Julci i Mateusza, dlatego przyszedł czas, by poprosić o pomoc. Dołącz do naszej walki – wpłać, udostępnij, przekaż dalej. Z Tobą będzie nam o wiele łatwiej.
Monika, mama Julki i Mateusza.