Do końca marca walczymy o jego życie.

Blincyto - lek ostatniej szansy w leczeniu onkologicznym
Zakończenie: 31 Marca 2018
Rezultat zbiórki
W marcu 2018r, dzięki Fundacji siepomaga udało się zebrać fundusze na leczenie syna nierefundowanym lekiem Blincyto (https://www.siepomaga.pl/kacper-drzazga). Zbiórka trwała niecałe 3 tygodnie i uruchomiła tysiące osób o dobrych sercach, którym los Kacpra nie był obojętny. W tamtym czasie był to jedyny lek, który mógłby pomóc. Dzięki podaniu Blincyto, we wrześniu udało się przeprowadzić przeszczep szpiku od siostry Kacpra, a w październiku, po wielu ciężkich miesiącach leczenia, opuścić wreszcie szpital. Przez 187 dni cieszyliśmy się normalnością i domem i wierzyliśmy, że choroba odpuściła.
Niestety, teraz już wiemy, że atakuje na nowo. W Polsce nie ma już dla Kacpra szans, wszelkie sposoby leczenia zostały już wykorzystane. Jest jednak metoda, która daje nam nadzieję na całkowite wyleczenie – terapia CAR-T. w klinice w Münster, Niemczech. Kacper jest pierwszą osobą z Polski, która otrzymała szansę na leczenie w tym ośrodku. Czasu mamy jednak niewiele. Czeka na niego miejsce już na początku czerwca, ale aby syn został przyjęty do Kliniki, niezbędna jest wpłata 100% kwoty przewidzianej w kosztorysie. Dopiero w tym momencie Kacper będzie mógł zostać przyjęty na oddział i objęty leczeniem. Znowu mamy niespełna 3 tygodnie. Pomóc Kacprowi można tutaj –> siepomaga.pl/kacper-drzazga
Opis zbiórki
Trzy lata temu nie wiedzieliśmy co to rak, jak bardzo jest niebezpieczny i co może zrobić naszej rodzinie. Teraz wiemy o białaczce wszystko, boimy się, nie śpimy przez nią po nocach. Najgorsze jest to, że wraca, w chwili, kiedy wydaje się nam, że będzie dobrze. Każda wznowa zastaje Kacpra słabszego, bardziej zrezygnowanego. Tym razem jego szanse są o wiele mniejsze. Lekarze podjęli najważniejszą dla nas decyzje – lek ostatniej szansy! Albo zadziała, albo…
Nie poznaję swojego syna, tak bardzo wydoroślał. Koszmarna choroba zrobiła w kilka lat z beztroskiego chłopca, odpornego na ból wojownika, który ma tylko jedno marzenie – chce żyć!
27 października 2015 roku skończyło się normalne życie, które zastąpiła walka o życie naszego dziecka. Wtedy trafiliśmy do szpitala, z którego nie udało się wyjść przez wiele miesięcy. Kacper się męczył, prawie nie mógł wejść po schodach, był smutny, apatyczny. Tamtego dnia zadzwonili do nas z laboratorium, w którym robiliśmy Kacperkowi badania – w słuchawce słychać było głos kobiety, która kazała nam jechać do szpitala. To tego dnia zaczął nam się walić świat i choć robimy wszystko, by nie runął do końca.
Pierwsza seria chemioterapii, strach, nieprzespane noce, ale mimo trudnych początków w czerwcu 2016 roku odetchnęliśmy z ulgą. Wydawało nam się, że białaczka została pokonana… Coraz częściej myśleliśmy o koszmarze Kacpra w kategoriach przeszłości. Włosy zaczęły odrastać, uśmiech wrócił na jego twarz. Pamiętam, jak bardzo się cieszył z tego, że wraca do szkoły. To, co dla innych dzieci było koszmarem, dla naszego synka stało się marzeniem.
Wiedziałem, że jeśli tylko choroba nie powróci, zrekompensuję mu wszystko, co stracił, tak żeby któregoś dnia zapomniał o tym całym szpitalnym piekle.
Dzieci, u których zaczyna się białaczka, chorują, pojawiają się infekcje, których nie można ugasić żadnymi lekami. Antybiotyk tylko potęguje gorączkę, a dziecko nie zdrowieje. Kiedy zaczęły się gorączki, wiedziałem już, że dzieje się coś złego. Błyskawicznie zrobiliśmy kolejne badania, z tą różnicą, że teraz umieliśmy już czytać wyniki...
Nogi ugięły się, a dreszcze przeszły po całym ciele, wyniki badań nie zostawiły nam żadnych złudzeń – była to wznowa okropnej choroby, z którą jak sądziliśmy, pożegnaliśmy się już na zawsze.
Drugie starcie z chorobą było katastrofą. Kacper cierpiał niemal nie do wytrzymania, a wszystkie powikłania pojawiły się niemal w jednej chwili. Porażenie jelit wraz z zalegającą w nich treścią pokarmową, zapalenie trzustki i ciągły ból, na który nie pomagała nawet morfina.
Kacper na kilka tygodni stracił nawet możliwość chodzenia. To uświadamia, jak wielkie spustoszenie zrobiła choroba w jego organizmie. Kolejne bloki chemii wypełniały żyły Kacpra, a lekarze robili wszystko by zmusić nowotwór do defensywy.
Tylko wtedy, gdy zniszczy się komórki raka, mogło się udać, tylko wtedy ostateczny cios miał sens. Przeszczep szpiku – to chwila na oddech, bo oznacza, że leczenie zdało egzamin. Ostatnia porcja nerwów i niepewności, po której dziecko powinno już zdrowieć, dochodzić do siebie, odzyskiwać chęci do życia. 13 czerwca 2017 roku. Wtedy to Kacper otrzymał szpik od siostry, a wraz z nim szansę na nowe życie. Po miesiącu upragnione wyjście do domu i nadzieja, że to już koniec koszmaru. Z radością żegnaliśmy sale szpitalne, które przez długi czas były dla nas drugim domem.
Pomimo wszystkich wspaniałych ludzi – lekarzy, personelu szpitala, małych pacjentów i ich rodziców mieliśmy nadzieję nigdy już nie znaleźć się w tym miejscu. Kacper po wakacjach rozpoczął naukę w piątej klasie. Wchodził na spacery, od czasu do czasu spotykał się z dawno niewidzianymi kolegami. Zdawało nam się, że zaczynamy żyć jak inne rodziny. Witaliśmy z radością każdy zwykły, szary dzień.
Niestety przewrotny los miał wobec nas inne plany. W lutym tego roku, dwa tygodnie po feriach zimowych na nogach Kacpra pojawiły się wybroczyny. Inni rodzice pewnie nie zwróciliby uwagi na te malutkie pojedyncze plamki, ale my znowu zaczęliśmy drżeć.
24 lutego w szpitalu wyszedł do nas lekarz i powiedział, że Kacper ma drugą wznowę. Trzeci raz musi się zmierzyć z rakiem, a jego szanse są znacznie mniejsze niż za pierwszym razem. Kacper kolejny raz stanie do walki o życie. Lekarze powiedzieli, że Kacper jest za słaby, by pokonać chorobę tylko dzięki chemii i wytrwałości...
Lek ostatniej szansy – Blincyto, jak sama nazwa wskazuje, jest ostatnim naszym wyjściem.
Bez tego leku Kacperka zabije chemia albo białaczka, bo nie ma już dość siły, by dotrwać do przeszczepu szpiku.
Leczenie ostatniej szansy – ta nazwa zostaje w uszach. Leczenie tym lekiem musimy rozpocząć już z początkiem kwietnia, a nie mamy pieniędzy, by go zdobyć. Prosimy o ratunek. Trzecie starcie z białaczką też możemy wygrać, jeśli nam pomożecie.
Mamy bardzo mało czasu, najgroźniejszego przeciwnika przed sobą i rozpacz w sercach. Stanęliśmy oko w oko z chorobą własnego dziecka i nie potrafimy mu pomóc. Jeśli nam pomożecie damy mu jeszcze jedną, ostanią szansę. Proszę Was o życie dla mojego syna Kacpra.
Tata