Nikt nie lubi stać w kolejkach. Jednak towarzyszą nam całe życie. Albo jest za dużo chętnych, a cel kolejki niezwykle cenny, dlatego wytrwale stoimy, albo wydający "towar" niezbyt się spieszy z jego wydawaniem. Rodzice 10-miesięcznej Kalinki też musieli się ustawić w kolejce, najważniejszej w swoim życiu - kolejce po życie córeczki.
Kalinka będzie chora - jeszcze nie było wiadomo, że tak się będzie nazywać, gdy na rodziców spadł ten ciężar. Od razu podejrzewano serduszko, ale dopiero w 22 tygodniu było wiadomo, że to na pewno problem z serduszkiem. Brzuszek rósł, a w nim Kalinka. Strach był ogromny, tym większy, gdy zbliżał się termin porodu, bo wtedy Kalinka miała opuścić bezpieczne schronienie, jakim był brzuch mamy. - Nie robiliśmy planów dłuższych niż na kilka dni. - wspomina mama Kalinki. - Nie wiedzieliśmy, co przyniesie kolejny dzień. Łzami można by było wypełnić ocean, jednak gdy było już naprawdę źle, mąż powiedział: "Przecież czujesz, że się porusza, czujesz, że ją masz. I z tego musimy się cieszyć". I cieszyli się.

7 czerwca 2013 roku Kalinka pojawiła się na świecie Po porodzie wszystko już było jasne – brak pnia płucnego i tętnic płucnych (głównych naczyń krwionośnych odpowiedzialnych za dotlenienie organizmu) oraz 12-milimetrowy ubytek w przegrodzie międzykomorowej. W uproszczeniu oznacza to, że krew płynie przez cienkie naczynia krwionośne, które niewystarczająco dotleniają organizm. Nasycenie krwi tętniczej tlenem (saturacja) Kaliny odbiega od normy typowej dla zdrowego serca. Aktualnie waha się na poziomie 80–85% (u zdrowego człowieka jest to 95–99%), ale kolejne spadki saturacji coraz bardziej będą zagrażać jej życiu.
Według lekarzy Kalinka miała zostać zoperowana, gdy skończy rok. Do tego czasu nic złego miało się nie dziać. Mieli czekać. W lutym 2014 okazało się, że dłużej czekać nie można, że trzeba jak najszybciej operować. Wtedy rodzice Kalinki musieli ustawić się w najdłużej kolejce, w jakiej przyszło im stać. I staliby pewnie wytrwale bez względu na wszystko, bo to kolejka po życie ich dziecka, jednak okazało się, że dłużej stać nie mogą. Szukali pomocy wszędzie. Pod koniec marca okazało się, że wada Kalinki jest na tyle trudna do zoperowania, że żaden lekarz w Polsce do tej pory nie zdecydował się operować. Jednak to nie wszystko, jest coś jeszcze gorszego...
...nadciśnienie płucne. Można szukać lekarza, który zajmie się sercem Kalinki - świat nie kończy się na Polsce. Jednak wystąpienie nadciśnienia płucnego oznacza dyskwalifikację i ustawienie się w innej kolejce - nie po życie, lecz po śmierć. Dlatego trzeba działać szybko, nie ma chwili do stracenia. Polska, Niemcy - nikt nie zoperuje, nie ma specjalistów w operowaniu takiej wady. Profesor Carotti z kliniki w Rzymie - to jedyny ratunek. Tylko on zgodził się zoperować małe serduszko. Warunek - brak nadciśnienia płucnego i pokrycie kosztów operacji, czyli 31 tys.euro.

Operacja we Włoszech pozwala opuścić kolejkę po życie, w której ustawili się rodzice Kalinki w Polsce. Pozwala też nigdy nie stanąć w kolejce z tabliczką "nic się nie da zrobić", w której czeka się na najgorsze. I pozwala malutkiej, 10-miesięcznej dziewczynce, żyć z poważną wadą serduszka. Wystarczy jedna operacja, żeby to było możliwe. Wystarczy Twoje serce, żeby uratować życie małej Kalinki.