Wydostać mamę z piekła niepamięci

intensywna rehabilitacja, aby odzyskać kontakt z Kariną
Zakończenie: 5 Listopada 2018
Opis zbiórki
Poszła tylko po zakupy. 3-letni Antoś i 5-miesięczny Aleks, pod opieką wujka, czekali na mamę pod sklepem. Nie wiedzieli, że to koniec życia takiego, jakiego znają. Kilka metrów od nich ich mama umierała…
Karinę od kilku miesięcy bolała głowa. Tego dnia wybrała się do przychodni na wizytę kontrolną, nazajutrz miała mieć tomografię. Był 8 czerwca, przepiękny, słoneczny dzień. Wracała do domu, pchając wózek z małym Aleksem. Jej brat trzymał za rączkę Antosia. Poczekaj, kupię tylko dzieciom coś do jedzenia – powiedziała. To miały być szybkie zakupy – bułki, mleko… Czekali na nią przed marketem. Brat Kariny nie zapomni tej chwili do dziś. Przeraźliwy krzyk, zamieszanie. Ludzie z koszami zakupowymi wybiegający ze sklepu, wołający o pomoc. Wbiegł do środka. Najpierw zobaczył tylko krew, pełno krwi… W jej kałuży leżała nieprzytomna Karina. Jej głowa spuchła jak balon. Potem dowiedział się, że straciła przytomność przy kasie, upadła na posadzkę. W głowie Kariny był tętniak, który właśnie pękł.
W jednej chwili, wtedy, przy kasie, w pełnym ludzi sklepie, w ten piękny, upalny dzień, dla Kariny i jej rodziny skończyło się szczęście, a zaczęło piekło.
To taka wspaniała dziewczyna, dobra siostra, kochająca żona, cudowna mama trójki dzieci - oprócz dwójki maluchów jest jeszcze Kuba, nastolatek – opowiada łamiącym się głosem siostra Kariny, Kasia. Sześć lat temu szczęśliwie wyszła za mąż za wspaniałego, opiekuńczego człowieka, jakim jest jej mąż Rafał. Oboje stworzyli ciepły, pełen miłości dom dla swojej trójki dzieci. Żyli szczęśliwie, Rafał pracował w Norwegii, Karina zajmowała się domem i dziećmi. Zawsze, kiedy szwagier wracał do Polski, spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. W jednej sekundzie to wszystko się skończyło…
Wyjący sygnał pogotowia. Przerażone oczy Antka, histeryczny płacz Aleksa. Telefon do Rafała, który natychmiast wsiadł w samolot do Polski. Telefon do Kasi. Kiedy odebrałam i usłyszałam, co się stało, ziemia usunęła mi się spod nóg. Karina była już wtedy na stole operacyjnym.
Operacja nie pomogła Karinie. Jej stan był bardzo ciężki, obrażenia mózgu zbyt rozległe. Wprowadzono ją w stan śpiączki farmakologicznej. Próby wybudzenia kończyły się porażką. Lekarze byli zgodni, że to koniec. Dom, wypełniony kiedyś śmiechem Kariny, jej radosnym krzątaniem, stał się pusty. Dzieci płakały, wyrwane z kochających ramion mamy, pod opieką członków rodziny, którzy sami w ukryciu przełykali łzy. Rafał czuwał przy łóżku Kariny non stop, trzymając żonę za rękę. Ból rozrywał mu serce na strzępy. Jego śliczna, kiedyś uśmiechnięta żona leżała podłączona do aparatur, nie dając żadnych sygnałów, że tu jest, że walczy. Nie mrugała okiem, nie ruszała się. Mózg Kariny nie podejmował pracy. Proszę się pożegnać – sugerowali lekarze. Dyskutowano o odłączeniu Kariny od aparatury. Przykro nam, nic nie możemy zrobić. Z jej już nic nie będzie, niestety – słyszała rodzina.
A potem, na przekór wszystkim, po 4 miesiącach śpiączki, Karina otworzyła oczy.
Zadzwonił telefon. Kasia podniosła słuchawkę. Obudziła się – usłyszała dwa słowa. Rzuciła wszystko, pojechała do szpitala. Pobiegła na OIOM. Łóżko siostry było puste. Kasia powstrzymała rodzący się w gardle krzyk. Dopiero później dowiedziała się, że Karina została przeniesiona na oddział neurochirurgii.
Na początku nie wiedziała, kim i gdzie jest. Wodziła po obecnych, mrugając. Była sparaliżowana. Kiedy zobaczyła siostrę, jej ciałem wstrząsnął szloch.
Przez kilka pierwszych tygodni Karina często płakała. Potem Kasia przeniosła siostrę do ośrodka rehabilitacyjnego, specjalizującego się w opiece nad pacjentami wybudzonymi ze śpiączki. Słyszała, że tam dzieją się cuda. Że pacjenci, których gdzie indziej skreślono, skazano na niebyt, na powolne umieranie, tam zaczynają rozumieć, chodzić, mówić…
W grudniu z ust Kariny zaczęły wydobywać się dźwięki – na początku był to bełkot. Puścił paraliż prawej strony ciała. Zaczęła uczyć się jeść.
Dziś Karina, która miała być roślinką, mówi sama, pełnymi zdaniami. Dziewczyna, którą chciano odłączyć od aparatury, rozumie wszystko, co się do niej mówi. Pamięć ma jednak wybiórczą – czasem nie poznaje nikogo. Nie pamięta rzeczy, które zdarzyły się w zeszłym roku, za to potrafi opowiedzieć o wydarzeniach sprzed 10 lat. Nie wie, kto odwiedził ją wczoraj, ale pamięta piosenkę, do której tańczyła z Rafałem na swoim ślubie. Nie poznaje męża, dzieci, ale rozpoznaje szwagra. Rusza rękami, ale nie potrafi się sama obrócić. Uszkodzeniu uległ prawdopodobnie obszar mózgu odpowiedzialny za uczucie sytości – Karina stale jest głodna, czasem z tego powodu płacze, krzyczy. Pogorszył jej się wzrok, nosi okulary. Zdaje sobie sprawę z tego, że ma uszkodzony umysł. Dlaczego ja jestem taka głupia? – płacze czasami Karina.
Cena miesięcznego pobytu w ośrodku to niemal 5 tysięcy złotych. Karina wymaga opieki 24 godziny na dobę. Jeśli opuści ośrodek, może stracić wszystko, czego się nauczyła. Wiemy, że tutaj małymi kroczkami uda się sprawić, że siostra będzie mogła funkcjonować normalnie, w tej chwili najważniejsze jest, żeby nauczyła się kontrolować potrzeby fizjologiczne, sama siadać, jeść – opowiada Kasia. Już teraz udało się tyle zrobić - Karina odzyskuje pamięć, a można zrobić jeszcze więcej! Bez ośrodka jednak to niemożliwe, sami nie jesteśmy w stanie nic zdziałać. Już dawno skończyły nam się środki, nie mamy za co opłacić pobytu Kariny w ośrodku. Jeśli nie stanie się cud, w postaci pomocy ludzi o dobrych sercach, wszystko przepadnie, a Rafał i dzieci nigdy nie odzyskają żony i mamy – rozpacza Kasia.
Szwagrowi jest bardzo ciężko, z dnia na dzień musiał zrezygnować z pracy, został sam z trójką dzieci – smuci się Kasia. Dojść do siebie nie mogą też dzieci. Aleks ma 16 miesięcy, z czego niemal rok spędził z dala od mamy. Antoś, gdy odwiedza ośrodek, przytula Karinę z całych sił. Gdyby tylko jego uściski i łzy miały moc uzdrawiania… Mamusiu, kocham cię, wróć do nas – płacze. Kuba zamknął się w sobie. Czasem ma momenty załamania. Ciociu, zrób coś, żeby mama wróciła – pisze sms do Kasi.
Walczymy, bo mamy szansę i błagamy o pomoc, żeby z tej szansy skorzystać - mówi nam Kasia. Chcemy odzyskać naszą siostrę, żonę, mamę... To możliwe będzie jednak tylko z Państwa pomocą. Niczego innego nie pragniemy niż tego, by wróciła nasza Karina.