Nowotwór próbuje zabrać mi mamę! Ratunku!

Półroczne nierefundowane leczenie nowotworu
Zakończenie: 4 Marca 2021
Rezultat zbiórki
Otrzymaliśmy łamiącą serce informację: 20 stycznia Katarzyna odeszła. Walczyła dzielnie do samego końca, o każdy dzień.
Córce Katarzyny - Zuzannie, rodzinie i bliskim składamy najszczersze wyrazy współczucia.
Opis zbiórki
To był dzień przed Wszystkimi Świętymi, gdy moja mama powiedziała mi, że zdiagnozowano u niej nowotwór trzustki z przerzutami na wątrobę. Już pół roku wcześniej dopadały ją straszliwe bóle brzucha i pleców, jednak nikt nie przypuszczał, że to może być coś tak poważnego. Pamiętam, że w ten dzień nie załamałam się zbytnio. Powiedziała mi to z takim spokojem i zdeterminowaniem na wygranie z chorobą, że nawet przez myśl nie przeszło mi, że może być inaczej. Jednak zaraz po tym sprawdziłam, czym dokładnie jest ten rak. W tym momencie już nie było spokoju, tylko paraliżujący strach.
Dowiedziałam się, że mało kto wychodzi tej walki wygranym, szczególnie gdy nowotwór jest tak zaawansowany, jak u mamy...
Mama od razu skontaktowała się z najlepszymi lekarzami, specjalistami od tego typu chorób i przystąpiła do leczenia. Spędziła w szpitalu kilka miesięcy, gdzie każdy dzień pobytu kosztuje około tysiąca złotych, a ja nie mogłam jej odwiedzać zbyt często, bo dzieliło nas wiele kilometrów. Zostałam sama z tatą w domu, gdzie udawaliśmy, że radzimy sobie wyśmienicie, jednak to było wielkie kłamstwo. Firma moich rodziców pozbawiona kierownika, jedynej osoby, która ogarniała wszystko, zaczęła tracić klientów i niestety dochody. A firma to nasze jedyne źródło dochodów... Rodzice zapożyczyli się po rodzinie i znajomych, zadłużenie rośnie, widmo spłaty pożyczek wisi nad nami i mimo że rodzice robią dobrą minę do złej gry, to nie jestem ślepa, widzę, że się martwią.
Mama chce jak najszybciej wrócić do zdrowia, odbudować firmę i zarazem swoją pasję, jednak ograniczają ją w tym ciągłe wizyty w szpitalu, ból, zmęczenie i kroplówki różnego rodzaju podłączone non-stop.
Dodatkowo teraz w dobie pandemii na moją mamę czyha kolejne zagrożenie, jakim jest koronawirus. Znajduje się ona w grupie ryzyka, jej odporność jest bardzo słaba. Z tryskającej energią, silnej kobiety zamieniła się w wychudzoną, zmęczoną i obolałą osobę, w której nikt nie rozpoznaje dawnej Kasi. Jedynie jej postawa się nie zmieniła. Wciąż wierzy, że to wszystko zaraz się skończy, że to tylko chwilowe cierpienia, które musi zwalczyć. I ma ku temu powody, ponieważ leczenie przynosi efekty i lekarze są w 100% pewni, że wyzdrowieje! Jeszcze trochę cierpliwości, ale i więcej niż trochę pieniędzy...
Mamy wspólnie wiele planów i marzeń, które bardzo chciałybyśmy zrealizować. To wszystko czeka na moment, gdy odzyska zdrowie.
Rak nie zabiera tylko osoby chorej, wraz z nią powoli zanika cała rodzina pogrążona w smutku, stresie i nadziei na lepsze jutro, które często nie chce nadejść. Jako 18-letnia córka osoby chorej mogę powiedzieć, że czuję się, jakbym sama chorowała. Staram się być silna dla mojej mamy, pełna optymizmu tak jak ona, ale prawda jest taka, że od chwili diagnozy bardzo się zmieniłam. Coraz rzadziej na mojej twarzy pojawia się uśmiech, marzenia senne zamieniają się w koszmary, a myśli krążą tylko wokół jednego.
Myślę, że takie odczucia ma każdy bliski osoby chorej, dlatego proszę o pomoc, by moja mama dalej mogła podejmować innowacyjne leczenia i zabiegi, które przynoszą coraz to lepsze wyniki i nadzieję na całkowite pozbycie się tego wstrętnego raka. Niestety, w tym momencie nasze pieniądze zaczynają się kończyć, a przed nami jeszcze bardzo długa droga do końca.
Prosimy i bardzo, bardzo, BARDZO dziękujemy za darowiznę, dzięki wam nasza nadzieja i szanse wzrastają.
Zuzanna, córka