Laura czeka na nowe płuca - na jedyną szansę na życie...

Pokrycie 2-letnich kosztów leczenia
Zakończenie: 20 Marca 2018
Opis zbiórki
Co czuje matka, kiedy jej dziecko - ostatkiem sił - stara się wziąć chociażby najmniejszy oddech? Co czuje, gdy w środku nocy budzą ją odgłosy suchego, męczącego kaszlu i niebezpiecznych duszności dochodzące z dziecięcego pokoju, a jedyne, co może zrobić, to być i ewentualnie podłączyć tlen? Co czuje, patrząc, już od 17 lat, jak straszna choroba powoli, bezlitośnie odbiera jej córkę?
Nie jest mi łatwo zwracać się o pomoc, niełatwo opowiadać obcym o cierpieniu mojego dziecka, ale nie mam wyboru. Zrobię wszystko, żeby uratować Laurę.
Już od dnia narodzin, Laura stale przebywała w szpitalach. Wszystko z powodu wyniszczających biegunek, drastycznej utraty wagi, zwracania pokarmów. Siedziałam przy niej, widziałam, że staje się coraz słabsza. Lekarze nie wiedzieli, co jej dolega - nowe leki, jedne działały przez chwilę, inne tylko pogarszały stan mojego dziecka. Dopiero kiedy miała 3 latka, po wielu, często bolesnych badaniach w kierunku najróżniejszych chorób, w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc w Rabce, zdiagnozowano u niej mukowiscydozę.
Początki były koszmarne. Nie umiałam nawet wymówić poprawnie nazwy tej choroby. Nie spodziewałam się, że jest aż tak nieprzewidywalna. Nie przypuszczałam, że w tak okrutny sposób, dzień po dniu, będzie wycieńczała moją córkę.
Mukowiscydoza, ta najpotworniejsza mukozabójczyni, próbuje udusić Laurę, pożera płuca, wyniszcza organizm. Choroba genetyczna i nieuleczalna, taka, która przejmuje kontrolę nad jej życiem, uzależnia ją od maski z tlenem, skazuje na męczarnię, jakiej nie sposób sobie wyobrazić.
Przez pierwsze 13 lat, Laura - choć musiała wykonywać codzienne inhalacje, rehabilitować swoje ciało i przyjmować ogromną ilość leków - żyła w miarę normalnie, prawie tak, jak jej rówieśnicy. Z roku na rok jej stan zaczął się jednak pogarszać. Wzrosła liczba infekcji, z którymi wiązały się wielodniowe pobyty w szpitalnych murach, pojawiło się zniszczenie organizmu, spowodowane przyjmowaniem silnych antybiotyków. Jakby tego było mało, do szeregu dolegliwości dołączyło krwioplucie, zdiagnozowano cukrzycę, a każdy najmniejszy wysiłek zaczął powodować ogromne zmęczenie, które skutkuje natychmiastowym spadkiem saturacji i podłączeniem tlenu. Ze względu na postęp choroby i opuszczanie lekcji w szkole, Laura musiała rozpocząć nauczanie indywidualne, co odcięło ją od życia społecznego, niemal zamknęło w czterech ścianach. Trudno było mi zrozumieć zachowanie rówieśników, którzy po pewnym czasie jakby zapomnieli o jej istnieniu...
Brat Laury, Maciek, także choruje na mukowiscydozę. Każdy dzień to dla nich ciągła walka o oddech i życie. Wydatki związane z leczeniem są bardzo duże i podwójne. Do tej pory udawało się nam z mężem pokrywać wszystkie koszty, ale zapłaciliśmy za to rozdzieleniem rodziny. Wraz z małżonkiem poświęciliśmy się, ja zrezygnowałam z pracy i oddałam się w 100% opiece nad dziećmi, a mąż, aby nas utrzymać i móc opłacić stos rachunków za leki, wyjeżdża za granicę. Kiedy go nie ma, sytuacja staje się jeszcze trudniejsza, bo dzieci potrzebują opieki obojga rodziców, zwłaszcza wtedy, kiedy jedno z nich przebywa w szpitalu.
Podziwiam moją córkę za ogrom siły, jaki w sobie ma. Nigdy nie daje po sobie poznać, że bardzo cierpi. Wprost przeciwnie - w niezwykły sposób koi ból każdej osoby, którą spotyka. Laura ma 17 lat. Gdy ktoś zobaczyłby ją w normalnej scenerii, innej niż płytki oddech, wąsy tlenowe i stos leków na stoliku przy łóżku, nie uwierzyłby, że jest chora. To piękna dziewczyna, która powinna mieć inne pragnienia niż to, które towarzyszy jej każdego dnia - Laura chce żyć…
Płuca Laury są zniszczone, a bez płuc nie da się żyć. Moją córkę zakwalifikowano do przeszczepu płuc - walizki są już spakowane, czekamy tylko, aż zadzwoni telefon i modlimy się, by Laura nie chorowała, by nie przyszło załamanie... Innej szansy nie ma. Tylko nowe płuca są w stanie podarować Laurze czas. Po przeszczepie Laura otrzyma drugie życie.
Wierzę, że istnieją ludzie, którzy okażą serce mojej córce. Wierzę, że przed Laurą jeszcze wiele dobrego, że zdążymy… Dlatego proszę - pomóżcie.